Chcieli zarobić i powiększyć oszczędności, a zostali oszukani przez poznaniaka? Prokuratura umorzyła śledztwo, lecz to nie koniec sprawy

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Norbert Kowalski

Chcieli zarobić i powiększyć oszczędności, a zostali oszukani przez poznaniaka? Prokuratura umorzyła śledztwo, lecz to nie koniec sprawy

Norbert Kowalski

Piotr P. jest oskarżany o sprzedawanie akcji spółek po zawyżonych cenach i oszukiwanie ludzi. Takie zarzuty wysuwają osoby, które miały mu zaufać, a następnie zostać przez niego nabrane, tracąc swoje oszczędności. Chociaż w ostatnim czasie prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące oszustwa na ponad 850 tys. zł, to pełnomocnik pokrzywdzonego złożył już odwołanie. Tymczasem do naszej redakcji zgłosiła się kolejna z osób, która, jak twierdzi, została oszukana przez Piotra P. na kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Na początku lutego portal GlosWielkopolski.pl opisał historie osób, które miały być pokrzywdzone przez Piotra P. Prowadzi on firmę oferującą usługi finansowe z siedzibą w Poznaniu.

Jedną z nich był pan Ryszard, który od kwietnia do lipca 2019 roku kupił od Piotra P. kilkadziesiąt tysięcy akcji Zakładów Mechanicznych Bumar-Łabędy oraz Tarchomińskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa. Łącznie wpłacił Piotrowi P. ponad 805 tys. zł. Jak mówi, Piotr P. miał go zapewniać, że cena akcji będzie rosła i zarobi później na ich sprzedaży.

Czytaj więcej: Chcieli zarobić i odłożyć pieniądze na emeryturę, zostali oszukani przez poznaniaka? Jedna osoba straciła ponad 800 tys. zł

– Za jedną akcję płaciłem średnio ok. 10 zł. Dopiero potem okazało się, że w rzeczywistości jedna akcja Bumar-Łabędy była warta zaledwie ok. złotówki, zaś w przypadku Polfy w ogóle trudno powiedzieć czy były cokolwiek warte – wspomina pan Ryszard.

Kiedy mężczyzna chciał spieniężyć akcje, lecz kontakt z Piotrem P. się urwał, zaczął nabierać podejrzeń i zgłosił sprawę do prokuratury. W grudniu 2019 roku Piotr P. w innej sprawie poznański sąd rejonowy na Starym Mieście uznał go winnym przestępstwa w postaci obracania instrumentami finansowymi bez wymaganej zgody Komisji Nadzoru Finansowego.

Tymczasem kilka tygodni później prokuratura we Włocławku umorzyła śledztwo dotyczące oszustwa pana Ryszarda przez Piotra P. uznając, że nie doszło do przestępstwa.

Zobacz też: Komornik z Wrześni popełnił przestępstwo? Sprawę bada prokuratura, a sąd odmówił akceptacji licytacji komorniczej

- Ryszard C. absolutnie zaufał sprzedającemu odnośnie ceny akcji oraz spodziewanego zysku. Przed zakupem akcji, ani później, w żaden sposób nie sprawdzał ceny akcji na rynku, nie kontaktował się z ich emitentami. W chwili ich zakupu nie uczynił nic, by sprawdzić ich wartość rynkową, mimo że miał taką możliwości, albowiem znał cenę akcji przed podpisaniem umowy

- pisała w uzasadnieniu prokurator Katarzyna Szkudlarz z prokuratury rejonowej we Włocławku.

Sam pan Ryszard przekonuje, że próbował sprawdzić cenę akcji przed podpisaniem umowy, lecz Piotr P. miał odsyłać go po informacje do zakładów, których akcje wykupywał. - Ale tam nikt nie chciał mi udzielić informacji - mówił nam.

Sprawdź też: Koronawirus doprowadzi lotnisko w Poznaniu do bankructwa? "Nasza działalność może być mocno ograniczona"

Prokurator Szkudlarz przekonywała też, że pan Ryszard musiał liczyć się z ryzykiem.

- Decydując się na taką inwestycję, poniósł ryzyko, licząc na zysk. Z żadnych danych nie wynika, by Piotr P. zamierzał kogokolwiek oszukać czy wprowadzić w błąd odnośnie któregokolwiek elementu umów sprzedaży - uzasadniała decyzję o umorzeniu śledztwa prokurator Katarzyna Szkudlarz. Zażalenie na jej decyzję złożył już pełnomocnik pana Ryszarda.

- To jest krzywdząca decyzja. Brak mi słów... - komentuje pan Ryszard

Czytaj też: Sprawa Ukrainki Oksany: Pracodawca Jędrzej C. jednak poniósł karę. Został skazany na rok więzienia w zawieszeniu i grzywnę 50 tys. zł

Tymczasem do naszej redakcji zgłosiła się kolejna osoba, która, jak twierdzi, miała być oszukana przez Piotra P.

- Miałam kilkadziesiąt tysięcy złotych oszczędności, które chciałam zainwestować. Znalazłam w internecie ogłoszenia Piotra P. Najpierw kontaktowaliśmy się mailowo. Wszystko wyglądało bardzo profesjonalnie. Byłam przekonana, że mam do czynienia z poważną firmą. Teraz zdaję sobie sprawę, że to była głupota

- opowiada pani Julia.

Zobacz też: Prokuratura od miesięcy chce postawić zarzuty znachorowi Jerzemu Z. Nie może tego zrobić, bo nie wiadomo gdzie przebywa. Śledztwo zawieszono

W 2017 roku za prawie 60 tys. zł kobieta kupiła łącznie prawie 60 tys. akcji Zakładów Mechanicznych Bumar-Łabędy oraz Tarchomińskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa.

- Wychodziło tak, że zapłaciłam 10 zł za jedną akcję Bumar-Łabędy oraz 50 zł za jedną akcję Polfy - mówi pani Julia. I dodaje: - Piotr P. zapewniał, że w każdej chwili będę mogła sprzedać te akcje, a on mi w tym pomoże, bo doradza też innym swoim klientom. Przekonywał, że warto poczekać ok. dwóch lat, a jak te spółki wejdą na giełdę, to wartość akcji wzrośnie. "Nakręcał" mi makaron, a ja dałam się nabrać.

Sprawdź też: Pedofil udawał wolontariusza. Mężczyzna molestował chorą na raka dziewczynkę. Został skazany na ponad trzy lata więzienia

Kiedy kobieta chciała sprzedać akcje, pojawiły się problemy. - Zbywał ten temat lub nie odbierał ode mnie telefonów. Na razie nie mam odzewu z jego strony - mówi pani Julia.

Kobieta zastanawia się nad ewentualnym skierowaniem sprawy do prokuratury.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.