Co zaskoczyło archeologów podczas prac na ul. 3 Maja
- Inwestycje związane z przebudową często niszczą zabytki, ale dają też okazję, żeby coś uratować, odkryć, pokazać mieszkańcom coś, czego o swoim mieście nie wiedzieli - mówi Tomasz Tokarczyk, archeolog kierujący badaniami na ul. 3 Maja w Rzeszowie.
Archeologia szuka metr pod nawierzchnią ulicy 3 Maja w Rzeszowie czegoś konkretnego?
Zabytków.
Określonych co do okresu powstania, przynależności kulturowej, przeznaczenia?
Akurat w bezpośrednim sąsiedztwie budynku Muzeum Okręgowego znaleźliśmy fragmenty muru przed kompleksem Pijarów, a ponieważ to stosunkowo świeże znalezisko, więc na razie nie jesteśmy w stanie go datować. Pewnie to XVIII - XIX wiek, więcej będziemy mogli powiedzieć na etapie badania znalezionych materiałów. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że to mur, który oddzielał kompleks Pijarów od drogi. To odkrycie nie było zupełnym zaskoczeniem, bo ten mur znajduje się na planach Wiedemanna z 1762 roku. Choć zawiera jeszcze coś nietypowego, bo mury poprzeczne, których przeznaczenie dopiero musimy ustalić.
Plany Wiedemanna dostarczają archeologom wielu wskazówek, więc dlaczego ci nie odkrywają starego Rzeszowa?b
Bo prace archeologiczne prowadzi się niejako „przy okazji” przebudowy i remontu dróg i placów. Z jednej strony taka inwestycja często niszczy zabytki, a z drugiej - daje okazję do prowadzenia badań ratowniczych, wyprzedzających takie inwestycje. Żeby jednak coś uratować, udokumentować, odkryć, pokazać mieszkańcom Rzeszowa coś, czego o swoim mieście nie wiedzieli. Odkrycie szczątków 46 ciał nieopodal wieży farnej nie było dla nas zaskoczeniem, bo cmentarz w tej okolicy również zaznaczony jest na planach Wiedemanna. Większym zaskoczeniem i to raczej nieprzyjemnym, był dla wykonawcy remontu drogi, bo nasze prace wiązały się z przestojem w pracach remontowych. Jednak dotrzymaliśmy harmonogramu.
Z konieczności ograniczając badania do minimum, choć do odkrycia było więcej.
Zbadaliśmy tylko część tego założenia cmentarnego wokół wieży, zamknęliśmy się na powierzchni około czterech arów i to na terenie zewnętrznych kręgów cmentarza, gdzie grzebano ludzi mniej zamożnych. Na to wskazuje fakt, że pochowano ich w całunach, a nie w trumnach. Kto wie, co moglibyśmy znaleźć w przestrzeni cmentarnej, ulokowanej bliżej wieży, tej „zarezerwowanej” dla znamienitszych mieszkańców miasta. Na razie trwają prace, by opracować, zbadać, datować, skatalogować materiał dotychczas odkryty.
Nagromadzenie 46 ciał na niewielkiej przestrzeni o czymś mówi?
Przede wszystkim o tym, że cmentarz był przestrzenią ściśle limitowaną, odgrodzoną od przestrzeni pozacmentarnej i najwyraźniej mocno eksploatowaną. Upływ czasu sprawiał, że współcześni zapewne zapominali, w których miejscach wcześniej dokonywano pochówków, więc w tych samych miejscach grzebano kolejne ciała. Przy takim nagromadzeniu grobów można sobie wyobrazić, że kolejne pogrzeby wywoływały swego rodzaju „cmentarne kolizje”.
I nie były to ofiary epidemii, klęski żywiołowej, wojny, na co wskazywało by ich nagromadzenie?
Na pewno nie, to nagromadzenie, to zjawisko dość charakterystyczne dla tamtego okresu. Podobny stan można było zaobserwować podczas badań archeologicznych prowadzonych w innych miejscowościach. Znalezione pod farą szczątki ludzkie dopiero poddamy badaniom, z nadzieją, że przyniosą kolejną porcję wiedzy. Będziemy próbować określać płeć, wiek, ewentualne urazy, choroby, jakie ci ludzie przechodzili za życia.
Odkrycia na ul. 3 Maja mają potwierdzać stan wiedzy historycznej, jaką dysponujemy, czy dają nadzieję na odkrycie czegoś nieznanego?
Z jednej strony potwierdzamy badaniami istnienie czegoś, o czym już wiemy ze źródeł historycznych. A z drugiej strony tę wiedzę o przeszłości Rzeszowa, dość fragmentaryczną zresztą, możemy uzupełnić o zupełnie nowe elementy. I tak skorelowane informacje dadzą nam syntetyczny obraz całości wiedzy o tym, jak wyglądał Rzeszów XVII-XVIII wieku. Ku pożytkowi i archeologów, i historyków, i regionalistów.
