Co się stało z miejską zielenią. Zamiast drzew, mamy donice
W Katowicach dobiega końca wielka przebudowa śródmieścia, powstają nowe place, remontowane są całe ulice. Budowlańcy wymieniają asfalt, kostki betonowe i brukowe, sieci techniczne i wodociągowe. Ta wielka metamorfoza nie omija też miejskiej zieleni, która zmienia się w stopniu rewolucyjnym, bo trend jest taki, aby zieleń miejską zamknąć w gigantycznych donicach.
Donice są ogromne, z różnych materiałów – raz drewniane, innym razem plastikowe, bywa że pokryte stalą nierdzewną – czasem kolorowe, czasem szare. Pierwsze w Katowicach stanęły wzdłuż całej ulicy 3 Maja, kolejne na fragmencie ulicy Warszawskiej, na ulicy św. Jana i na placu przed Teatrem Śląskim oraz na przedpolu Domu Handlowego Zenit, kolejne na oddanej do użytku z początkiem lipca ulicy Kościuszki.
Donice zapełniają centra nie tylko Katowic, ale pojawiły się już i w Sosnowcu, i w Rybniku. W tym ostatnim mieście donice - giganty stanęły na placu przed bazyliką, w Sosnowcu na Małachowskiego najpierw wycięto drzewa, następnie w ich miejscu postawiono bukszpany, a jakże, również w donicach.
Urzędnicy obiecują zieleń i stawiają donice, bo szybko i jest efekt
Donicowa ofensywa jest cicha i choć budzi różne komentarze, nie budzi większego sprzeciwu. Inaczej niż to miało miejsce w ubiegłym roku w Warszawie. W stolicy donice, zamiast drzew, pojawiły się na przebudowanej ulicy Świętokrzyskiej nad drugą linią metra. Najpierw pomysł wyśmiano, gdy jednak okazało się, że urzędnicy nie żartują, a donice zostaną, bunt był powszechny. Ludzie marzyli o szpalerach drzew, a stanęło na rachitycznych drzewkach w donicach. Wygrała, jak przekonywało miasto, pragmatyka, bo system korzeniowy drzew miałby zagrażać linii metra.
Profesor Andrzej Drabiński, prezes wrocławskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Krajobrazu ocenia, że donice, są wyborczą kiełbasą. - Urzędnicy chcą mieć sukces, przecież ciągle żyjemy w okresie przedwyborczym, ktoś, komuś obiecuje zieleń w mieście, trzeba się czymś pochwalić, a drzewa w donicach można szybko pokazać – komentuje. I zastrzega. - To jednak nie jest trwała zieleń na lata.
Jak dodaje drzewa w donicach są wykorzystywane jako ekspozycja, wystawa. - Coś co trzeba szybko zrobić, ale co żywot ma krótki. Wykorzystywanie tego rozwiązania do tworzenia miejskiej zieleni jest bezsensu. Dlaczego? Upraszczając, system korzeniowy drzewa zajmuje mniej więcej objętość jego korony, więc taka misa musi być ogromna, aby drzewo miało odpowiednie warunki do wzrostu – odpowiada.
Człowiek chce odpoczywać wśród zieleni, nie donic
Donice już są gigantyczne – 35 tych zamontowanych na ulicy Kościuszki w Katowicach ma po metr wysokości i 1,14 metra średnicy - większe nie będą, bo byłyby jeszcze bardziej karykaturalne. Dlatego trafiają do nich drzewka, albo drzewa, które potem mieszkańcy wyśmiewają, albo niewysokie rośliny iglaste. I tak na Kościuszki w Katowicach zasadzono gnomy, niską odmianę sosny górskiej, będą wytrzymałe i zielone nawet zimą, ale cienia nigdy nie dadzą. Tak jak i ciąg donic wzdłuż ulicy nie zdoła nawet imitować parku.
- A ta miejska zieleń ma ogromne znaczenie, nie tylko przyrodnicze i społeczne, ale też ekonomiczne. Jeden z nowych apartamentowców we Wrocławiu wybudowano tak, że mieszkania z jednej strony wychodziły na park, z drugiej na tereny zurbanizowane. Te z widokiem na park sprzedano w cenach o 20 proc. wyższych. Mamy atawistyczną potrzebę odpoczywania i szukania spokoju właśnie w otoczeniu zieleni, to właśnie dlatego wyjeżdżamy z miast, gdzie jej brak, szukać relaksu na terenach podmiejskich – tłumaczy prof. Drabiński.
Jego opinię podzielają w dużej mierze mieszkańcy Katowic. - Kiedyś były trawniki z drzewami i było w porządku, potem przyszła wolność i zaczęło się niszczenie trawników, krzewów itp., a w zamian wszystko się betonuje i stawia donice – to jeden z komentarzy na portalu katowice.naszemiasto.pl.
Mieczysław Wołosz, dyrektor Zakładu Zieleni Miejskiej przypomina jednak, że donice na ulicy Kościuszki wybrali sami mieszkańcy, z którymi miasto dyskutowało efekty przebudowy. - Z kolei donice na ulicy Warszawskiej i na placu przed Zenitem założono w projekcie przebudowy strefy rondo – rynek. Zgadzam się, że o wiele lepiej wyglądają drzewa zasadzone w podłożu i to zawsze pierwsze rozwiązanie, o jakie wnioskujemy, ale donice to kompromis, bo pod płytą rynku infrastruktury podziemnej jest tak dużo, że drzew sadzić nie można – wyjaśnia.
Oddać trzeba jednak Katowicom, że poza centrum stawiają nie tylko na donice. Tylko w ciągu roku w mieście zasadzonych już zostało, albo będzie jesienią, łącznie 2000 drzew. To głównie lipy, klony i śliwy purpurowe. I ostatnio także platany, które stały się modne w całej Polsce i doskonale prezentują się w miastach.
Gdy za nasadzenia nie biorą się urzędnicy, powstają piękne ogrody
Także platany posadzono, wyjątkowo nie w donicach, na próbę w centrum Katowic na trzecim placu nowego rynku, który wciąż jest w budowie. Jest ich ponad 50. Taka liczba drzew sadzonych w podłożu w centrum, to rzadkość, a już na remontowanej aktualnie ulicy Słowackiego pojawią się znów... donice.
Piękne ogrody, w których donic ze świecą szukać, stworzono natomiast z powodzeniem na terenie po kopalni Katowice: wokół gmachu NOSPR oraz na terenie nowej siedziby Muzeum Śląskiego. Oba zostały zaprojektowane przez architektów, a nie zlecone przez urzędników. Wokół NOSPR powstał miejski park, w którym zasadzono około 450 drzew, w tym brzozy, platany oraz wiśnie, powstał tu też ogród - labirynt dla dzieci. Z rozmachem urządzano również tereny wokół Muzeum Śląskiego, na których posadzono około 160 tysięcy roślin. Całość ma cechy ogrodu sensorycznego, który oddziałuje nie tylko na wzrok, ale także na inne zmysły. Zapach kocimiętki, napuszone, delikatne wiechy kwiatów śmiałka, intensywny aromat mięty, kwieciste kobierce bodziszka, niebieskosine kwiatostany mikołajka, stalowe nitkowate poduchy kostrzewy sinej pobudzają zmysł dotyku, uspokajają swoim chłodnym kolorem oraz wzbogacają kolorystykę terenu.