Chińska cierpliwość też ma granice [ROZMOWA]
Chińczycy wciąż są zainteresowani inwestycją w Łodzi. Ale każdy miesiąc zwłoki oznacza, że ich cierpliwość, może ulec przewartościowaniu - mówi Tomasz Grzelak, prezes Hatrans Logistic.
Minęło trochę czasu od odwołania przez Agencję Mienia Wojskowego przetargu na sprzedaż terenu przy ul. Pryncypalnej. To teren, który interesuje was i waszego chińskiego partnera w kontekście budowy terminala kolejowego dla nowego Jedwabnego Szlaku. Czy rzeczywiście jest tak, jak głosiły niektóre tytuły prasowe, że Chińczycy zniesmaczeni odwołaniem przetargu już się z Łodzi wynieśli i nie interesuje ich ta inwestycja?
Nie, to nie jest tak. Przetarg został odwołany pod koniec listopada, a to jest już termin przedświąteczny, co zbiegło się z okresem wyjazdów świąteczno-noworocznych. W związku z tym przedstawiciele naszego chińskiego partnera pracujący w Łodzi, wyjechali na ten okres świąteczno-noworoczny. Jednak spotkania, które odbyły się jeszcze w końcówce 2016 roku, potwierdzają, że oni cały czas zainteresowani są inwestycją przy ul. Pryncypalnej. Czyli wszystko wciąż jest w grze.
Czy podano wam jakieś powody odwołania przetargu? Zaledwie kilka dni wcześniej rozmawiałem z wiceprezydentem Łodzi Ireneuszem Jabłońskim i on stwierdził, że czeka na rychłe rozstrzygnięcie, a tymczasem...?
Powód podany przez AMW jest jeden: analiza nowych zastosowań dla tego terenu.
Jak ta decyzja przez was i przez waszego chińskiego partnera została przyjęta?
Z zaskoczeniem oczywiście. To był przetarg ogłoszony w formule otwartej, a to wymaga przygotowań strategii. Wcześniej staraliśmy się wytłumaczyć Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, która jest na terenie o który zabiegamy, żeby stworzyć formułę tzw. przetargu łącznego. To jest reguła proinwestycyjna, gdzie strefa ekonomiczna negocjuje z inwestorami, którzy są zainteresowani inwestycją na terenie objętym strefą. Nie było jednak zainteresowania, a pojawiło się ogłoszenie o przetargu w formule otwartej. Idąc za ciosem przygotowaliśmy się i do tej formuły, zatem odwołanie przyjęliśmy z zaskoczeniem. Cóż, odbieramy to także w ten sposób, że być może AMW chce wrócić w ten sposób do formuły przetargu łącznego i potrzebuje trochę czasu na to, by z ŁSSE przygotować jakąś propozycję.
Tyle że to marnowanie kolejnych miesięcy, przecież od razu można było ogłosić przetarg łączny.
Ten teren leży w kręgu naszego zainteresowania, a także inwestora chińskiego, od 2014 roku. Odwiedziło go co najmniej 10 delegacji chińskich, a były to delegacje na poziomie miasta Chengdu, na szczeblu prowincji Syczuan, a były i delegacje biznesu. Lądowali na łódzkim Lublinku, by obejrzeć ten teren. Trwa to już ponad dwa lata. Zatem każdy kolejny miesiąc i kwartał powoduje, że ta cierpliwość po stronie naszych chińskich partnerów, którzy bardzo się starają, by to w Łodzi powstał ten terminal, może ulec przewartościowaniu. Cierpliwość ma przecież zawsze jakieś swoje granice.
Niektórzy politycy, zwłaszcza ci niechętni polityce ministra Antoniego Macierewicza, interpretują to w ten sposób, że pewnie Chińczycy już negocjują nową lokalizację w Czechach lub na Słowacji.
