Tylko nieprzewidziany zwrot akcji w kampanii mógłby wykluczyć Clinton i Trumpa z walki o prezydenturę
Niespodzianki nie było, liderzy Demokratów i Republikanów, Hillary Clinton i Donald Trump wyszli zwycięsko z tzw. superwtorku. Wygrali w prawyborach, które odbywały się jednego dnia w 11 stanach i choć do uzyskania nominacji jeszcze sporo czasu, to wszystko wskazuje na to, iż między Clinton i Trumpem rozegra się walka w listopadowych wyborach prezydenckich.
Nawet najlepsi specjaliści od amerykańskiej sceny politycznej nie chcą w tej chwili pokusicćsię o wskazanie wygranego wyścigu po najwyższy urząd w Stanach Zjednoczonych. Z jednej strony doświadczona Hillary Clinton, z drugiej miliarder, który obrał dobrą dobrą taktykę i przyciąga przesłaniem, że odbuduje potężną Amerykę i postawi na nogi gospodarkę. Jest przeciwnikiem obecnego establishmentu, co sprawia, że nawet liderzy jego partii, Republikanie niechętnie wskazaliby go jako kandydata na prezydenta.
Trump ma ogromne powody do zadowolenia, bo nie musi się już spodziewać odwetu ze strony bogatych braci Koch, największych darczyńców w kampaniach Republikanów, którzy nie tak dawno zapowiadali, że uruchomią fundusz, z którego środki pójdą na kampanię przeciwko Trumpowi.
Widać jednak bracia uznali, że kampania dyskredytacji Trumpa nie przynosi pożądanych rezultatów, wręcz przeciwnie jego popularność rośnie. Nie chcą więc bracia wyrzucać pieniędzy w błoto i nie zagrożą już Trumpowi.
Natomiast ma duże powody do niepokoju Hillary Clinton, bo amerykański Departament Sprawiedliwości ogłosił właśnie, iż udzieli immunitetu byłym pracownikom Departamentu Stanu, którym kierowała Clinton. Będą oni bezkarni, jeśli złożą zeznania w sprawie wycieku służbowych meili z prywatnego konta Hillary Clinton. Gdyby ta kryminalna sprawa doszła do sądu, wtedy kariera byłej sekretarz stanu mogła by lec w gruzach.
Autor: Kazimierz Sikorski