Coraz mniej lokatorów w opolskich domach
W statystycznym opolskim domu żyje już mniej niż trzech lokatorów. Jest przestronniej niż kiedyś. Nowych mieszkań jednak nie przybywa. Mieszka się wygodniej, bo region się wyludnia.
Poziom dostępu do mieszkań bada się m.in. przez wskaźnik średniej liczby osób przypadającej na jeden lokal bądź dom jednorodzinny. Im jest ona niższa, tym większa szansa, że w danym regionie sporo się buduje i poprawiają się perspektywy na rozwój, zakładanie nowych rodzin.
Na Opolszczyźnie jeszcze 13 lat temu na przeciętne mieszkanie przypadało 3,18 lokatora. Teraz jest to już 2,83 - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego.
To jeden z największych spadków w Polsce. Na dodatek pojawił się on w sytuacji w której od lat mamy na Opolszczyźnie kryzys budownictwa, poza Opolem praktycznie nie buduje się nowych bloków, mało powstaje też domów jednorodzinnych. Czy zatem jest powód do zadowolenia?
- Rosnący metraż statystycznego Opolanina mógłby cieszyć, gdyby poprawa wynikała tylko i wyłącznie ze wzrostu liczby lokali - podkreśla Andrzej Prajsnar, analityk z portalu RynekPierwotny.pl. - Niestety większa przestrzeń w polskich „M” ma jeszcze jedną przyczynę. Mowa o niekorzystnych zmianach demograficznych, które zaczynają odciskać coraz większe piętno na rynku mieszkaniowym. Przyczyną wyludniania się mieszkań jest po prostu emigracja, z Opolszczyzny wyjechało w ostatnich latach nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Wśród nich rodzina pana Piotra z Kędzierzyna-Koźla, która kilka lat temu zamieszkała w Norwegii na stałe. Pan Piotr postanowił wynająć swoje mieszkanie, które zostało w Kędzierzynie na wypadek, gdyby mieli to wrócić.
ZOBACZ: Najwięcej domów i mieszkań powstaje pod Opolem i w powiecie brzeskim
- Mieszkań do wynajęcia było bardzo dużo. Ludzie negocjowali niskie stawki - opowiada pan Piotr. - Niedawno wypowiedziano mi umowę. Okazało się, że znalezienie solidnego najemcy teraz jest jeszcze trudniejsze. Udało mi się znaleźć chętnego za 500 złotych odstępnego, co jak na dwupokojowe, ładne mieszkanie nie jest czymś rewelacyjnym. Jego szacunkowa wartość rynkowa też spadła o jakieś 30 procent od momentu gdy wyjechaliśmy.
Spadek cen najmu to nie jedyny plus tej sytuacji. Jeszcze kilka lat temu w kolejce po gminne mieszkanie w Kędzierzynie-Koźlu czekało prawie tysiąc osób, teraz tylko 63 osoby. W Brzegu 160. - My nowych mieszkań gminnych nie budujemy, nie ma na to pieniędzy. Lista oczekujących też nam raczej nie rośnie - mówi Marek Sidor, szef brzeskiej komunalki.
Podobnie jest w innych opolskich miastach.
W budownictwie niewiele się dzieje
W powiecie głubczyckim w ub.r. oddano tylko 30 nowych domów i ani jednego mieszkania w zabudowie wielorodzinnej. Taka zapaść trwa tam już od lat. W 2011 było to tylko 27 domów, a rok później 25. W gminie Baborów w ciągu pięciu lat liczba użytkowanych domów zwiększyła się o kilkanaście.
W powiecie strzeleckim także nie ma zbyt wielu chętnych do inwestowania. W 2014 r. powstało tam 50 domów, w zeszłym roku 70.
Dobrze jest tylko w Opolu, jego okolicach i powiecie brzeskim. Ale i tam liczba nowych domów czy mieszkań nie rzuca na kolana.
Żeby kupić pięćdziesięciometrowe mieszkanie w Opolu, trzeba by przez 5,5 roku odkładać całą przeciętną pensję. Przeciętna cena transakcyjna jednego metra kw. w stolicy województwa wynosiła w 2015 r. 3949 zł.
CZYTAJ TAKŻE: Mieszkania na Opolszczyźnie tanieją, ale wciąż jest za drogo