Cios nożem w serce zakończył długą przyjaźń dwóch mężczyzn
Tragiczny finał miała kłótnia o niezwrócony dług w wysokości dwóch tysięcy złotych. Mariusz F. ps. „Żaba” zabił w Krakowie kolegę z dzieciństwa. Idzie do więzienia na 10 lat.
Do końca nie wiadomo, jaki był przebieg wydarzeń w mieszkaniu Mariusza F. ps. Żaba przy ul. Teligi w Krakowie, ale sąd uznał, że mężczyzna ciosem noża uśmiercił tam przyjaciela.
43-letni Mariusz i jego rówieśnik Jarek mieszkali na tym samym osiedlu i znali się od szkoły podstawowej. Pierwszy dorabiał w Danii jako budowlaniec, drugi nie był tak obrotny.
Mariusz wrócił akurat z zagranicznej wyprawy i 27 lutego 2020 roku pojawił się w mieszkaniu przyjaciela na ul. Lilii Wenedy. Pogadali, trochę popili, żaden z nich nie przypuszczał, że to ostatni dzień życia Jarka. Doszło do scysji na tle finansowym, bo Jarek był dłużny przyjacielowi dwa tysiące złotych, a pieniędzy na zwrot długu nie miał.
Policja, prokurator, a potem sąd drobiazgowo - można powiedzieć, że co do minuty - odtworzyli przebieg tamtego dnia, by mieć pewność, co się stało w mieszkaniu przy ul. Teligi w Krakowie. Wnikliwie sprawdzano, czy dwóch panów - Mariusza ps. Żaba i 42-letniego Macieja G. ps. Rolnik, którzy znajdowali się w lokum - można pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Trzeci bohater tej opowieści - Jarosław B. - już nic nie powie, bo padł ofiarą zbrodni.
27 lutego 2020 r.
Godzina 11.13
Jarek chaotycznie pisze na Messengerze do kolegi Darka: Żaba jest u mnie, coś ci mam przekazać Ma chętkę ci z...ebać, mnie prawie udusił.
Godzina 11.21
Darek dzwoni do Jarka, ale ten odpowiada, że nie może rozmawiać i oddzwoni.
Godzina 11.40
Matka Jarka wraca ze spaceru z psem. Mariusz mówi jej wtedy, że „przyłożył” Jarkowi, który jest mu winny pieniądze, ale już się dogadali i uzgodnili, że Jarek całą kwotę odda do końca 2020 roku w miesięcznych ratach po 200 zł, które będzie przekazywał matce Żaby.
Godzina 12. 25
Jarek dzwoni do Maćka ps. Rolnik, by przyjechał do Żaby na Teligi. Lokum na parterze - łazienka, przedpokój, kuchnia, jeden pokój - należy do matki Mariusza.
Godzina 12.30
Mariusz i Jarek docierają na miejsce, po drodze w sklepie kupują alkohol.
Godzina 12.51
Żaba dzwoni do Maćka. Gdzie ty jesteś?
Godzina 13.00
Matka Lucyna F. wychodzi do pracy - jest sprzątaczką na jednej z wyższych uczelni Krakowa. Komunikacją miejską dociera tam po 45 minutach.
Godzina 13.15
Do Żaby przychodzi jego syn Norbert po komórkę i widzi, że do lokum na Teligi po chwili dociera Maciek. To oznacza, że Mariusz i Jarek byli przez kwadrans sami. Prawdopodobnie wtedy Żaba zadał przyjacielowi dwa ciosy nożem. Jeden w plecy, a drugi w klatkę piersiową. Musiały być dość mocne, co wykazała sekcja zwłok. Nie ma jednak dowodów, że Maciek był świadkiem ataku lub o nim wiedział.
Godzina 13.55.
Mimo obrażeń ciała Jarek opuszcza mieszkanie przy ul. Teligi. Praktycznie nie krwawi. Udaje się do pobliskiej apteki. Podnosi ubranie i pokazuje rankę koło sutka, ale aptekarki mówią, że rana nie jest poważna. Nie przypuszczają, że Jarek potrzebuje pomocy, że kona. Odsyłają go do przychodni zdrowia tuż obok. Widzą, jak tam wchodzi.
Godzina 13.58
Jarek w rejestracji przychodni odsłania brzuch i rejestratorka widzi, że mężczyzna ma na ciele trochę krwi, odsyła go na na piętro do gabinetu zabiegowego. Jarek nie ma siły wejść po schodach, więc rejestratorka poleca mu wjechać windą. Przypadkowy petent pomaga Jarkowi wejść do windy.
Godzina 14.01
Jarek jest na I piętrze przychodni, zaczyna słabnąć. Widać wszystko na kamerze monitoringu. Upada przed gabinetem zabiegowym. Lekarz i inny pacjent pomagają mu się położyć na łóżku. Lekarz zauważa niekrwawiąca ranę pleców.
Godzina 14.10
Jarek dostaje wstrząsu krwotocznego, lekarz wzywa karetkę pogotowia, która zabiera rannego do Szpitala Uniwersyteckiego.
Godzina 14.30
Żaba i Rolnik też wychodzą z mieszkania. Są widziani na Teligi.
Godzina 15.00
Jarek umiera podczas operacji. Przyczyna zgonu: rana kłuta serca i wykrwawienie.
Godzina 17.00
Mariusz i Maciek wracają do mieszkania i zostają zatrzymani przez policjantów. Żaba trafia do aresztu tymczasowego, Rolnik - po wylegitymowaniu - jest na razie wolny. Funkcjonariusze nie wiedzą, że może mieć informacje o zbrodni. Drugi raz zostaje zatrzymany następnego dnia przed południem. Kryminalni mają już podstawowe informacje, co się stało, na trawniku przed blokiem odnajdują nóż należący do Mariusza, drugi - ze śladami krwi Jarka - jest w mieszkaniu na ul. Teligi.
Prawa i lewa komora
W tej historii zadziwiający jest zbieg okoliczności, o którym wypowiedział się biegły medyk sądowy. Mianowicie Jarek otrzymał cios nożem w prawą komorę serca, w której ciśnienie krwi nie jest zbyt duże. Gdyby dostał w lewą komorę, nastąpiłoby obfite krwawienie i szybki zgon, każdy mógłby zaobserwować, że mężczyzna jest ranny. Ale w tym przypadku było inaczej.
Ostrze uszkodziło prawą komorę i żadnego krwotoku na zewnątrz nie było, krew sączyła się do środka ciała. A drugi cios nożem w plecy nie uszkodził żadnych naczyń krwionośnych. Dlatego aptekarki, pani w rejestracji przychodni i lekarz zbagatelizowali stan mężczyzny, nie przypuszczając, że jest w stanie agonii.
„Rolnik” uniewinniony
To było też ważne w kontekście odpowiedzialności karnej Macieja G. ps. Rolnik. Prokuratura zarzucała mu, że utrudniał postępowanie karne, nie udzielił pomocy rannemu, nie wezwał służb ratunkowych lub policji. Sąd Okręgowy w Krakowie uniewinnił go od tego zarzutu, ale skazał za nielegalne posiadanie broni i narkotyków oraz prowadzenie auta mimo orzeczonego zakazu. Wyrok? Półtora roku ograniczenia wolności. Zdaniem sądu nie było dowodów, by był świadkiem ataku na Jarka lub by mógł przypuszczać, że mężczyzna jest ciężko ranny, skoro nie zauważyli tego inni ludzie, w tym lekarz. Trudno więc wymagać takiej fachowej diagnozy od laika. I to w dodatku nietrzeźwego.
Żaba skazany
Bardziej surowo potraktowano Mariusza F. Początkowo przyznał się do zbrodni. Nie umiał wyjaśnić, skąd krew ofiary w mieszkaniu i na jego skarpetce. Twierdził, że nie pamięta kłótni, a pytany o Jarosława B. stwierdził, że on po prostu „wyszedł z mieszkania”.
Nie kojarzył, by mu zadawał uderzenia nożem. Dodał, że pokrzywdzony był jego przyjacielem, ma żal za to, co się mu stało. Przed sądem zaprzeczał zarzutowi i twierdził, że „ciężko mu się przyznać do czegoś, czego nie pamięta”. Wcześniejsze przyznanie się tłumaczył tym iż policjanci powiedzieli mu, że w smsie do innego kolegi Jarek napisał wulgarnie, że Mirosław F. „w…ał mu dwie kosy”.
- Ja wtedy wziąłem wszystko na siebie - tak oskarżony się tłumaczył.
Kompanom z celi aresztu tymczasowego Żaba wspomniał, że w mieszkaniu doszło z Jarosławem B. do kłótni „o zwrot pieniędzy”.
Więzień 1: Mariusz F. powiedział mi, że dźgnął Jarka w trakcie kłótni, bo ten wisiał mu pieniądze. Mariusz był wtedy pijany i naćpany i dobrze nie pamiętał zajścia. Więzień 2: Mariusz dźgnął przyjaciela, a nóż wyrzucił w krzaki. Przyjaciel wyszedł i umarł po drodze.
Krakowski sąd wymierzył Mariuszowi F. 10 lat więzienia i nakazał zapłatę 100 tysięcy złotych matce zabitego Jarka za wyrządzoną jej krzywdę. Kobieta nie będzie już mogła liczyć na wsparcie syna na stare lata.
Zdaniem sądu wszystko wskazuje na to, że oskarżony wpadł w gniew, być może z powodu niezwróconych pieniędzy, ale może to było związane z zatargiem o innym podłożu. Mariusza F. obciążało działanie pod wpływem alkoholu, łagodził fakt, że przyznał się do winy i że nie był karany.
Karę Żaba ma odbywać w systemie terapeutycznym. Wyjdzie na wolność w 2030 roku.