Cimoszewicz: Kolejna kadencja rządów PiS będzie oznaczać urządzenie państwa na wzór Rosji i Białorusi
Egoizmy narodowe niszczyły Europę przez stulecia. Tylko coraz lepsze współdziałanie państw unijnych jest właściwym rozwiązaniem - mówi Włodzimierz Cimoszewicz.
Długo pana namawiano na start w wyborach do europarlamentu?
Nie, ponieważ uważałem, że te wybory są wyjątkowo ważne, zarówno ze względu na sytuację w Europie, jak i ich konsekwencje w kraju. W jednym z artykułów prasowych w grudniu zaproponowałem utworzenie koalicji wyborczej i było oczywiste, że trzeba to poprzeć własnym działaniem.
Przed Unią Europejską spore wyzwania, stąd decyzja „na tak”?
Dokładnie tak. Nie tylko Unia, ale cały świat zachodni musi sensownie zareagować na ogromne zmiany zachodzące w skali globalnej. Pojawiły się nowe mocarstwa gospodarcze, zmienia się układ sił, konkurencja staje się coraz trudniejsza. To ma swoje konsekwencje w Europie i USA - na rynku pracy i w polityce. Nie można zamknąć oczu lub wracać do przeszłości, trzeba się dostosować do nowych realiów.
Pan też uważa, że trzeba chronić UE przed eurosceptykami i populistami, których głos w Europie jest coraz bardziej słyszalny?
Tak, chociażby dlatego, że ich recepty są zabójcze. Egoizmy narodowe niszczyły Europę przez stulecia. Nie wolno tego powtórzyć. Tylko coraz lepsze współdziałanie państw unijnych jest właściwym rozwiązaniem.
Jakie jeszcze zadania stoją dzisiaj przed europejską wspólnotą?
Żeby skutecznie reprezentować nasze interesy i mieć wpływ na sytuację na świecie, potrzebna jest prawdziwa wspólna polityka zagraniczna. W relacjach z Rosją, Chinami czy USA nie należy dawać się rozgrywać, trzeba działać jednolicie. W sytuacji, gdy słabnie wiarygodność NATO, potrzebne jest wzmocnienie polityki bezpieczeństwa i obrony. Wreszcie, aby zapobiec narastaniu społecznego niezadowolenia będącego pożywką dla radykałów, trzeba stworzyć politykę społeczną Unii przyspieszającą zmniejszanie różnic w warunkach życiowych, zarówno między państwami unijnymi, jak i wewnątrz nich.
Dlaczego na miejsce startu wybrał pan Warszawę? Dzisiaj chyba jednak bliższe panu Podlasie.
Tu o wiele łatwiej o możliwość występowania, zarówno w lokalnych, jak i krajowych mediach. A przecież właśnie o możliwość kontaktu z obywatelami chodzi przed wyborami.
Jak pan ocenia swoich konkurentów? Jacek Saryusz-Wolski to polityk znany, tak w Polsce, jak i w Brukseli, dalej Robert Biedroń, Stanisław Tyszka, Adrian Zandberg - mocne nazwiska.
To chyba jedyne pytanie, na które nie odpowiem. Ważne jest, jak ich i nas wszystkich ocenią wyborcy.
Utworzenie Koalicji Europejskiej wydaje się bardzo dobrym posunięciem opozycji przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Brał pan udział w jej tworzeniu? Namawiał do zjednoczenia czy zostawił to liderom partyjnym?
Przedstawiłem publicznie pomysł, rozmawiałem z politykami, ale najważniejsze było to, co zrobili sami liderzy partii.
Jakie są, pana zdaniem, największe atuty Koalicji Obywatelskiej?
Mamy szanse dotrzeć do ogromnej większości proeuropejsko myślących rodaków. Bardzo duża część społeczeństwa słusznie jest zaniepokojona działaniami obecnego rządu, nieustannymi napięciami w relacjach z władzami Unii i innymi krajami, wpadkami politycznymi i utratą dobrego wizerunku Polski będącego często warunkiem skutecznego działania.
Macie także słabe punkty, prawda? Polskiemu Stronnictwu Ludowemu nie zawsze po drodze Sojuszem Lewicy Demokratycznej, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy światopoglądowe, a te nawet w wyborach do europarlamentu pojawiają się w debacie publicznej.
To nie jest łatwa koalicja, ale jest wyrazem politycznego rozsądku i odpowiedzialności. Gdyby nie było różnic, to byłaby jedna partia. To właśnie chęć i zdolność do porozumiewania się mimo różnic jest zaletą, zwłaszcza gdy w głównych kwestiach myślimy podobnie. A te dotyczą Europy i naszej pozycji w Unii.
Nie obawia się pan, że Wiosna Roberta Biedronia odbierze wam wyborców?
To jest fakt. Tak się dzieje. Szkoda, bo lepiej by było działać razem. Ale to nie od nas zależało.
Nie będziecie mieć łatwego zadania: Prawo i Sprawiedliwość kreuje się dzisiaj na partię bardzo proeuropejską. Przekona do siebie wyborców?
Kto ma niezłą pamięć, nie da się nabrać. Kto pamięta o usuwaniu flag unijnych, sporach z Parlamentem Europejskim, Komisją Europejską czy Trybunałem Sprawiedliwości, o wypowiedziach pana Dudy czy Morawieckiego nie wspomnę, wie, jaka jest prawda. Typowa ilustracja powiedzenia o diable, który przywdział ornat i na mszę dzwoni.
Też pan uważa, że jesteśmy „sercem Europy”?
Tego typu symboliczne sytuowanie się w centrum jest zawsze wynikiem kompleksu niższości. Geograficznie jesteśmy w środku, ale politycznie w tej chwili na marginesie.
Jak pan myśli, jaki jest prawdziwy stosunek Prawa i Sprawiedliwości do Unii Europejskiej? Bo sygnały płyną z tego środowiska sprzeczne: zwłaszcza na początku kadencji padło z ust polityków PiS, ale i samego prezydenta, wiele mocnych słów pod adresem UE, dzisiaj ta retoryka się zmienia.
Oni w ogromnej większości nie rozumieją współczesnego świata i współpracy międzynarodowej. Nie mają większego pojęcia o skutecznej polityce zagranicznej. Mają za to masę kompleksów skrywanych za agresywną postawą, kierują się anachronicznymi stereotypami. Dodatkowo krępują ich wartości i zasady Unii utrudniające łamanie rządów prawa i naruszanie praw i wolności.
Prezydent Andrzej Duda ponownie chce debaty o zmianach w konstytucji. Wśród pomysłów wymienił wpisanie do ustawy zasadniczej gwarancji udziału Polski w UE i NATO. Pana zdaniem to konieczne?
To nie jest konieczne i na ogół tego się nie robi, ale nie miałbym nic przeciwko temu. Niestety nie mam nadziei, że byłaby to okazja do poprawki umożliwiającej przyszłe przyjęcie euro. Ale może jakiś kompromis byłby jednak możliwy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień