Cisza przerywana płaczem i modlitwą. Jastrzębianie w żałobie po górnikach
Flagi z kirem opuszczone do połowy masztów, może zniczy przed bramą kopalni Zofiówka. Jastrzębianie opłakują tragicznie zmarłych górników. Modlą się za nich i ich rodziny w kościołach
Kiedy w ubiegłą sobotę zatrzęsło blokami w Jastrzębiu-Zdroju, pięcioro rodzinom górniczym zawalił się cały świat (w chwili zamykania dzisiejszego numeru ratownicy odnaleźli ciała czterech górników, a ostatniego z uwięzionych pod ziemią wciąż poszukiwano). Na 900 metrach pod ziemią uwięzieni zostali synowie, ojcowie, bracia, przyjaciele... Mimo ogromnego poświęcenia całego sztabu ludzi biorących udział w akcji ratowniczej, dramatycznego wyścigu z czasem i naturą, żaden z pięciu zaginionych w sobotę (5 maja) górników nie wróci już do domu.
To ogromna tragedia, która wstrząsnęła całym górniczym Jastrzębiem.
- Mąż i syn pracują na kopalni. Nie chcę w tej chwili powiedzieć na jakiej. To nie jest ważne. Cały czas miałam nadzieję, że ktoś jeszcze wyjedzie na górę, do swoich rodzin. To ogromny dramat. Trudno znaleźć jakiekolwiek słowo. W tych trudnych chwilach wszyscy jesteśmy razem, okazujemy wsparcie tragicznie naznaczonym rodzinom. Nie zostawimy ich samych - mówiła wczoraj przed bramą kopalni Zofiówka Barbara Kołodziejska.
Jak dziesiątki innych okolicznych mieszkańców, tak i ona pod banerem „Górnicy z Zofiówki, jesteśmy z wami” zapaliła znicz.
- To niewyobrażalna tragedia dla tych rodzin. Trudno naprawdę dobrać odpowiednie słowa. Dramat. Bardzo im współczujemy. Mój mąż zaczynał na Zofiówce, teraz pracuje na Pniówku. Zdajemy sobie sprawę, że ten los może spotkać każdego z nas - przyznała z kolei pani Aneta ze łzami w oczach.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień