Jeden minister i prawdopodobnie kilku wiceministrów, ludzi do "czarnej roboty". Z lupą szukać Ślązaków w rządzie Morawieckiego. Jego najważniejszym kłopotem w regionie będzie górnictwo. Związkowcy nie rozumieją dlaczego nie ma ministerstwa energii.
Teoretycznie mamy premiera ze Śląska - posła Mateusza Morawieckiego. Tak jak obiecał, powinien pilnować naszych spraw. Być może dlatego reprezentacja regionu w jego nowym-starym rządzie jest tak skromna, bo ograniczona do jednego ministra Michała Wosia.
Pnący się w górę „młody wilczek” z Solidarnej Polski Michał Woś (sylwetka Michała Wosia na str. 10-11) w nowym rządzie Mateusza Morawieckiego będzie odpowiadał za środowisko, w tym za Lasy Państwowe, setki spółek i stanowisk, które można obsadzić. O dający szereg możliwości personalnych resort walczył jak lew Zbigniew Ziobro, szef Solidarnej Polski, która po ostatnich wyborach ma 17 posłów. W większości nastawionych na szybkie kariery, agresywnych uczestników dyskusji mediach.
- Powołania ministra Wosia nie łączę z jego szczególnymi kompetencjami dotyczącymi ochrony środowiska, a sprawa jego ochrony jest przecież kluczowa dla naszego regionu, ale ze zwykłym podziałem łupów w ramach Zjednoczonej Prawicy - ocenia Monika Rosa, posłanka Koalicji Obywatelskiej. - Świadczy to o bardzo krótkiej ławce rezerwowych - dodaje.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień