Co Polacy myślą o rządach PiS? Nasz sondaż
Platforma goni Prawo i Sprawiedliwość, do Sejmu weszłaby też lewica, a konkretnie SLD, na które zagłosowałoby ponad 5 procent respondentów. Obok nich przy Wiejskiej znaleźliby się ludowcy i posłowie Ruchu KUKIZ’15. A co do wyborów prezydenckich - tu liczyłoby się dwóch graczy: Andrzej Duda i Donald Tusk.
Sondaż zrobiony dla Polska Press powinien być ostatnim dzwonkiem ostrzegawczym dla partii rządzącej, potwierdza bowiem widoczny od kilku tygodni trend - wzrasta poparcie dla Platformy Obywatelskiej. Gdyby wybory parlamentarne odbyły się dzisiaj, 34,3 procent respondentów zagłosowałoby na Prawo i Sprawiedliwość, 26,2 procent - właśnie na Platformę Obywatelską, 10,8 procent - na Nowoczesną. Do parlamentu wszedłby także Ruch KUKIZ’15 z 9,8 procentowym poparciem, Sojusz Lewicy Demokratycznej (5,5 procent poparcia), Polskie Stronnictwo Ludowe (5,2 procent poparcia) - pod progiem znalazłaby się Partia Razem (3,7 procent poparcia).
Poparcie dla PO rośnie kosztem Nowoczesnej, ale jednocześnie coraz mniej Polaków oddałoby głos na Prawo i Sprawiedliwość, bo partia Jarosława Kaczyńskiego osiągała już 37 procentowe poparcie.
- Na odpływ elektoratu z Nowoczesnej do Platformy Obywatelskiej wpływ miały trzy czynniki: kompromitacja Ryszarda Petru, tzw. efekt Tuska i poczucie, że zostały wygaszone konflikty w samej Platformie - ocenia prof. Kazimierz Kik, politolog.
Rozwijając tę myśl - chodzi o słynny sylwestrowy wyjazd lidera Nowoczesnej na wakacje z partyjną koleżanką, podczas gdy pozostali posłowie opozycji okupowali salę plenarną. Temat Donalda Tuska powrócił z kolei podczas szczytu w Brukseli, kiedy to polski rząd był jedynym, który nie zagłosował za kandydaturą Tuska ubiegającego się o stanowisko szefa Rady Europejskiej na drugą kadencje. Stanowisko Polski odebrało zostało jako błąd, dyplomatyczna porażka, właściwie całkowity blamaż, za to Donald Tusk powrócił na pierwsze strony gazet. Rzeczywiście, wydaje się też, że Grzegorz Schetyna nieco uspokoił nastroje wewnątrz Platformy, w każdym razie ci, którzy kontestowali jego przywództwo zostali skutecznie uciszeni albo znaleźli się poza partią, żeby wspomnieć chociażby Michała Kamińskiego czy Stefana Niesiołowskiego.
Na spadek notowań Prawa i Sprawiedliwości może nakładać się kilka czynników: zamieszanie w polskiej armii, w polskim wymiarze sprawiedliwości, w polskiej dyplomacji, w systemie edukacji, wreszcie w samorządach. Grup społecznych, którym naraziła się partia rządząca jest całkiem sporo. Do tego dochodzą wpadki wizerunkowe, żeby wspomnieć tę jedną z największych, a mianowicie osobę Bartłomieja Misiewicza.
Platforma zyskuje kosztem Nowoczesnej. Jak mówią politolodzy, to między innymi efekt kompromitacji Ryszarda Petru
- Pan Bartłomiej Misiewicz winien czy nie, stał się symbolem nieeleganckiego sposobu funkcjonowania władzy. Jest zbyt młody, żeby być takim nawisem na wizerunku całej partii. Jeśli sprawa dotyczyłaby doświadczonego ministra, tak zwanego politycznego wyjadacza, wtedy szef patrzy na to inaczej. Ale jeśli taki nawis zdarza się młodemu człowiekowi, to nikt nie chce tego tolerować - taka sytuacja powoduje pewną nerwowość w każdej partii. Każdy minister jest pytany: „A co pan w tej sprawie myśli?”. To nie jest wygodna sytuacja. Media, nawet te, które sprzyjają rządowi widzą, że nie da się uciec do przodu bez pewnego przykrycia sprawy. Stąd takie komentarze w partii, że jeśli chce się być kimś ważny, to nie szaleje się po dyskotekach, a jeśli się do nich chodzi, to prowadzi się studenckie życie i tyle, jest się poza polityką - mówiła nam w ostatnim wywiadzie Elżbieta Jakubiak, była minister w rządzie PiS, była szefowa Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I dodała: „To były dwa lata napięcia, oni nie dostali nawet stu dni na objęcie rządów, od początku była jazda bez trzymanki. Po dwóch latach zawsze przychodzi mały kryzys.”
To zmęczenie, zadyszkę widać coraz wyraźniej. Platforma Obywatelska wygrałaby z Prawem i Sprawiedliwością w woj. pomorskim, łódzkim, lubuskim, wielkopolskim, dolnośląskim, kujawsko-pomorskim. Ale też, jak wynika z naszego sondażu, więcej pytanych (w sumie ponad 40 procent) rządy Prawa i Sprawiedliwości w odniesieniu do obietnic składanych półtora roku temu ocenia zdecydowanie albo raczej negatywnie.
(kliknij, aby zobaczyć mapę w pełnej rozdzielczości)
- Myślę, że na ten spadek notowań nakłada się jeszcze jeden czynnik. Proszę zauważyć, rośnie poparcie dla lewicy: i dla SLD, i dla Partii Razem. Moim zdaniem, nastąpił odpływ elektoratu socjalnego od Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście, ten elektorat dostał i program „500 plus” i program „Mieszkanie plus”, ale to elektorat bardzo proeuropejski. I w tym właśnie elektoracie panuje przekonanie, czy też lęk, że rząd próbuje nas wyprowadzić z UE - zauważa prof. Kazimierz Kik.
Tę diagnozę potwierdzałyby wyniki naszego sondażu, z którego wynika, że aż 47,8 procent respondentów uważa, iż pozycja Polski w UE podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości osłabiła się. To ponad dwa razy więcej od tych, którzy uważają, że się wzmocniła. Kiedy kilka tygodni temu, jeszcze przed szczytem w Brukseli, rozmawiałam z Włodzimierzem Cimoszewiczem, byłym premierem, byłym ministrem spraw zagranicznych i pytałam, czym może się skończyć polityka zagraniczna prowadzona przez rząd Beaty Szydło, usłyszałam w odpowiedzi: „Utratą wpływów. Na wszystko: na podział pieniędzy, na politykę zagraniczną np. w sprawie Rosji, na decyzje NATO. To zupełne nieporozumienie, że twarda retoryka dobrze służy własnym interesom. Retoryka i działania zrażające partnerów i sojuszników po prostu pozbawiają zdolności do utrzymywania ich poparcia. (…) W ostateczności możemy utracić prawo do udziału w głosowaniu w Radzie Europejskiej, ale nie to jest najważniejsze. Wystarczy, że będziemy traktowani jak trochę zadżumieni i trochę stuknięci. Nikt nie będzie nas traktował na serio, wszyscy będą pilnować, żebyśmy znowu nie wykręcili jakiegoś numeru paraliżującego wspólnotę. To przełoży się na zaufanie ekonomiczne. Zresztą, już obecne posunięcia fiskalne i dalsze zapowiedzi spowodują oczywisty spadek zagranicznych inwestycji, bez których gospodarka leży. Społeczne konsekwencje tego łatwo sobie wyobrazić. Proszę przyjrzeć się obecnej sytuacji gospodarczej Węgier”.
Takich opinii nie brakuje w debacie publicznej, a wyborcy nie oglądają wyłącznie telewizji publicznej i nie czytają jedynie gazet sprzyjających partii Jarosława Kaczyńskiego, więc ten lęk, o którym mówił prof. Kazimierz Kik, może znajdować potwierdzenie w diagnozach wielu ekspertów i polityków.
Głosy poparcia dla poszczególnych partii rozkładają się niemal po równo między kobiety i mężczyzn. Wyjątek stanowi partia Wolność, Ruch Narodowy i Partia Razem (tu więcej głosów oddali mężczyźni - odpowiednio 68,4 procent, 63,2 procent i 56,3 procent). Kobiety chętniej niż mężczyźni oddałyby za to głos na Nowoczesną i Platformę Obywatelską - w pierwszym przypadku stanowią 56,7 procent głosujących na tę formację, w drugim - 55,9 procent.
Miasto zdecydowanie głosuje na Nowoczesną, Platformę Obywatelską, Partię Razem, partię Wolność, Ruch Narodowy, Sojusz Lewicy Demokratycznej. Wieś zagłosowałaby na Polskie Stronnictwo Ludowe, Prawo i Sprawiedliwość oraz Ruch KUKIZ’15.
To tendencja stała, widoczna od wielu lat - wieś uchodziła i uchodzi za tę bardziej konserwatywną, tradycyjną, w wyborach zawsze stawiała na PiS albo na Polskie Stronnictwo Ludowe, chociaż nie jest tajemnicą, że ludowcy w ostatnich latach stracili, ze to Prawo i Sprawiedliwość zdobywa, a na pewno zdobyło przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi polską wieś.
