Chojniczanka przegrała trzeci mecz rzędu. Musi rozbrzmieć dzwonek alarmowy

Czytaj dalej
Fot. Monika Smól
Tomasz Malinowskitomasz.malinowski@pomorska.pl

Chojniczanka przegrała trzeci mecz rzędu. Musi rozbrzmieć dzwonek alarmowy

Tomasz Malinowskitomasz.malinowski@pomorska.pl

Piłkarze Chojniczanki po trzecim tegorocznym meczu pozostają bez punktów. Różnica na strefą spadkową wynosi obecnie już tylko 4 punkty.

Trener Mariusz Pawlak zapowiedział po 2 porażkach, że w składzie drużyny na to spotkanie zajdą zmiany. I słowa dotrzymał; w środku obrony partnerem Kieruzela był Kostrzewa, w środku pola zagrali: Czerwiński i Grzelak, a w roli skrzydłowych wystąpili: Mikita i Feruga.

Mecz rozstrzygnął się w ostatnich minutach. A zaczęło się od niepotrzebnego faulu Lisowskiego na Wróblu (82. min.). Było to drugie kartkowe przewinienie i obrońca „Chojny” powędrował do szatni. Przy wyniku 1:1 goście „poczuli krew”. Zaatakowali zdecydowanie i przy pasywnej postawie całego zespołu gospodarzy zdobyli dwie zamykające mecz bramki. Dokonał tego Kozłowski, wychownek Gopła Kruszwica, który dał znakomitą zmianę.

A mogło być tak pięknie. Gospodarze nie rozpoczęli meczu od huraganowych ataków, lecz konsekwentnie szukali sposobu na zaskoczenie bloku defensywnego rywali. Oddali dwa strzały (Mikita w 10. min. i Kostrzewa w 17. - głową). Gdyby strzelcy wykazali więcej precyzji, Chojniczanka mogła znakomicie rozpocząć mecz.

Ale z upływem czasu gra miejscowych stawała się bez-barwa. Podopiecznym trenera Pawlaka brakowało piłkarskich argumentów, popełniali błędy techniczne, nie byli wystarczająco agresywni w środku pola. Stąd defensorzy Rozwoju dobrze radzili sobie z tymi schematycznymi atakami.

Piłkarze z Chojnic wiedzieli doskonale, że Rozwój zagraża najbardziej po stałych fragmentach. Ale praktycznych wniosków jakoś nie wyciągnęli. W pierwszej połowie, po centrze Szatana ktoś przysnął w strefie i Czerkas uderzył piłkę głową. Futbolówka odbiła się od wewnętrznej części poprzeczki i spadła za linią bramkową.

Po zmianie stron miejscowi zagrali bardziej energicznie. Ich ataki zaczęły się układać, ale brakowało skutecznego wykończenia. Dopiero w 62. min., po kanonadzie w polu karnym gości, piłka wpadła do bramki. Przytomność zachował Mikita. W kolejnych minutach „Chojna” przycisnęła. Bolesny cios rywalom zadać mogli Grzelak i Krzywicki, lecz nie trafili do bramki. Niewykorzystane okazje się mszczą, a że chojniczanie stracili gracza w polu, Rozwój to perfekcyjnie wykorzystał.

Opinia trenera


Mariusz Pawlak
Maciej Kostrzewa (trzeci od lewej) w 10. min. wyskoczył najwyżej i uderzeniem głową mógł otworzyć wynik. Stoper „Chojny” nie trafił.
Monika Smól Maciej Kostrzewa (trzeci od lewej) w 10. min. wyskoczył najwyżej i uderzeniem głową mógł otworzyć wynik. Stoper „Chojny” nie trafił.
- Zabrzmi to może przewrotnie, lecz był to najlepszy mecz z trzech dotychczas rozegranych. Po uzyskaniu wyrównania, mieliśmy około 25 minut znacznej przwagi i co najmniej dwie klarowne okazje. Niewykorzystane okazje mszczą się i... śnią po nocach. Z drugiej stronie byliśmy przygotowani, że Rozwój groźny jest przy stałych fragmentach. Zespół tymczasem reagował źle. Rozumiem frustrację kibiców i przepraszam ich. Na końcu winny jest zawsze trener.

Autor: Tomasz Malinowski

Tomasz Malinowskitomasz.malinowski@pomorska.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.