I czego dowiedzieliśmy się z wykopalisk ostatnich miesięcy?
Potwierdziliśmy istnienie cmentarza, muru go otaczającego, istnienie ulicy, jaka prowadziła od zamku do kościoła farnego. A czego nowego się dowiedzieliśmy? Konstrukcja tej ulicy była dość skomplikowana. Wprawdzie z opisu Franciszka Kotuli wiedzieliśmy, że trakt był drewniany, ale nie znaliśmy szczegółów. A badania archeologiczny ukazały, że konstrukcja była dokładnie przemyślana, starannie zaplanowana, precyzyjnie wykonana. Sporo wysiłku musiało kosztować takie wykonanie tej trasy, by w miejscach szczególnie podmokłych wyłożyć drogę faszyną, na to kładziono drewnianą konstrukcję, na którą wysypywano gruz, by utwardzić teren, i dopiero na te dwie warstwy kładziono, poprzecznie do ciągu ulicy, drewniane belki, po których chodzono i jeżdżono. Zamysł konstrukcyjny zupełnie taki, jak współcześnie - najpierw utwardzenie terenu, dopiero potem nawierzchnia. I wszystko po to, by wygodnie skomunikować kościół z zamkiem.
Pewnie można by odkryć więcej. Co ogranicza archeologa, także na ul. 3 Maja w Rzeszowie?
Czas, pieniądze? Tych ograniczeń jest więcej. Jeśli są to badania prowadzone przy okazji inwestycji drogowych, to jest presja czasowa. W tym akurat miejscu ograniczają nas także wcześniej prowadzone prace modernizacyjne. Pod ulicą 3 Maja wiele razy kładziono rury kanalizacyjne, wodociągowe, ciągi energetyczne, każdy taki remont w jakimś stopniu niszczył zabytki. A nagromadzeniem rur i kabli, i to z różnych okresów, zaskoczeni są często nawet geodeci. Pewnie, ograniczenia finansowe i presja czasu sprawiają, że mamy niedosyt, w zasadzie „łapiemy” tylko część tego, co można byłoby odkryć, i to część już trochę zniszczoną.
Rzeszów nie zdobył się na sformułowanie kompleksowego programu badań archeologicznych, odkrywamy przeszłość przy okazji remontu ulic. Czyli dość przypadkowo.
A jednak już cieszymy się, że przebudowywane będą ulice Kościuszki i Grunwaldzka. Jest zamysł, by archeologia weszła w te miejsca, nim pojawią się tu ekipy remontowe. Odpowiednio wcześnie, by bez tego „ciśnienia czasowego” przeprowadzić badania dokładnie. I by taki system stał się regułą: prowadzić badania przed inwestycję, a nie w trakcie. Chcielibyśmy też kontynuować badania pod farą, przebadać większą powierzchnię cmentarza. Zwłaszcza, że być może znajduje się tu domniemany grób konfederatów barskich. Mamy przychylność Instytutu Pamięci Narodowej i urzędu miasta. Istnieje pomysł, by wykorzystać dzwonnicę, jako atrakcję turystyczną, co musiałoby być poprzedzone badaniami archeologicznymi. Na fali tych badań możemy spróbować stworzyć projekt kompleksowych badań.
Czego chcielibyśmy się jeszcze dowiedzieć o starym Rzeszowie? Może potwierdzić jakąś starą, miejską legendę o wojach, skarbach?
Najtrudniej dostępne byłyby badania najstarszego Rzeszowa, czy istniało tu jakieś grodzisko, jak wyglądało miasto przed Lubomirskimi. Mam wątpliwości, czy takie badania możliwe będą do przeprowadzenie przy obecnej aglomeryzacji miasta. A każde stare miasto ma swoje legendy. O podziemnych tunelach albo skarbach. I najczęściej są to tylko legendy. Daleki jestem od tego, by próbować te legendy weryfikować negatywnie, badaniami im zaprzeczać. Niech one sobie żyją własnym życiem, bo są ciekawe, atrakcyjne, współuczestniczą w budowaniu klimatu miasta, wzmacniają tożsamość mieszkańców, a czasem bywają znakomitym narzędziem marketingowym. Żeby wspomnieć choćby „złoty pociąg” pod Wałbrzychem.
****
"Droga Lubomirskich" pod szkłem?
Maciej Chłodnicki, biuro prasowe Urzędu Miasta w Rzeszowie: - Istnieje pomysł, by z niewielkiej części tego odkrycia uczynić ekspozycję. Po prostu zamknąć pod szkłem pancernym dwa - trzy metry kwadratowe w taki sposób, by dla przechodniów fragment drogi był widoczny, ale instalacja bezpieczna także dla ruchu kołowego.