Niemcy obiecały Polsce i innym krajom Europy Środkowej wsparcie sprzętowe w zamian za postsowieckie czołgi i wozy opancerzone, które te państwa wysłały na Ukrainę. Berlin jednak nie wywiązał się z umowy. Opozycja i niemieckie media krytykują rząd Olafa Scholza.
Ze strony niemieckiego ministerstwa obrony nie brakuje słów i deklaracji o chęci wsparcia dla Ukrainy. Szczególnie w pierwszych tygodniach po rosyjskiej inwazji sytuacja międzynarodowa zmusiła Niemców do jednoznacznych deklaracji na korzyść Ukrainy. W kwietniu zarówno kanclerz Olaf Scholz, jak i minister ds. obrony Christine Lambrecht wspierali szybką kompensatę czołgów wysłanych na Ukrainę z Polski, Czech, Słowacji, Słowenii i Grecji. Zasadniczo celem tych starań były jak najszybsze dostawy broni na front. Dlatego też wysłano broń sowiecką z zasobów byłych krajów socjalistycznych, która jest dla żołnierzy ukraińskich dobrze znana. Adaptacja tej broni jest łatwiejsza infrastrukturalnie i organizacyjnie, bo nie potrzeba dodatkowego szkolenia, części wymiennych ani zachodniej amunicji.
To właśnie w kwietniu padły pierwsze wypowiedzi Scholza i Lambrecht odnośnie umów zamiennych zawierających warunki, na mocy których krajom, które oddały część swojego wyposażenia Ukrainie, Niemcy zrekompensują to ze swoich zasobów.
Jeszcze w kwietniu mowa była o słoweńskich czołgach T-72 dla Ukrainy. Niemcy miały oferować w zamian wozy typu Fuchs i Mader. Jednak w pierwszym tygodniu maja niemiecki tygodnik der Spiegel napisał, że Słowenia nie godzi się na warunki niemieckie, bo nie chce przestarzałego technicznie sprzętu. Lublana chce pozyskać Leopardy, czołgi kołowe Boxer oraz następcę niemieckiego Madera, Pumę.
Publicznie ogłoszona została umowa z Czechami. W dniu 19 maja na stronie internetowej niemieckiego ministerstwa obrony Niemcy zobowiązały się do dostarczenia Czechom 15 czołgów typu Leopard 2A4. - Częścią umowy jest amunicja i części zamienne oraz szkolenie czeskich żołnierzy w obsłudze tych czołgów - podało ministerstwo. Jednak wraz z ogłoszeniem treści umowy z Czechami pojawiło się także zastrzeżenie dotyczące transferu sprzętu wojskowego z zapasów Bundeswehry. Ministerstwo zwróciło uwagę na to, że transfer będzie możliwy tylko wtedy, “gdy nie doprowadzi to do trwałych braków w zdolnościach do realizacji głównego zadania [niemieckich] sił zbrojnych - obrony narodowej i sojuszniczej.”
Niemieckie media, w tym jedna z najbardziej wpływowych gazet w Niemczech, Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ), starały się o upublicznienie kontraktów zawartych z wyżej wymienionymi państwami. Ministerstwo odpowiedziało FAZ, że takich kontraktów w ogóle nie zawierano.
W tym kontekście nasuwa się pytanie, czy niemieckie ministerstwo obrony w tekście z 19 maja mijało się z prawdą, pisząc o treści umowy. Jak wynika z relacji FAZ, porozumienie z Czechami to dotychczas jedyna zgoda z krajami partnerskimi, które wysłały broń na Ukrainę. Czechy zgodziły się wstępnie na to, że otrzymają od Niemiec 15 Leopardów. Dlatego też opublikowano to na stronie ministerstwa. Treść tej publikacji zgadza się także z wypowiedzią czeskiej minister Jany Černochovej z maja. Tłem porozumienia z Czechami mogły być rozmowy na temat zakupienia 50 niemieckich Leopardów 2A7+ przez Pragę. Czechy miały także wcześniej pertraktować z USA na temat ekwiwalentu za wysłane na Ukrainę czołgi. Stany Zjednoczone odpowiedziały jednak, że będą w stanie dostarczyć czołgi zastępcze dopiero w 2030 roku. Propozycja Niemiec stała się więc dla Pragi najbardziej realną opcją.
Z warunkami przedstawionymi przez Niemcy nie zgodzili się natomiast Słowacy. Niemcy zaoferowały jedynie 15 sztuk typu Leopard 2A4 w zamian za 30 T-72, które Słowacja miała wysłać Ukrainie. Dla Bratysławy zamiana dwóch czołgów T-72 na jednego Leoparda 2A4 była nie do zaakceptowania, dlatego też Słowacja nie wysłała swoich czołgów na wschód. Słowacy mają prawo być bardzo rozczarowani, bo kraj ten wysłał już Ukrainie swój system antyrakietowy S-300. USA, Niemcy i Holandia zapewniają od tego czasu prowizoryczną obronę powietrzną tego kraju. Są to rakiety typu patriotów wraz z żołnierzami Bundeswehry, którzy obsługują ten sprzęt na miejscu. Jest to jednak tylko tymczasowe rozwiązanie. Niemieckie siły powietrzne zwróciły się nawet do niemieckiej minister, że ich siły są ograniczone i że należy rozważyć dla Słowacji jakąś stałą alternatywę, taką jak na przykład nowoczesny system obrony powietrznej Iris-T SLM, produkowany przez niemieckiego producenta Diehl. Niemcy obiecali system Iris-T SLM także Ukrainie, ale od miesięcy nic nie słychać o realizacji tej obietnicy.
O rozmowach na temat umów zamiennych między Niemcami a Grecją mówił niemiecki dziennik telewizyjny Tagesschau 31 maja. Kanclerz Olaf Scholz miał prowadzić rozmowy na ten temat z premierem Grecji Kyriakosem Mitsotakisem w kuluarach szczytu UE w Brukseli. Niemcy miały Grecji zaproponować podobne warunki jak Czechom i Słowakom, czyli za dwa wozy bojowe BMP-1 Grecja miałaby dostać od Niemiec jeden Marder. W ostatnim tygodniu czerwca do Niemiec przybyła delegacja z Grecji, jak podała niemiecka gazeta die Welt. Grecy chcieli na miejscu ocenić to, co proponują im Niemcy. Brak jakichkolwiek wiadomości publicznych o wynikach tej wizyty wskazuje na to, że strony nadal nie doszły do porozumienia.
Pertraktacje z Polską też ugrzęzły w ślepym zaułku, po tym, jak Niemcy zaoferowały stronie polskiej za ponad 200 czołgów T-72 i zmodernizowanych T-72M1 oraz dodatkowych czołgów PT-91 zaledwie 20 Leopardów 2A4 w złym stanie technicznym.
Niemiecka propozycja przedstawiona stronie polskiej wydaje się w zestawieniu z dotychczasowymi ofertami dla pozostałych krajów partnerskich najgorszą i wręcz prowokacyjną opcją. Z drugiej strony ostra reakcja strony polskiej wydaje się głosem całego regionu i ma wywołać międzynarodową dyskusję na ten temat. Poza Czechami wszystkie inne kraje nie zgadzają się na propozycje Niemiec, ale postanowiły nie kłócić się o to publicznie. - Jedynie Polska mówi o tym głośno - zauważyła FAZ. Dla strony niemieckiej głośny protest Polaków to z jednej strony alarm, który doprowadził do większej aktywizacji mediów niemieckich i publicznej dyskusji. Ale z drugiej strony konfrontacja dotycząca porozumień zastępczych jest teraz kwestią polsko - niemiecką, co nie pomaga sprawie. Tym bardziej, że cała ta dyskusja na temat broni kończy się obecnie konkluzją, że jeśli kraje partnerskie są wszystkim niezadowolone i nie chcą się zgodzić, na to, co Niemcy im proponują, to należy ten sprzęt oddać bezpośrednio Ukrainie. W ramach tej dyskusji pomijana jest obecna sytuacja tych krajów partnerskich, które znaczną część swojego uzbrojenia oddały Ukrainie i teraz walczą z deficytem zbrojeniowym, co jest znaczącym i niebezpiecznym uszczerbkiem dla ich obronności.
Niemiecki generał brygady w stanie spoczynku i ekspert do spraw zbrojeniowych Klaus Wittmann uważa, że nie ma woli politycznej, aby wysłać Leopardy i Mardery na Ukrainę. Jego zdaniem wyszkolenie Ukraińców nie trwałoby dłużej niż kilka tygodni. Same pertraktacje między krajami Europy środkowo-wschodniej a Niemcami ciągną się już od miesięcy, więc kosztowały zajęły więcej czasu, niż należałoby poświęcić na trening ukraińskich żołnierzy.
Niemieccy Chadecy oskarżają koalicję rządzącą o zachowanie narażające Niemcy na utratę wiarygodności w stosunkach międzynarodowych. Ale koalicja rządząca nie musi się zbytnio obawiać opozycji, bo jest ona obecnie za mała, aby zaszkodzić rządowi w Berlinie. Niemieccy komentatorzy wydają się dostrzegać różnic zdań wewnątrz koalicji w kwestiach dostaw broni. FAZ przytacza tu w szczególności różnice między FDP i Zielonymi co do dostępności Madera. Jest to w gruncie rzeczy bez większego znaczenia, bo wschodni partnerzy nie są zainteresowani Maderem, tylko nowoczesnym sprzętem w wystarczającej ilości. Gazeta "Die Welt" podaje, że Polacy chcieliby Leopardy A7, których nawet nie ma w wystarczających ilościach sama Bundeswehra. Jest to stwierdzenie, które nie jest potwierdzone przez źródła polskie.
Natomiast media niemieckie zwracają uwagę na to, że Polska ma wystarczająco dużo czołgów. - Stan czołgów bojowych w 2021 r. to 808; wśród nich są 242 czołgi Leopard w wersjach 2A4 i 2A5, które w 2002 i 2013 r. zostały tanio kupione z Niemiec - pisze FAZ. W tym samym tekście nie zabrakło także stwierdzenia, że Polska zamówiła z USA 116 używanych czołgów Abrams i prawdopodobnie kupi całkiem nowy sprzęt od Korei Południowej.
Jeśli Niemcy zdecydują się na zmianę polityki, przynajmniej w wymiarze retorycznym, i zobowiążą się do bezpośrednich dostaw czołgów na Ukrainę, rezygnując jednocześnie ze wstępnych uzgodnień z partnerami, będzie to kolejny rozdział w niekończącej się telenoweli z niemiecką bronią dla Ukrainy w roli głównej. To, co Niemcy już teraz osiągnęły, to fakt, że w szczególności małe kraje, takie jak Czechy, Słowacja i Słowenia są znacząco osłabione i mogą mieć poczucie, że NATO pozostawia ich samych sobie. Śledząc aktywizację wojny informacyjnej, w szczególności w Słowacji, nasuwa się podejrzenie, że jest to element, który zostanie wykorzystany przez Rosjan. Rząd Słowacji już teraz walczy z dezinformacją i skrajnymi prorosyjskimi partiami. Teraz będzie musiał się jeszcze zmierzyć z argumentem, że pomagając Ukrainie, proeuropejski i proamerykański premier Eduard Heger dał się oszukać przez NATO, tracąc broń i możliwość samodzielnej obrony antyrakietowej.