Nowy Jedwabny Szlak to jest wielki projekt, w Chinach został ogłoszony przez szefa państwa. Należy się zatem spodziewać, że ten projekt w ciągu najbliższych 5-10 lat będzie naprawdę mocno kontynuowany. W biznesie nie występuje próżnia. Jeżeli zatem nie uda się znaleźć miejsca w Łodzi, to na pewno chińskie podmioty będą szukać nowej lokalizacji. Ja sam odbyłem już kilka spotkań z zainteresowanymi innymi lokalizacjami w Polsce. Pojawiły się gminy i instytucje z innych województw w Polsce, które proponowały swoje tereny. Natomiast logistycznie nie są to tak atrakcyjne tereny, jak Łódź. W Łodzi mamy wyżynę logistyczną, ponad 800 firm tej branży i mamy nadzieję, że to wszystko będzie się jeszcze rozwijało. Mieliśmy także próby kontaktu ze strony niemieckich firm oraz słowackich, które słyszały o odwołaniu przetargu i szukają możliwości dotarcia do Chengdu, by zainteresować Chińczyków swoimi propozycjami.
Minister Macierewicz od którego wiele zależy jeśli chodzi o Łódź i jej rolę w projekcie nowego Jedwabnego Szlaku, miewał już takie stwierdzenia, że ów projekt miałby godzić w bezpieczeństwo Polski i strategiczne partnerstwo z USA. Jak Pan takie słowa odbiera?
Uważam, że MON, które jest bezpośrednim zwierzchnikiem AMW, ma na pewno wiedzę na temat takich strategicznych inwestycji. Ale z drugiej strony nie przeceniałbym tej inwestycji w suwnice i wózki do rozładowywania kontenerów, ponieważ w tej chwili w Polsce mamy kilkadziesiąt innych terminali, które zostały oddane w ciągu ostatnich lat. Myślę zatem, że gdyby Chińczycy rzeczywiście chcieli zrealizować tego typu inwestycję poza Łodzią, to pewnie część tych terminali byłaby zainteresowana sprzedażą części udziałów bądź wszystkich udziałów chińskiemu podmiotowi. Zresztą inwestycje chińskie związane z Jedwabnym Szlakiem to nie tylko terminale, ale z tego co wiem także baza turystyczna. Uważam, że jest możliwość stworzenia spółki joint-venture z przewagą polskiego kapitału. Łódź to jest olbrzymi ośrodek logistyczny, a nasza inwestycja nie wyklucza innych projektów z tym związanych. Oczywiście byłoby dobrze, by MON wskazywało na potencjalne niebezpieczeństwa, ale z nami nikt się nie kontaktował w tej formule. Natomiast zrozumienie po stronie chińskiej jest zupełnie inne. Oni sobie wyobrażają, że jest to być może wstrzymywanie tej dobrej współpracy. Mówię w tej chwili o moich kontaktach, trudno mi powiedzieć o tym co się dzieje na innych płaszczyznach. To kontakty biznesowe i tak to odbieram.
Jakie byłyby potencjalne zyski Łodzi? Pytam, bo podczas wizyty w Łodzi prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że on jest za formułą 16+1, ale dodał, że to nie może być tak, że „nic z tego nie możemy mieć”. Tak rzeczywiście jest, że Chińczycy więcej skorzystają niż my?
Mnie się wydaje, że dorobek czterech lat, bo od tylu lat propagujemy w Chinach Łódź jako centrum logistyczne, jest ogromny. Nie jest też tak, że ten dorobek i potencjał budzi zainteresowanie tylko ze strony firm logistycznych. Wielkie koncerny i światowe marki pilnie obserwują, czy w Łodzi uda się stworzyć taki przystanek na stałe. Dziś wymiana z Chinami jest bardzo duża, praktycznie rzecz biorąc produkcja, która jest realizowana chociażby w Łodzi, w 30-50 proc. oparta jest na podzespołach sprowadzanych z Chin. Na to nie mamy już wpływu, bo pewne gałęzie gospodarki w Chinach, jak właśnie elektronika,są na takim poziomie, że trudno byłoby przenosić produkcję podzespołów do Polski. Zatem stworzenie w Łodzi takiego logistycznego hubu to jest potencjał dla kolejnych inwestycji, które wykorzystywałyby te dostawy. W drugą stronę jest eksport, a Polska ma wciąż bilans 1:10 w relacji eksport import z Chinami. Ale obserwujemy, jak mocny potencjał w Chinach ma polska żywność. Zniesiono kolejne bariery, ta relacja się rozwija, a nasze pociągi są w zasadzie jedynym środkiem transportu, który może w miarę tanio dostarczyć w ciągu dwóch tygodni na rynek chiński tę żywność. Jednak korzyści byłyby zdecydowanie większe, niż tylko związane z logistyką i wynikające z nowych miejsc pracy. Terminal wywołałby duże zainteresowanie światowych firm Łodzią, co byłoby związane z możliwościami dostaw w jedną i drugą stronę.
Są i sceptycy: skoro to inwestycja warta 250 mln zł, to ta suma nie powala...
Sam projekt, przy tej wielkości którą zakładaliśmy na terenie przy Pryncypalnej, jest w granicach 200-250 miejsc pracy. Natomiast jestem przekonany, że wygeneruje on kolejne miejsca pracy przy tym zainteresowaniu, jakie budzi. My cały czas otrzymujemy zapytania, czy w Łodzi powstanie ten terminal, czy znajdzie się przy tym terminalu miejsce dla produkcji i nie są to wcale zapytania od firm chińskich, tylko światowych koncernów i firm europejskich.
Ma Pan jakieś przewidywania co do tego, kiedy sytuacja mogłaby się odwrócić i AMW znów wystawi ten teren na sprzedaż?
Chciałbym, by po okresie świąteczno - noworocznym, a w Chinach też była przerwa trzytygodniowa i wszyscy wrócili do pracy, móc spotkać się jeszcze raz i powiedzieć sobie czy to jeszcze jest możliwe. Jeżeli jest możliwe, to mam nadzieję, że taki sygnał mógłby z ŁSSE wypłynąć. Nasz chiński partner jest absolutnie gotowy do przyjazdu, zarząd jest polsko-chiński, spotkanie może się w każdej chwili odbyć. Sądzę, że marzec byłby bardzo rozsądnym terminem.
Ale ze strony ŁSSE a propos tego projektu wciąż pada jedno zdanie: „rząd chiński nie potwierdził jeszcze partnera w tym projekcie”?
Nie mam pojęcia, o jakim partnerze myśli ŁSSE. My w ciągu tej czteroletniej współpracy wybraliśmy sobie partnera do tego przedsięwzięcia. To jest partner, który jest udziałowcem polskiej spółki Euroasia Rail Terminals. To spółka celowa, która do tego jest stworzona. To jest podmiot polski, którego udziałowcem jest podmiot chiński. Nie wiem, czy należy to odczytywać, w ten sposób, że miałby być to podmiot państwowy chiński? Sam pan wspomniał, że nie jest to gigantyczna inwestycja. Zatem w tej chwili wydaje mi się, że te wszystkie przeciwności, które nas spotykają, wywołują chęć zastanowienia się, czy rzeczywiście tego typu potwierdzenie - a myślę teraz jak by to rozumieli Chińczycy - ma w ogóle sens. Pierwszy etap to jest zakup nieruchomości, a potem inwestycja urosłaby sześciokrotnie. Wtedy te środki, które zostałyby zaangażowane, zyskałyby poparcie strony chińskiej. My w swoich spotkaniach z ŁSSE i Ministerstwem Rozwoju mieliśmy do czynienia z kilkoma bankami, które uczestniczyły w tych spotkaniach. Natomiast wcześniej, podczas czerwcowej wizyty prezydenta Chin, te banki były oficjalnie uczestnikami podpisywania porozumień i umów. Te banki mają obsługiwać chińskie inwestycje. A skoro przedstawiciele tych banków uczestniczyli w spotkaniach dotyczących tej łódzkiej inwestycji, to rozumiem, iż jest to najlepsza forma poparcia.