Jeżeli chodzi o upodobania polityczne w poszczególnych grupach wiekowych, to widoczny jest trend obserwowany już od kilku lat: ludzie młodzi, w przedziale wiekowych od 18 do 29 lat głosują na partie spoza mainstreamu. Najwięcej na Ruch Narodowy, bo młodzi stanowią tu 59,6 procent głosujących, dalej jest Ruch KUKIZ’15 - 40,0 procent głosujących,. Wreszcie na partię Wolność (34,2 procent głosujących), Partię Razem (33,5 procent głosujących), wreszcie na Nowoczesną (28,5 procent głosujących). W przedziale wiekowym 30-44 lata najpopularniejsza jest partia Wolność, Partia Razem, Ruch KUKIZ’15, Polskie Stronnictwo Ludowe i Platforma Obywatelska. Największy odsetek wśród głosujący osób powyżej 60 roku życia ma z kolei Prawo i Sprawiedliwość (35,1 procent), Polskie Stronnictwo Ludowe (35,2 procent) i Mniejszość Niemiecka (36,2 procent).
- Ten duopol PiS-PO w jakimś stopniu się wyczerpał, debata publiczna między tymi partiami przerodziła się w prymitywny spór, który nie jest sporem idei. Partie mainstreamowi odpuściły ten przedmiot debaty. Młode pokolenie ma tego dość, ono nie ma żadnych skojarzeń z czasami Peerelu, czy nawet z początkiem lat 90. Więc dla nich to pusta przestrzeń - ocenia prof. Jacek Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Inna sprawa, że elita polityczna świata jest niesłychanie mizerna i młodzi też to widzą - dodaje profesor.
Młodzi mają dość partii mainstreamowych. Dla nich spór między PO i PiS nie ma nic wspólnego ze sporem idei
Swego czasu w „Dzienniku Gazecie Prawnej” prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny zaapelował; „Rośnie fundamentalistyczny radykalizm w młodym pokoleniu Polaków. Módlmy się, by jak najszybciej wyemigrowali, dzięki czemu ochronimy porządek”. Te słowa odbiły się szerokim echem w debacie publicznej, były mocno krytykowane, ale też prof. Czapiński od dawna wskazuje na radykalizowanie się młodych ludzi.
Rozmawiałam na ten temat z Janem Śpiewakiem, przedstawicielem młodego pokolenia, działaczem społecznym zaangażowanym między innymi w sprawy samorządowe stolicy. Pytałam, czy rzeczywiście jego rówieśnicy są tak konserwatywni.
„Przekaz tamtej strony, nazwijmy ją liberalną, jest taki: „Weź kredyt, zmień prace, bogać się”, ale nie wszyscy są w stanie zmienić pracę i wziąć kredyt. Nie jest to żadna tożsamościowa propozycja dla młodych ludzi. Nie jest to żaden pomysł na opowiedzenie historii ostatnich 25 lat, odnalezienie się w tej nowej Polsce. W tę pustkę ideową, indywidualizm, kult egoizmu, który proponowała tamta strona, ta druga wniosła pomysł, bardzo wykluczający, ocierający się o ciężki nacjonalizm, ale jednak jakiś pomysł. Znaleźli się w nim między innymi żołnierze wyklęci, czy Armia Krajowa. Prawica tę ideę pielęgnowała bardzo długo i konsekwentnie, budowała wokół niej wspólnotę, zapewniała poczucie przynależności. W tym samym czasie druga strona myślała, że będziemy budować drogi, sprowadzać samochody z Niemiec, brać kredyty na 40 lat i wszystko się jakoś ułoży. To pokazuje krótkowzroczność i jej wąskie horyzonty. Więc absolutnie nikt nie powinien się dziwić, że nagle młodzież jest taka konserwatywna. Obóz liberalny bardzo ciężko na to zapracował.” - tłumaczył spokojnie. I pewnie wiele w słowach Jana Śpiewaka racji.
Ale zostawmy już wybory parlamentarne. Jeśli chodzi o wybory prezydenckie, według sondażu przeprowadzonego dla Polska Press w grze pozostaje tak naprawdę dwóch zawodników: na Andrzeja Dudę zagłosowałoby 37,4 procent głosujących, na Donalda Tuska - 25,8 procent.
Na Andrzej Dudę zagłosowałoby więc zdecydowanie mniej Polaków, niż jeszcze dwa lata temu podczas wyborów prezydenckich. Ale też lista zarzutów kierowanych pod jego adresem jest długa - a sprowadza się do stwierdzenia, że to prezydent nie samodzielny, wykonujące polecenia swego zaplecza politycznego, a konkretnie Jarosława Kaczyńskiego, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków, jak to obiecywał w kampanii. Wielu twierdzi, że symbolem prezydentury Andrzeja Dudy będzie długopis, bo prezydent podpisuje wszystkie ustawy, jakie trafiają do kancelarii prezydenta z parlamentu. Są też inne, równie mocne spostrzeżenia, co do prowadzonej przez niego polityki, a raczej co do rezygnacji z funkcji przypisywanej prezydentom.
