Ciężko jest żyć na ulicy
Klatki schodowe, komórki, dworce, zaułki - w środowy, lodowaty wieczór wraz z wolontariuszami szukałem bezdomnych. Ilu ich u nas jest?
Środa, 19.00. Na dworze minus 7 stopni, do tego lodowaty wiatr. Za chwilę wyruszę z moją drużyną na obchód kawałka centrum Gorzowa: od głównego skrzyżowania do dworców PKP i PKS włącznie. Sprawdzić mamy też kolejowe nisze i precyzyjnie wskazanych kilkanaście klatek schodowych. To nasz rewir. W sumie cały Gorzów sprawdzi niemal 60 osób podzielonych na 17 patroli. Trzeba zajrzeć w prawie 80 miejsc, gdzie mogą być bezdomni.
Wszystko w ramach ogólnopolskiej akcji. Przeprowadza się ją co dwa lata. Poprzednio, w 2015 r., w Lubuskiem naliczono 1013 osób bez dachu nad głową.
Pomocy trzeba chcieć
- Powodzenia - mówi koordynator Sebastian Staszak z Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie, gdy wraz z innymi wolontariuszami, policjantami, strażnikami miejskimi i strażakami wylewamy się potokiem z budynku przy ul. Jagiełły.
Na pierwszy ogień idą klatki przy ul. Sikorskiego. Szarpiemy za każde drzwi klatki, potem wdrapujemy się na samą górę.
Dowodzi strażniczka miejska Małgorzata Żołądkowska. To jej dziewiąty rok służby. Bezdomnych w mieście zna nawet z nazwiska. - Często mamy z nimi do czynienia. Staramy się pomagać, podpowiadać gdzie można dostać pomoc. Nie każdy jednak jej chce - mówi.
Za nią idzie Jolanta Makuchowska z Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie. W dłoniach trzyma plik kartek. To lista miejsc dla naszego patrolu plus ankiety, które musimy wypełnić z bezdomnymi. - Na co dzień robię w przemocy - mówi slangiem. Czyli pomaga rodzinom, w których źle się dzieje. Ale przecież bezdomność to jeden ze skutków problemów w rodzinie. Czyli też po troszę jej działka.
Grzanie na zapas
Obchodzimy wszystkie dostępne klatki, zaczepiamy mieszkańców, z pytaniem, czy gdzieś tutaj są bezdomni. Latarkami oświetlamy zaułki, zejścia do garaży, altany śmietnikowe. Potem sprawdzamy okolice kolejowych nisz przy ul. Składowej. Tu też nie ma nikogo. Choć widać jakby rozgrzebane legowisko. Także przy parkometrze i dawnym markecie koło dworca - pusto. - W taki mróz nikt by nie wybrał spędzenia nocy na ziemi - mówimy zziębnięci sami do siebie, a z ust leci para.
Na cieplutkim dworcu PKP niemal pusto: jeden podróżny, jedna strażniczka ochrony kolei. Bezdomnych brak. Za to na dworcu PKS spotykamy osobę bez dachu nad głową. To mężczyzna około 40. Stoi z potarganymi włosami przy grzejniku. Jakby chciał ogrzać się na zapas.
Tak się poskładało
Jola z GCPR-u sięga po ankietę. Z wyczuciem pyta o wiek (okazuje się, że bezdomny ma zaledwie 35 lat), wykształcenie (jest ogrodnikiem), ostatni meldunek (podgorzowska wieś). - Jestem bezdomny przez sytuację rodzinną - mówi mężczyzna. Tłumaczy, że rodzice się rozstali i żadne nie chciało z nim mieszkać.
- Przez alkohol też? - pytam wprost.
- Tak, piję - mówi bez ogródek.
Nie ma żadnych dochodów. Utrzymuje się z tego, co wyprosi u ludzi. Jak nie wyprosi, to nie ma co jeść i pić.
- Czego najbardziej panu potrzeba - pyta jeszcze Jola.
- Chciałbym się porządnie wyspać - mówi ze łzami w oczach. Dostaje od Joli i Małgorzaty dokładne wskazówki gdzie są ogrzewalnie i noclegownie i jak tam dojedzie. My zawieźć nie mamy go jak. Patrolujemy centrum pieszo. Ale na wszelki zgłaszamy do centrali, że na dworcu jest bezdomny. I ruszamy dalej.
Koniec o 23.00
Wracamy do miejsca zbiórki przy ul. Jagiełły jeszcze raz przez cały swój rewir. Znowu przechodzimy podwórkami pomiędzy ul. Sikorskiego i Pocztową, by raz jeszcze wypatrzyć bezdomnych. Trzęsiemy się z zimna. Nie umiem sobie wyobrazić, że ktoś spędza ten wieczór w śpiworze czy pod kołdrami gdzieś pod płotem.
Do sali przy ul. Jagiełły wpadamy jako pierwsi. Jola oddaje ankietę i zdaje raport z patrolu. Po nas zjawiają się kolejne ekipy z meldunkami o następnych zauważonych bezdomnych. Ostatni wolontariusze, strażacy, policjanci i strażnicy miejscy wracają z rewirów przed 23.00.
- Teraz trzeba wszystko zliczyć, zsumować. Myślę, że w piątek rano powinny być ostateczne wyniki - mówi S. Staszak.
Jak przed rokiem
Wstępnie S. Staszak szacuje, że w środowy wieczór w Gorzowie przebywało około 200 bezdomnych osób (zdecydowana większość w ogrzewalni i noclegowni). Taki sam wynik był w 2015 r. Wyniki dla całego woj. lubuskiego poznamy lada dzień.