Co ma piernik do wiatraka, co ma caracal do tupolewa
Każdy wie, że są w życiu rzeczy ważne i rzeczy błahe. Problem w tym, że w dzisiejszej polskiej polityce czasem trudno odróżnić jedne od drugich. Tym bardziej, że politycy rozgrywają je na swoje sposoby, a media, niestety, nadają rozgłos temu, co spotka się z zainteresowaniem odbiorcy.
Wydawało się, że sprawa Wacława Berczyńskiego, byłego już szefa podkomisji smoleńskiej i przewodniczącego Rady Nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi (także byłego), który naopowiadał, że to on „wykończył” caracale, to jakiś rodzaj mitomanii i szybko przestanie przykuwać uwagę mediów. Tak się jednak nie stało i słusznie. Co więcej, okazało się, że obydwie funkcje Berczyńskiego miały ze sobą związek. To przecież w łódzkich zakładach budował sobie makietę tupolewa, żeby ją sobie później eksperymentalnie wysadzić.
Dziś Platforma rozrabia politycznie sprawę dostępu Berczyńskiego do dokumentów przetargowych na śmigłowce, a przed kamerami bryluje poseł Cezary Tomczyk z Sieradza. Fakt, że poseł Tomczyk robi za gwiazdę niemal codziennie, ale jeśli pominąć gwiazdorstwo, to jest akurat sprawa, która musi być rzetelnie zbadana.
W sprawie Berczyńskiego stało się do tej pory kilka rzeczy dziwnych. Po pierwsze, sam bohater nieoczekiwanie zrezygnował z pełnionych funkcji i tyle go w Polsce widzieli. Po drugie, Antoni Macierewicz, który potrafił bronić Bartłomieja Misiewicza jak niepodległości, z Berczyńskim pozwolił sobie na walkowera. Jak nie Macierewicz. Dlaczego? Po trzecie, Ministerstwo Obrony Narodowej, bez żadnych wykrętów dopuściło grupę posłów Platformy do przejrzenia dokumentów dotyczących przetargu na śmigłowce.
Dalsze wydarzenia przynoszą tyle samo odpowiedzi, co kolejnych pytań. Posłowie PO ujawnili w tym tygodniu, że ich zdaniem Wacław Berczyński, Kazimierz Nowaczyk i Bartłomiej Misiewicz nie byli upoważnieni do dostępu do akt przetargu. MON skontrował, że upoważnienia mieli - od ministra Macierewicza. Czy to zamyka sprawę? Wcale nie. Rodzi się pytanie po co Wacławowi Berczyńskiemu i Kazimierzowi Nowaczykowi był dostęp do akt przetargu? Chcieli sprawdzić wpływ zakupu caracali na właściwości lotne samolotu typu Tupolew Tu-154M?
Sprawę powinna zbadać prokuratura, wezwać Wacława Berczyńskiego i orzec, czy to co mówił, to zwierzenia mitomana, czy próba dowartościowania się oparta na solidnych podstawach.
Wokół całej tej sprawy unosi jeszcze aura niestandardowych - tak to nazwijmy - zachowań szefa MON. Już jesienią ubiegłego roku mówił w Łodzi, że armia dostanie amerykańskie śmigłowce Black Hawk. Zanim uruchomiono nowe postępowanie.