Co łączy Jarosława Kaczyńskiego z Winstonem Churchillem? „Niewdzięczność” wyborców...
Do dzisiaj powstają dysertacje na temat przyczyn porażki Winstona Churchilla w pierwszych po II wojnie światowej wyborach w Wielkiej Brytanii.
Churchill przegrał wybory w lipcu 1945 roku mimo, iż nie dopuścił do zajęcia wysp przez Niemców i pokonał Hitlera. Dlaczego Brytyjczycy okazali się tak niewdzięczni, zastanawiają się po dziś dzień historycy i politolodzy.
Nie jest to jedyny przypadek polityka czy też całej formacji politycznej, która mając niewątpliwe zasługi dla jakiegoś kraju, przegrywa wybory. Podobne zjawisko teraz można zaobserwować w Polsce, Nawet najwięksi przeciwnicy PiS muszą przyznać, że wiele projektów tej rządzącej partii zyskało poklask dużej liczby (jeśli nie większości) Polaków. Z drugiej strony można zaobserwować spadek notowań partii Kaczyńskiego (np. 24 kwietnia wg IBRIS PiS popiera 31,7 proc., a PO - 30 proc. wyborców). Inne wyniki też wskazują wyraźnie na coraz mniejszą odległość między Platformą Obywatelską i Prawem i Sprawiedliwością.
Wytłumaczeniem tego faktu jest seria politycznych wpadek PiS (porażka w Brukseli, sprawa Misiewicza, ucieczka profesora od Caracali, etc.
Jednak żadna z nich nie ma przecież większego znaczenia dla życia Kowalskiego, który często dostaje przecież dzięki PiS sporą sumę na dzieci, którego codziennie Danuta Holecka i Michał Rachoń informują w TVP, że wszystkie sprawy idą w dobrym kierunku.
To prawda, iż te wpadki PiS-u same w sobie nie mają większego znaczenia dla Kowalskiego, lecz ich powtarzalność z jednej strony i nachalna - rozpoznawalna przez Kowalskiego jako telewizyjna propaganda sukcesu, dezinformacja z drugiej - sprawiają, iż część umiarkowanego elektoratu PiS odwraca się od rządzących.
Z kolei sprawy typu Piotrowicz, Przyłębski zrażają do PiS część prawej strony tegoż elektoratu. To w sumie te kilka procent, które traci PiS.
Fatalna polityka personalna poczynając od ministra, a skończywszy na kierowniku powiatowej agencji, może spotęgować straty partii rządzącej.
Kaczyński - jak kiedyś Churchill - wygrał wojnę. Co więcej, wygrał już niejedną bitwę powyborczą, a mimo to może przegrać kolejne wybory, gdyż Polacy, jak kiedyś Brytyjczycy, zaczynają uznawać korzyści, które dzięki niemu uzyskali (np. 500 plus) za coś, co im się po prostu należy, zaś nakładające się na siebie wpadki partii rządzącej coraz silniej będą oddziaływać negatywnie na wyborców, co już teraz jest widoczne.
Ludzie mają krótką pamięć. Dlatego przegrywają także ci, którzy w przeszłości coś dobrego dla ludzi zrobili. Byle Misiewicz może okazać się dla elektoratu bardziej istotny niż 500 plus.