„Sądzę, że Andrzej Duda boi się Macierewicza. Zrezygnował zupełnie ze swoich kompetencji, czy chociażby publicznego wyrażania dystansu wobec tego, co robi Macierewicz. Wojsko jest niesłychanie rozczarowanie. Ważnym powodem odejść tych wszystkich ważnych dowódców, wspominał o tym gen. Różański jest fakt, iż głęboko rozczarowali się Andrzejem Duda, widzą, że wojsko nie ma zwierzchnika sił zbrojnych. Zwierzchnik sił zbrojnych oddaje się narciarskim rozrywkom, a w żaden sposób nie angażuje się w sprawy wojska. Wysyła swoich urzędników do mediów, żeby mówili, iż wszystko jest w porządku w jego kontaktach z Macierewiczem. To rujnuje wizerunek prezydenta w armii, a budził bardzo duże nadzieje. Pamiętam to, bo pierwsze miesiące jego prezydentury, to były także ostatnie miesiące mojego urzędowania i wiem, że wielu żołnierzy wyrażało nadzieję, że prezydent stanie na wysokości zadania, że tak jak to zawsze robili prezydenci - Komorowski, Kaczyński, Kwaśniewski, czy Wałęsa - będzie z wojskiem. Ale Andrzej Duda z wojskiem nie jest, zrezygnował z roli zwierzchnika sił zbrojnych” - mówił mi w ostatnim wywiadzie Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej. Rzeczywiście, trudno nie odnieść wrażenia, że minister Macierewicz zdominował prezydenta Dudę, w każdym razie ten zdaje się akceptować wszystkie jego „ekstrawagancje”.
Oczywiście, jak słusznie zauważa Leszek Miller, wszystko zależy od tego, czego oczekuje się od prezydenta. „Ja jestem zwolennikiem systemu kanclerskiego, co w konsekwencji oznacza rozszerzenie uprawnień premiera i zawężenie kompetencji prezydenta, nawet tych, które dziś posiada. W parze z tym prezydent byłby wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, a nie w głosowaniu powszechnym. Zadania prezydenta powinny ogniskować się wokół funkcji ceremonialnych i politycznej aktywności jedynie w okresach kryzysów rządowych. (…) Realne rządzenie powinno mieć miejsce na linii premier - rząd - większość parlamentarna” - mówił mi swego czasu były premier.
Na Andrzeja Dudę zagłosowałoby dzisiaj mniej osób niż dwa lata temu. Nie wszystkim podoba się prowadzona przez niego polityka
Profesor Kazimierz Kik zauważa, że prezydent nie ma właściwie innego wyjścia, musi wspierać swoje zaplecze polityczne, nie przeszkadzać swojej formacji. Inaczej - przyjaciele go zostawią, a wrogowie nie kupią. - Jeżeli utrzyma spokojną prezydenturę, jeżeli na rok przed wyborami prezydenckimi zacznie budować swoje zaplecze polityczne - nie jest bez szans. Przed Donaldem Tuskiem bardzo trudny okres: Brexit, nowy projekt, jakim staje się Unia Europejska. Nie wiadomo, czy Tusk z tej próby wyjdzie zwycięsko, Herkules by nie dał rady - zauważa prof. Kik.
Są też inni kandydaci: na Roberta Biedronia, Pawła Kukiza, Janusza Korwin-Mikkego, czy Ryszarda Petru głosowałyby przede wszystkim osoby młode, między 18 a 29 rokiem życia, te nieco starsze na Kukiza, Donalda Tuska, Biedronia, Janusza Korwin-Mikkego, osoby po sześćdziesiątce stawiają za to na Władysława Kosiniaka-Kamysza i Andrzeja Dudę.
Do wyborów parlamentarnych zostało jeszcze trochę czasu, ale polska polityka jest mocno dynamiczna, więc wiele może się zdarzyć. Jeśli jednak PiS chce odbudować swoje poparcie musi ruszyć z miejsca. Zdaniem Elżbiety Jakubiak, rząd Beaty Szydło powinien wyjść z jakimś nowym, interesującym nas wszystkich projektem. Opozycja, a konkretnie PO, goni partię Jarosława Kaczyńskiego. Wydaje się, że tym, którzy wahają się, czy na nią zagłosować, brakuje jasnego, konkretnego pomysłu Platformy Obywatelskiej na Polskę.