Co roku Stary Rynek staje się krainą lodu
Stihl Poznań Ice Festival na stałe wpisał się już w kalendarz Betlejem Poznańskiego.
Nawet gdy zdarzało się w poprzednich latach, że pogoda nie sprzyjała, to poznaniacy zawsze z ogromnym zainteresowaniem obserwowali zmagania jednych z najbardziej utalentowanych rzeźbiarzy na świecie. Chociaż czasami, żeby zobaczyć ich dzieła, trzeba się było… pospieszyć. Rzeźbiarze pracowali bowiem na 30 tonach lodowych bloków, a dodatnia temperatura nie sprzyjała ich pracy. Wszystko to działo się w ramach festiwalu rzeźby lodowej Stihl Poznań Ice Festival. Takie wydarzenie organizowane jest w stolicy Wielkopolski od 2006 roku. Tegoroczny konkurs będzie 12. edycją cyklu.
Baśniowy Stary Rynek
Festiwal rzeźby lodowej jako swój dom wybrał poznański Stary Rynek. To jedyne takie wydarzenie organizowane w Europie. Co roku jest częścią Betlejem Poznańskiego. Co prawda zawsze rozpoczyna się ono na placu Wolności, ale „wędruje” także na Stary Rynek. Tam Betlejem Poznańskie startuje już dzisiaj.
Jednak to co najciekawsze dla fanów lodowej rzeźby rozpocznie się dokładnie za tydzień. Po uroczystej inauguracji i przecięciu lodowej wstęgi zawodnicy przystąpią do dwóch pełnych emocji dni i konkurencji.
Pierwsza z nich to Speed Ice Carving. Te zawody odbędą się 9 grudnia. Ich zasady są bardzo proste i formułą przypominają najbardziej emocjonujące sportowe zmagania. Kilkunastu artystów będzie rywalizowało na umieszczonej niedaleko poznańskiego ratusza scenie. Rzeźbiarze z pilarkami w dłoniach będą musieli w ciągu 30 minut jak najdokładniej odwzorować wylosowany wcześniej wzór. Może nim być symbol lub postać. Później ich pracę oceni jury. Najlepsi przejdą do kolejnej rundy. Pozostali odpadają. I tak aż do wielkiego finału. W ubiegłym roku najlepszy w tych zmaganiach okazał się być Polak - Michał Mizuła, którego zobaczymy także na tegorocznym festiwalu.
Polacy zdominowali poprzedni festiwal. W drugiej konkurencji zwyciężyli bowiem Marek Szewczyk i Piotr Boroń. Tego dnia zawodów zadaniem uczestników jest przygotowanie w osiem godzin ogromnej rzeźby lodowej własnego pomysłu. Zawodnicy pracują w parach i mają do dyspozycji aż 900 kilogramów lodu na zespół. W niedzielę, 10 grudnia, zobaczymy, jak daleko popuszczą wodze fantazji.
W zeszłorocznym konkursie przygotowana przez Polaków zwycięska rzeźba przedstawiała… dwa boksujące się kangury. Drugie miejsce zajął wtedy zespół w składzie Antonio Baisas i Ross Baisas. Pokazali oni rzeźbę kobiety relaksującej się na lodowym hamaku. Co ciekawe, choć zawodnicy ci są braćmi, jeden z nich reprezentuje Kanadę, a drugi Filipiny. Trzecie miejsce według jury należało się Litwinom Daliusowi Dregvie i Vidasowi Simanavciusowi, którzy przygotowali dla poznaniaków „gorącą” rzeźbę w lodowej formie, czyli ziejącego ogniem diabła.
Najlepiej jak najzimniej
Często na niekorzyść zawodników i widzów działa pogoda. Co oczywiste pokazom nieszczególnie sprzyjają dodatnie temperatury. Nie każdy jednak wie, że rzeźby topnieją szybciej w deszczowych i wietrznych warunkach.
W swojej pracy rzeźbiarze muszą się mierzyć z niekorzystnymi czynnikami. Mają na to sposoby. Często oprócz widowiskowego samego w sobie rzeźbienia w lodzie odwiedzający Stary Rynek w czasie konkursu mogą zobaczyć, jak korzysta się z tzw. suchego lodu (jest to zestalony dwutlenek węgla). Za jego pomocą do rzeźby można przymocować niewielkie elementy. Z kolei połączenie suchego lodu i wody tworzy efekt dymu.
Na wyposażeniu rzeźbiarzy są tak tradycyjne narzędzia jak pilarka elektryczna, frezarka i kilka rodzajów dłuta. Co jednak, jeśli to nie wystarcza? Wtedy w ruch idzie… żelazko. Można nim wykonać naprawdę finezyjne formy. Ekwipunek zawodników nie jest lekki. Organizatorzy szacują jego wagę na około 40 kilogramów.
Sami rzeźbiarze przyznają, że ich dzieła najlepiej prezentują się po zmroku. Wszystko dzięki systemowi podświetlenia, które może nadać rzeźbom dowolny kolor. To, co zwraca także uwagę, to niemal doskonała przeźroczystość ogromnych, lodowych bloków. Recepta na to jest dość niezwykła. Woda znajdująca się w formach jest bowiem wprawiana w ruch.
A co w tym roku zaprezentują rzeźbiarze? Tak naprawdę nie wiadomo tego aż do drugiego dnia festiwalu. Często w rozmowach zdradzają oni tylko ogólny zarys swojego planu, ale co dokładnie zaplanowali, okazuje się po ośmiogodzinnym maratonie rzeźbienia. Michał Mizuła, wielokrotny uczestnik poznańskiego festiwalu, przyznaje, że z roku na rok coraz trudniej zaskoczyć czymś publiczność. Każdy z zawodników musi się mocno postarać i liczyć, że aura choć trochę ułatwi im pracę, a temperatury będą na minusie.
Rzeźbiarze i rzeźbiarka
Na poznańskim festiwalu rzeźby lodowej nie brakuje utytułowanych zawodników z każdego zakątka świata. Kto w tym roku zaprezentuje się przed wielkopolską publicznością? Zawodników będzie szesnastu, a wśród nich jedna kobieta.
Nazywa się Cvetanka Hristova. Z wykształcenia jest pedagogiem sztuki. Dziś pracuje jako graphic designer. Hristova uczestniczyła już w międzynarodowych konkursach. Oprócz Polski odwiedziła m.in. Japonię i Włochy.
Trzyosobową reprezentację, tak jak w ubiegłym roku, wystawili Polacy. Michał Mizuła jest członkiem poznańskiego Ice Teamu. W lodzie rzeźbi od wielu lat. To utytułowany zawodnik. Wygrał Międzynarodowy Konkurs Rzeźbienia w Śniegu i Lodzie w Valloire w 2006 roku, a cztery lata później zwyciężył na festiwalu w Ottawie. W zamarzniętej wodzie rzeźbił nawet na Alasce, gdzie z zespołem zajęli drugie miejsce w 2010 roku. W tym i kolejnym roku został też wicemistrzem świata w rzeźbie lodowej.
To nie wszystko. Mizuła jest także autorem najwyższej rzeźby lodowej wpisanej do Księgi rekordów Guinnessa. Stworzył ją w Dubaju.
Drugim z Polaków jest Piotr Boroń. To rzeźbiarz urodzony w Nowym Targu, a obecnie pracujący w gdyńskim liceum plastycznym. Rzeźbić potrafi praktycznie we wszystkim. Zajmuje się też aranżacją wnętrz. To on w duecie z Markiem Szewczykiem zwyciężył na zeszłorocznym Stihl Poznan Ice Festival.
Nie inaczej może być w tym roku, ponieważ Szewczyk też wystąpi na festiwalu. On z kolei pracuje w katowickiej Wyższej Szkole Technicznej. Jest absolwentem rzeźby ASP w Gdańsku.
Silną konkurencją dla Polaków mogą być bracia Ross i Antonio Baisas. Pierwszy z nich to weteran rzeźby lodowej od ponad dekady szlifujący swój warsztat. Urodził się i wychował w rodzinie rzeźbiarzy. Od 14 lat Ross Baisas pracuje w kasynie w Montrealu jako „artysta kuchenny”. Rzeźbi też w owocach, warzywach, czekoladzie, chlebie i piasku.
Antonio Baisas także mieszka i pracuje w Kanadzie. Jest dekoratorem w kasynie i hotelu. Z Filipin pochodzi też Angelito Baban. Cztery lata temu zwyciężył na poznańskim festiwalu. W konkursach zobaczymy także reprezentantów Francji. Pierwszym z nich jest Samuel Girault, profesjonalny rzeźbiarz od ponad dekady. W 1999 roku wygrał mistrzostwa Francji, a poznański festiwal w latach 2007, 2008 i 2012. Drugim Francuzem jest Xavier Maliges, przez wiele lat pracujący jako cukiernik w Potel et Chabot.
We Francji urodził się także Max Rutgers. Z pochodzenia jest jednak Holendrem. Na co dzień pracuje jako stolarz, a rzeźbi jedynie hobbystycznie. Podróżował przez lata od Oceanu Indyjskiego po Karaiby. Osiadł w Hiszpanii, a do Poznania przyjeżdża regularnie od trzech lat.
Trzecim reprezentantem Francji jest mieszkający w Hiszpanii Bruno Fleurit. Przez lata reprezentował kraj na festiwalu lodowym w Londynie. Nie ukrywa, że jest samoukiem. Tworzy też w kamieniu, drewnie i zajmuje się malarstwem.
We Francji pracuje Sebastien Sanchez. W lodzie rzeźbił już w Kanadzie, Francji i Polsce. Poznaniacy będą również bacznie przyglądać się pracy Amerykanina Jessa Parisha, który trzy lata temu zajął w poznańskim Ice Festivalu wysokie trzecie miejsce. Jednym z weteranów poznańskiego festiwalu jest Kee Gawah z Malezji. Wystąpi u nas już po raz piąty, świeżo po tegorocznym sukcesie, jakim był brąz zdobyty na festiwalu w Edmonton. Warto też zwrócić uwagę na Bułgara Georgiego Velikova oraz pracującego w Sztokholmie cukiernika Teka Bahadura Roka, kto wie, czy wśród nich nie kryje się czarny koń tegorocznego festiwalu...