Ciekawostki na temat kolęd. Felieton prof. Ryszarda Tadeusiewicza
Za nami już piękne święta Bożego Narodzenia, minął już także radosny sylwester i pełen zadumy Nowy Rok. Po poezji świąt wkraczamy już w prozę codzienności. Jednak coś nam z tych świąt zostało: kolędy!
Śpiewamy je często i chętnie, bo są melodyjne, radosne i silnie związane z tym właśnie obecnie przeżywanym okresem. Zgodnie z tradycją kościelną rozpoczęcie sezonu śpiewania kolęd powinno nastąpić na tak zwanej pasterce (mszy odbywającej się o północy z 24 na 25 grudnia) i powinno się zakończyć w dniu Chrztu Pańskiego - czyli pierwszej niedzieli po święcie Trzech Króli. Traktując to bardzo rygorystycznie, mielibyśmy prawo cieszyć się kolędami jeszcze tylko jutro i pojutrze!
Jednak polska tradycja poszerzyła ten okres i przyjmuje się, że sezon śpiewania kolęd kończy się 2 lutego (Święto Ofiarowania Pańskiego). No więc jeszcze sobie pośpiewamy!
Tradycja śpiewania kolęd wywodzi się jeszcze ze starożytnego Rzymu. W dniu 1 stycznia władzę w Rzymie przejmowali nowi konsulowie i ten dzień uznawano za początek nowego roku. Ustalił to w 46 roku p.n.e. Juliusz Cezar. Ten dzień wiązano ze słowem kalendae, oznaczającym początek nowego miesiąca. A ponieważ w dniu początku nowego roku ludzie składali sobie życzenia i odwiedzali się wzajemnie, śpiewając radosne pieśni, także owe pieśni były nazywane kalendae.
Zwyczaj tej przejęli także pierwsi chrześcijanie, którzy jednak ich śpiewanie przesunęli nieco w czasie i związali z dniem Bożego Narodzenia. Pierwsze kalendae, także te chrześcijańskie, były śpiewane po łacinie. Do rozwoju i utrwalenia kolęd przyczynili się benedyktyni, których zakon utworzył w 529 roku św. Benedykt z Nursji.
Do prostych ludzi pieśni nawiązujące do Bożego Narodzenia, ale także wywodzące się z pobożności ludowej, dotarły za pośrednictwem widowisk religijnych przedstawianych przez minstreli, w Polsce nazywanych rybałtami. Ponieważ przedstawiane przez nich jasełka były adresowane do ludzi nieznających łaciny, musiały pojawić się pieśni w językach narodowych, które w języku polskim zwykło się nazywać kolędami.
Pierwszą (jak się przypuszcza) kolędą w języku polskim była zapewne pieśń zaczynająca się od słów „Zdrow bądź, Krolu Anielski” (ortografia oryginalna). Tekst tej kolędy zapisał w 1424 roku w swoim kazaniu Jan Szczekny, profesor teologii na Uniwersytecie Krakowskim, spowiednik królowej Jadwigi, która ten uniwersytet szczodrze obdarowała.
Początkowo rdzennie polskich kolęd było niewiele, ale dość często korzystano z tłumaczonych na język polski kolęd Braci Czeskich. Natomiast wiele rdzennie polskich kolęd powstało na przełomie XVII i XVIII wieku. Pojawiła się wtedy między innymi piękna kolęda „W żłobie leży...”. Ponoć słowa tej kolędy ułożył znany kaznodzieja Piotr Skarga, a melodię zaczerpnięto z poloneza koronacyjnego króla Władysława IV.
Kolędy w narodowych językach powstawały oczywiście także w innych krajach. W Niemczech autorem tekstów wielu kolęd był twórca reformacji Marcin Luter. W Austrii, w małym miasteczku niedaleko Salzburga, w 1818 roku napisana została kolęda „Stille Nacht”, śpiewana teraz (w różnych językach) na całym świecie. W Anglii najstarsza jest chyba kolęda określana jako „Coventry Carol” stworzona w 1534 roku, ale śpiewana do dziś. We Francji dużym powodzeniem od XVI wieku cieszyła się kolęda „Les anges dans nos campagnes”, cechująca się śliczną melodią. Warto dodać, że w tej kolędzie po raz pierwszy użyto wersu „Gloria in excelsis Déo!”, używanego potem w kolędach na całym świecie.
Kolędy są piękne i są elementem naszej narodowej tradycji. Szopen tak je cenił, że fragment kolędy „Lulajże, Jezuniu!” umieścił w środkowej części Scherza h-moll op. 20.
Śpiewajmy je zatem, dopóki można!