Co się zdarzyło w policyjnej izbie zatrzymań? Tajemnicza śmierć osadzonego
Na policyjnym dołku dyżurny funkcjonariusz pozwolił zatrzymanemu mężczyźnie wypić napój, który miał on przy sobie. Po kilku godzinach osadzony dostał ataku padaczki i zmarł. Sprawę wyjaśnia prokuratura. Policja mówi o „naruszeniu wewnętrznych procedur”.
Informator „Głosu” utrzymuje, że w butelce był alkohol. Policja zaprzecza, ale nie ujawnia, co było w środku. Nie ma też do tej pory dowodów, że płyn mógł spowodować atak epilepsji, a w konsekwencji zgon Rafała O. Jednak policjant, który pozwolił mu wypić napój, ma postępowanie dyscyplinarne. Zdarzenie nagrał policyjny monitoring, a film posłuży jako... materiał szkoleniowy o tym, jak policjanci nie powinni się zachowywać.
Co wolno na dołku
Zanim opiszemy szczegóły ustaleń „Głosu”, kilka zdań wprowadzenia.
Policyjny dołek to nic innego jak pomieszczenie dla osób zatrzymanych. Od tego momentu policja przejmuje odpowiedzialność za zatrzymanego. Dlatego do depozytu trafia wszystko, czym mógłby sobie wyrządzić krzywdę: sznurowadła, paski, a nawet fiszbiny ze staników. Na przechowania zabiera się też jedzenie i napoje, które ma przy sobie.
- Choćby krzyczał, że umiera z pragnienia czy głodu, nie można dać mu się napić lub zjeść tego, co się przy nim znalazło - wyjaśnia policjant z zachodniopomorskiej policji.
14 lutego 2018 r. policjanci zatrzymują na szczecińskim Niebuszewie 45-letniego Rafała O. Zabierają go na "dołek". Po pewnym czasie dochodzi do zatrzymania akcji serca u zatrzymanego. Co było powodem nagłej śmierci? Kto zawinił?
Czytaj dalej:
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień