Przedszkole w Bieczu w gminie Brody nie nadaje się do użytkowania.
Wieść gruchnęła na początku miesiąca. W ubiegłym tygodniu doszło do spotkania władz gminy z rodzicami 19 przedszkolaków uczęszczających do oddziału przedszkolnego w Bieczu. Urząd, w zastępstwie wójta, reprezentowała sekretarz gminy, Halina Wysługocka. To ona zmuszona była przedstawić hiobowe wieści: budynek mieszczący przedszkole i bibliotekę w Bieczu jest w fatalnym stanie. Dach nadaje się do całkowitej wymiany. Podobnie okna. Sprawa wypłynęła w roku...2014 podczas inwentury budowlanej. Ten fakt oburzył mieszkańców najbardziej.
- Przez dwa lata nie zrobiono nic. Nie przygotowano się do remontu budynku, nie zabezpieczono na niego pieniędzy w budżecie. Nawet tych 60 tys, które zapisano pierwotnie,nikt nie wykorzystał. Przesunięto je na inne cele - mówi Tomasz Mazurkiewicz, ojciec dwójki dzieci. - Najdziwniejsze jest to, że dyrektorka placówki utrzymuje, że nic nie wiedziała o jej złym stanie. A teraz wnioskuje o likwidację oddziału.
Rodziców dziwi postępowanie gminy. Biblioteka jest centrum kulturalnym wsi. Nie ma innego miejsca, gdzie dzieci mogłyby spędzać czas podczas ferii i wakacji. Przedszkole na miejscu to ogromna wygoda. Mimo, że działa jedynie od 9.00 do 14.00. Dla pracujących rodziców to za mało. Ich prośby o wydłużenie czasu pracy oddziału pozostały bez odzewu. Obiecywano im jedynie rozważenie takiej możliwości. Teraz dowiadują się, że dzieci trafią prawdopodobnie do przedszkola w Brodach lub do świetlicy w Grodziszczu. Od niedawna trwa tam remont pomieszczeń sanitarnych. To także budzi mieszane uczucia. Tam można było zaplanować prace, a w Bieczu nie?
- Kłopot w tym, że wójt z nikim swoich planów nie konsultuje - twierdzi radny Roman Janczewski, który także brał udział w ubiegłotygodniowym spotkaniu. - Ludzie napadli na radnych, a tymczasem my o niczym nie wiedzieliśmy. A szkoda. Może w toku dyskusji udałoby się wypracować rozwiązanie, które usatysfakcjonuje wszystkich.
O losach feralnego budynku mówić nie chce sekretarz Halina Wysługocka. Wskazuje, że ten jest w rękach wójta. Jej zadaniem było jedynie porozmawiać o losach dzieci. Tu z kolei żadne wiążące decyzje nie zapadły. Konieczne będzie następne spotkanie z rodzicami.
Po co w takim razie było ich fatygować w ubiegłym tygodniu? By im obwieścić, że ich dzieci od dwóch lat regularnie bywają w budynku, którego stan techniczny pozostawia wiele do życzenia? - Widać wójt postanowił wziąć to ryzyko na swoje barki. - radny Michał Rudnicki przyznaje, że ma na temat przedszkola swoje zdanie. Woli je jednak zachować dla siebie. - Proszę mnie nie ciągnąć za język - uprzedza kolejne pytania.
Wójt Ryszard Kowalczuk zastrzega, że nie jest jego intencją likwidacja oddziału przedszkolnego w Bieczu. Jednak ze względu na zaistniałe okoliczności trzeba myśleć o jakiś rozwiązaniach, choćby tymczasowych. - Takim rozwiązaniem są przenosiny dzieci do świetlicy w Grodziszczu - mówi. - Jeśli uda się nam pozyskać pieniądze z zewnątrz, na boisku w Bieczu powstaną pomieszczenia w systemie kontenerowym. Znajdzie tam miejsce i biblioteka i przedszkole.
A co z dotychczasowym budynkiem? Wójt przyznaje, że wpierw należy oszacować koszty jego remontu. Dopiero wówczas można będzie mówić o przyszłości obiektu. - To prawdziwy skandal, że dotąd nikt się o niego nie zatroszczył - zauważa Tomasz Mazurkiewicz. - Są przecież rządowe programy wspierania czytelnictwa. Można napisać projekt, zdobyć pieniądze na remont. Tymczasem gmina nie wykazuje się żadnym zaangażowaniem. Biecz nie jest jej do niczego potrzebny. Wszystko tu popada powoli w ruinę. Biblioteka też pójdzie na zmarnowanie. A kontenery na boisku? To bez sensu. To boisko i tak jest już niewymiarowe.
Autor: Grzegorz Kozakiewicz