Ciemne siły zysku
Felieton Wojciecha Szeląga z Polsat News
Wsiadłem do auta, odpaliłem silnik, włączyłem radio i po chwili było już jasne - największym zagrożeniem dla mnie, dla ciebie, dla nas są nie islamscy terroryści czy globalne ocieplenie. Są nimi przedsiębiorcy i bankowcy.
W pierwszej audycji zwykle spokojny dziennikarz o kojącym głosie tym razem wzniósł go, by zbesztać naukowca, który bada zaangażowanie firm w projekty społeczne. Tonem nie znoszącym sprzeciwu prowadzący dowodził, że badanie nie ma sensu, bo „firmy kierują się wyłącznie zyskiem”. „Nie do końca…” - szeptał w radiowym narożniku naukowiec. „Właśnie tak!” - triumfował gospodarz studia. „Zysk” - straszne słowo. Po ćwierć wieku wolnego rynku wciąż trzeba tłumaczyć, że zanim się ów zysk pojawi, przedsiębiorca musi: poznać nasze potrzeby, wpaść na pomysł, wyłożyć własne pieniądze lub zaciągnąć kredyt, znaleźć dostawców i pracowników, powiadomić nas - potencjalnych odbiorców - o swoim istnieniu i… pokornie czekać na nasz werdykt, bo ostatecznie to my, klienci, zdecydujemy własnymi pieniędzmi jaki (i czy w ogóle) zysk osiągnie. Wyłącznie zysk? Czy nie dostajemy nic w zamian? Najdziwniejsze, że dziennikarz pracuje dla prywatnego radia, a zatem dla… firmy. Zapewne byłby dotknięty opinią, że to co w niej robi, myśli i mówi - że wszystko to robi „wyłącznie dla zysku” swojego pracodawcy.
W audycji drugiej specjalista od finansów, niegdyś rządowa szycha, jak zwykle kwieciście opowiadał (innemu już) dziennikarzowi nieprawdopodobne nonsensy na temat problemu kredytów frankowych. Szkoda, że nie ma miejsca by zacytować wszystkie, zatem tylko jeden, najważniejszy: trzeba ograniczyć wpływ „bankowych oligarchów”, którzy w istocie od lat rządzą Polską, piszą politykom ustawy i manipulują nimi, jak ostatnio prezydentem Dudą. Może jakaś sugestia, by zaproszona do studia Alfa i Omega udowodniła tę śmiałą tezę? A skądże! Na kontach w bankach spoczywają pieniądze nie żadnych bankierów, a zwykłych Polaków i to ich los byłby zdaniem prezydenta zagrożony w razie przyjęcia zbyt radykalnego rozwiązania problemu „frankowiczów”. Specjalista od finansów oczywiście to wie, ale nie mówi, licząc - nie bez racji, niestety - na ekonomiczny analfabetyzm Polaków. Dziennikarz widocznie nie mówi, więc pewnie nie wie - a wiedzieć i mówić powinien.
W radio sprawa wydała się prosta - przedsiębiorcom wybije się z głowy zysk, bankowcom da po łapach i od razu wolnorynkowa gospodarka wstanie z kolan! Jak widać perspektywy dla dziennikarzy ekonomicznych z zacięciem edukacyjnym w Polsce są więcej niż obiecujące - czy także dla prywatnego biznesu to już nie jest takie pewne…