Chory Oliwier spotkał się z Ronaldo i drużyną Realu
Marzenie 8-letniego Oliwiera z Sąpolna spełniła Fundacja Trzeba Marzyć.
Dzisiaj Oliwier jest już w szpitalu na Dębinki w Gdańsku, gdzie dostaje siódmy cykl chemii. Jednak emocje po spotkaniu z idolem – Cristiano Ronaldo – jeszcze nie opadły...
– Gdy zadzwonił telefon z Fundacji Trzeba Marzyć z informacją o spotkaniu, nie mogliśmy w to uwierzyć – opowiada Marlena Płuciennik, mama Oliwiera.
– Poinformowano nas o nim trzy dni wcześniej. Mieliśmy być 1 listopada w Warszawie. Właśnie wtedy drużyna Realu Madryt przyleciała do Warszawy, aby w środę rozegrać mecz z Legią Warszawa. Do spotkania doszło w hotelu Bristol.
– To było więcej niż Oliwier się spodziewał. Zwłaszcza że, wypowiadając swoje marzenie, tak naprawdę nie wierzył, że się spełni. A tymczasem spotkał się nie tylko z Ronaldo, ale z całą drużyną Realu – mówi Rafał Dadej, prezes Fundacji Trzeba Marzyć w Sopocie.
– Okazało się, że piłkarskie gwiazdy to tak naprawdę mili, serdeczni i ciepli ludzie. Znaleźli czas nie tylko na zdjęcia i autografy, ale uściskali Oliwiera, życzyli zdrowia i obdarowali prezentami. Chłopak dostał koszulkę z autografami zawodników całej drużyny oraz szalik, a sam podarował Ronaldo gadżety swojego klubu, w którym jeszcze niedawno trenował – JFA Przechlewo.
– Emocje puściły, były łzy wzruszenia, jeszcze dzisiaj ciarki na kręgosłupie czujemy, gdy o tym pomyślimy – mówi pani Marlena.
– Uwierzyliśmy, że marzenia sie spełniają. Dlatego wierzymy, że to największe – wygrana walka o zdrowie Oliwiera – też się spełni. Nie może być inaczej... – tu głos mamy chłopca rwie się. Oliwier jeszcze w marcu tego roku śmigał po boisku. Był zawodnikiem klubu JFA Przechlewo, podobnie jak jego o rok starszy brat Wiktor. Losy ludzkie są jednak nieprzewidywalne...
Diagnoza: rak
Zaczęło się od oczu. – Pewnego dnia zobaczyłam, że Oli tak dziwnie patrzy: oczka zaczęły mu uciekać, patrzył jakoś tak bokiem – opowiada pani Marlena. Pierwsza wizyta u okulisty nie przyniosła diagnozy. – Myślę jednak, że pani doktor od razu wiedziała. Natychmiast umówiła nas do neurologa.
Ten skierował na rezonans. 8 marca usłyszeliśmy diagnozę: rak pnia mózgu – mama chłopca nie potrafi ukryć łez. Od tego czasu rozpoczęła się walka o zdrowie i życie chłopca. – Oli jest po kilku cyklach chemii, po radioterapii. Jest bardzo słaby, leczony sterydami, dlatego przytył. Porusza się na wózku. Niedługo kończą nam się możliwości leczenia w Polsce. Zostaje terapia protonowa w Monachium. Wierzymy, że się uda... – mówi mama.