Ciechocinek już widział film. Wszyscy obejrzymy od dzisiaj [zdjęcia, wideo]
Część scen do filmu „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” Janusza Majewskiego kręcono w uzdrowisku. Zaangażowano do niego prawie 200 statystów, w tym wielu seniorów. - Przygoda życia - wspominają dziś niektórzy.
Gdy w kwietniu ubiegłego roku zapowiadaliśmy przyjazd do Ciechocinka ekipy filmowej z reżyserem Januszem Majewskim na czele, napisaliśmy że zapowiada się kolejne ekranowe dzieło. Nie pomyliliśmy się. Film „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, na podstawie powieści Włodzimierza Kowalewskiego otrzymał na festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni Srebrne Lwy. Dziś wchodzi na ekrany w całej Polsce. Miesiąc przed premierą pokazano go około stuosobowej widowni na zamkniętym pokazie z okazji 30-lecia Miejskiego Centrum Kultury w Ciechocinku.
- Do dziś nie mogę uwierzyć, że dystrybutor zgodził się na ten pokaz - mówiła wówczas Barbara Kawczyńska, dyrektorka placówki.
Film przyjęto w uzdrowisku ciepło, ale z pewnym niedosytem. Bo choć akcja rozgrywa się w Ciechocinku w latach pięćdziesiątych, samego Ciechocinka na ekranie było niewiele... jak na apetyty ciechocinian. Zdjęcia kręcono też w Konstancinie (tamtejsza willa „gra” willę ciechocińską), w Nieszawie, a także w toruńskim Dworze Artusa. Wiele scen powstało w warszawskim studio.
- Cieszę się, że zobaczyliśmy naszą siedzibę na ekranie, choć było to tylko jej wejście z szyldem kawiarni „Kameralna” - mówi Marcin Zajączkowski, prezes zarządu Przedsiębiorstwa Uzdrowisko Ciechocinek S.A. Dodaje, że zdjęcia kręcono tu głównie wieczorem i nocą, toteż w niczym ekipa filmowa nie przeszkadzała.
„Zagrały” w filmie ciechociński Bristol, muszla koncertowa w parku Zdrojowym, deptak, Teatr Letni, a także mieszkańcy jako statyści.
- Więcej uzdrowiska ma być w czteroodcinkowym serialu telewizyjnym, który zmontowano z nakręconych scen - zdradził Włodzimierz Kowalewski, obecny na przedpremierowym pokazie.
Przyjechał do Ciechocinka z Andrzejem Halińskim, autorem scenografii do filmu i listem od nieobecnego Janusza Majewskiego, któremu choroba uniemożliwiła przybycie na pokaz. Reżyser dziękował władzom miasta, wszystkim służbom, statystom, mieszkańcom za pomoc w realizacji filmu. Ekipą opiekowało się biuro kultury, sportu i promocji miasta. Jego kierownik Janusz Hawik zdradza, że w sumie było to około 60 osób.
- Nie mieliśmy żadnych problemów. Świetnie współpracowało się nam z drugim reżyserem i wszelkie sprawy wymagające interwencji natychmiast były załatwiane - podkreśla.
Nie wszystkim statystom udało się wejść na przedpremierowy pokaz. Od znajomych dowiadywali się, czy wypatrzyli ich na ekranie czy nie.
- Jestem trochę rozczarowany, bo powiedziano mi, że nie było sceny ze mną jako kelnerem - nie ukrywa Kazimierz Korzeniewski, któremu w filmie przypadł, jak sam mówi, „epizodzik” kelnera w Bristolu. - Podawałem lód siedzącym przy stoliku filmowym Fabianowi i Modeście - tłumaczy. Samo statystowanie ocenia tak:
- To było ciekawe doświadczenie. Scenę w „Bristolu” powtarzano chyba sześć razy, bo albo nie zdjąłem zbyt współczesnych okularów, albo aktorzy mylili kwestie, albo ja podchodząc do stolika z lodem kłaniałem się nie tak jak trzeba - uśmiecha się. Brał udział także w scenach kręconych w ciechocińskim Teatrze Letnim. - Tu kręcono dłuższy fragment, gdy wchodziłem z żoną mojego kolegi po schodach do teatru - zdradza. Ma nadzieję zobaczyć to na ekranie, a także scenę kręconą w Toruniu. Mówi, że atmosfera na planie była miła, aktorzy i cała ekipa, to bardzo sympatyczne towarzystwo. - Duże wrażenie wywarł na mnie Maciej Stuhr, który mimo że był bardzo zmęczony, nie odmawiał swoich autografów i wspólnych zdjęć.
Ma też satysfakcję, że nie musiał korzystać z przygotowanych kostiumów z lat pięćdziesiątych. Na planie pojawił się we własnym ubraniu i nawet go za to pochwalono.
Na wieść o przyjeździe ekipy filmowej Grażyna Ochocińska, prezes Stowarzyszenia „Uniwersytet dla Aktywnych (tak nazywa się Uniwersytet Trzeciego Wieku w Ciechocinku) zaprosiła reżysera Janusza Majewskiego na spotkanie ze słuchaczami seniorami, on zaś zaprosił słuchaczy do udziału w filmie w roli statystów.
Barbara Bylicka mówi, że gdyby nie zmobilizowano członków uniwersytetu do statystowania, sama zapewne nie zdecydowałaby się na to. Była jedną z osób siedzących na widowni w scenach kręconych w Teatrze Letnim. Nie żałuje.
- To wspaniała przygoda. Przede wszystkim mogłam z bliska zobaczyć, jak wygląda praca na planie filmowym. No i był sympatyczny kontakt z aktorami. - Żartowali z nami, rozmawiali. Na mnie szczególnie wrażenie wywarł Rafał Królikowski, który jest bardzo dowcipny i z dużym dystansem do swojej osoby.
Trochę inaczej było z Anna Białowąs.
- Przed laty nie udało mi się dostać do grona statystów, gdy kręcono film w Nieszawie. Teraz też nie od razu trafiłam na plan. Najpierw usłyszałam w muszli koncertowej świetny koncert swingowy.
- Kręcono akurat sceny w parku Zdrojowym z udziałem zespołu Wojciecha Mazolewskiego. Tydzień później zgłosiłam się do ekipy i wybrano mnie na statystkę do scen w Teatrze Letnim. Miałam nawet taki epizod, że wchodzę do teatru nie z tłumem, tylko bocznymi schodami z partnerem, który biegnie do toalety - opowiada. Nie widziała jeszcze filmu. - Mówiono mi, że widać na ekranie moje plecy - śmieje się. Dodaje, że udział w filmie do świetne doświadczenie, a przede wszystkim możliwość poznania filmu od kuchni.
- To naprawdę ciężka praca. Tego dnia pracowaliśmy od piątej rana do dwudziestej pierwszej. Ale dbano o nas. Dostarczano nam na plan kanapki, napoje i obiad - wspomina.
Nie tylko ona mówi, że nie zdawała sobie sprawy, że na planie czasem jest więcej stania i czekania, na przykład na odpowiednią pogodę, niż kręcenia.
Jadwigę Grygo namówiła do statystowania jej wnuczka. Poszły na casting we cztery: ona, jej córka i dwie wnuczki. Wszystkie po wielu zdjęciach zostały statystkami.
- Nie myślałam, że w moim wieku spotka mnie jeszcze taka przygoda! - nie ukrywa. Ona też nie widziała jeszcze filmu.
- Wybieramy się do kina w niedzielę. Mam nadzieję, że nie wycięli sceny pogrzebu muzyka, kręconej w nieszawskim kościele. Siedziałam w pierwszym rzędzie jako płaczka - tłumaczy. - A jeśli pojawia się w filmie postać kuracjuszki z gazetą na ciechocińskim deptaku, to też jestem ja! Byłam też w tłumie przed Teatrem Letnim.
Pani Jadwiga podkreśla, że nawet gdyby nie zobaczyła się w flmie, to i tak sam udział w jego realizacji był dla niej wielkim przeżyciem. - Przecież jestem już starszą osobą, a tu taka superprzygoda - nie może się nadziwić.
Włodzimierz Kowalewski zdradził podczas przedpremierowego pokazu, że dzięki atmosferze, którą Ciechocinek zapewnił ekipie Janusza Majewskiego, film zawdzięcza drugi człon tytułu: „Po słonecznej stronie ulicy”. Książka, której wątki wykorzystano w filmie, nosi tytuł krótki: „Excentrycy”.
Kilka miesięcy temu, na planie filmu pisarz powiedział nam:
- Dla autora sama informacja, że jego powieść ma być sfilmowana, jest ogromną satysfakcją. Jestem pewien, że Janusz Majewski zrobi z tego bardzo dobry film.
Sam reżyser przyznał wówczas, że gdy kilka lat temu przeczytał książkę Kowalewskiego, od razu zrodził się pomysł przełożenia jej na film. Dlaczego zwlekał z realizacją tego pomysłu?
- Miałem wielu kandydatów do obsadzenia głównej roli Fabiana, w tym bardzo zapracowanego Macieja Stuhra. Czekałem z realizacją filmu, aż znajdzie dla nas trochę czasu - tłumaczył. Dodał, że często wpadał do Ciechocinka i tu spotykał się z Włodzimierzem Kowalewskim, który uzdrowisko znał z czasów, gdy był studentem polonistyki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Maciej Stuhr, odtwórca głównej roli Fabiana w czasie kręcenia zdjęć w uzdrowisku powiedział, że cieszy się z udziału w tym filmie, bo będzie w nim wiele muzyki jazzowej. I że jest pewien, że Janusz Majewski robiąc film o ponurych latach pięćdziesiątych, opowie o tamtym okresie z klasą, nikogo nie obrażając. Czy tak jest - przekonamy się już dziś, bo film wchodzi właśnie na ekrany. Także na ekran kina Zdrój w Miejskim Centrum Kultury w Ciechocinku.
O czym jest ten film?
Excentrycy czyli po słonecznej stronie ulicy
Film w reżyserii Janusza Majewskiegi, który jest także wspólnie z Włodzimierzem Kowalewskim współtwórcą scenariusza i dialogów.
W roli głównej - Maciej Stuhr, obok niego występują między innymi: Sonia Bohosiewicz, Natalia Rybicka, Anna Dymna, Wojciech Pszoniak, Wiktor Zborowski.
Zdjęcia: Adam Bajerski
Muzyka: Wojciech Karolak
Zanim rozpoczął się ciechociński przedpremierowy pokaz, autor „Excentryków” w rozmowie z „Pomorską” nie ukrywał, że to, co zobaczymy na ekranie, jest reżyserską wizją świata przedstawionego w książce i że w filmie zobaczymy tylko niektóre wątki powieści.
Akcja filmu rozgrywa się u schyłku lat pięćdziesiątych, głównie w Ciechocinku. Do mieszkającej tam kobiety (Sonia Bohosiewicz) niespodziewanie wraca z Anglii jej brat Fabian (Maciej Stuhr), emigrant wojenny, puzonista jazzowy i znakomity tancerz. Wraz z grupą miejscowych dziwaków i muzyków amatorów zakłada swingowy big band. Zespół odnosi sukcesy. Fabian poznaje Modestę (Natalia Rybicka), której proponuje śpiew. Razem występują, zostają kochankami. Zadają szyku modnym strojem, świetnie tańczą, bywają w najlepszych lokalach Torunia i Bydgoszczy, jeżdżą po Ciechocinku pięknym kabrioletem, przywiezionym przez Fabiana z Anglii. Modesta nagle znika. Dlaczego i co się jeszcze wydarzy - nie zdradzimy. Trzeba film obejrzeć.
Jedno jest pewne - świetna oprawa muzyczna, dzieło Wojciecha Karolaka, zadowoli z pewnością miłośników dobrej muzyki, a zwłaszcza swingu. Bo tak naprawdę jest to film o pasji muzykowania i o ludziach, którzy się tej pasji oddają bez reszty i bez względu na warunki, w których przychodzi im żyć. Warto też zwrócić uwagę na niektóre role drugoplanowe. To prawdziwe perełki!
W Ciechocinku film „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” będzie pokazywany na dwóch seansach dziennie od dziś do 26 stycznia włącznie.