Co tam w polityce? Chińczycy trzymają się mocno
Podoba mi się w Krakowie. Tak tu ładnie, czyściutko - powiedziała młoda dziewczyna, która wpadła do Krakowa tylko na chwilę, bo studiuje w Rzymie.
- Co ty, dziecko? Poważnie mówisz? - spytałem zaskoczony. Mnie oczywiście moje miasto też się podoba, ale żeby krakowska „czyściutkość” aż rzucała się w oczy, tobym nie powiedział.
- Tak, poważnie, w Rzymie jest okropnie brudno. Wszędzie pełno śmieci, na chodnikach trzeba uważać, bo kupy leżą - młoda obserwatorka bez litości podsumowała estetykę ulic Wiecznego Miasta. - Tylko pogoda tam jest przyjemniejsza.
No tak, pod względem pogody Italii mało kto podskoczy. Mimo więc, że drogo, brudno i tłoczno, turyści walą tam jak w dym. Najnowsze badanie planów wakacyjnych Polaków, wykonane w maju przez Ipsos, mówi, że po Hiszpanii i Chorwacji Włochy będą tego lata trzecim najpopularniejszym kierunkiem zagranicznym. Wenecja już broni się przed turystami, a może nawet trochę ich zwalcza, zwłaszcza tych najbiedniejszych, którzy w mieście zostawiają mało pieniędzy. A co będzie się działo w przyszłości, gdy na swoim boomie gospodarczym odkują się Chińczycy i stać ich będzie na masową turystykę zagraniczną? Wtedy dopiero okaże się, co to znaczy wielki tłok.
Chińczycy coraz śmielej rozpychają się po świecie. Premier Beata Szydło w połowie maja podczas spotkania z prezydentem Chin mówiła, że liczy na to, iż partnerstwo strategiczne z Chinami przełoży się na wymierne efekty w naszych relacjach gospodarczych. Pierwszy odblask ambitnych chińskich planów światowej ekspansji możemy już obserwować w Krakowie. Na fali zainteresowania wielkim projektem odbudowy Jedwabnego Szlaku, który miałby prowadzić również przez Polskę, od września zacznie działać w Krakowie pierwsze chińsko-polskie liceum ogólnokształcące.
Uczniowie mają poznawać kulturę Chin i uczyć się języka chińskiego (6 godzin tygodniowo), a w przyszłości dysponując taką wiedzą mogliby pracować przy obsłudze chińsko-europejskich przedsięwzięć gospodarczych. Mimo jednak, że Nowy Jedwabny Szlak to plan inwestycyjny, który ma być zrealizowany kosztem 100 miliardów dolarów, na razie krakowski centuś, który chciałby posłać dziecko do chińsko-polskiego liceum, sam musi zainwestować w ten Jedwabny Szlak swoje trzy grosze. Licząc zaś konkretnie, nie trzy grosze, tylko 1000 złotych miesięcznie, bo tyle właśnie będzie kosztowało czesne. Może jednak warto, bo - jak mówi stare chińskie przysłowie - wszystkie drogi prowadzą do Pekinu.
Do Pekinu? Nie do Rzymu, Brukseli czy Berlina? Nie, do Brukseli na pewno nie, przynajmniej do następnych wyborów.