Coraz więcej przeciwników ma kopalnia w Gubinie
Na 45 stronach Niemcy wynotowali uwagi do raportu środowiskowego w sprawie kopalni, sporządzonego przez Polską Grupę Energetyczną.
Niemcy najbardziej za złe mają PGE, że pominęło negatywne skutki, które oni bardzo dobrze znają dzięki bliskości Jänschwalde. - Według inwestora wpływ kopalni kończy się razem z granicą wyznaczoną przez Nysę. Wiadomo jednak, że oddziaływanie sięga dalej, poza lej depresyjny - przekonuje Andreas Stahlberg, urzędnik z gminy Schenkendöbern. - Można wymienić kilka negatywnych skutków. Hałas to jeden z nich. Pracujące maszyny przez dzień i noc, 24 godziny na dobę - wylicza. Przyznaje też, że czasami w miejscowościach położonych kilkanaście kilometrów od Jänschwalde słychać sprzęt pracujący w tamtejszej kopalni. - Z takiej odległości! - zaznacza.
Mówi o piachu i pyle, nanoszonymi przez wiatr. I że kopalnie odkrywkowe mocno wpływają na wody gruntowe. - Zresztą polskie gminy to odczuły. Przecież walczą z koncernem Vattenfall o odszkodowanie, ponieważ obniżony został poziom wód - przypomina.
Żądają ponad miliona złotych
Nasi samorządowcy domagają się rekompensat na kwotę 1,17 miliona złotych za koszty poniesione przez obie gminy w latach 2012-2015 w związku ze szkodami górniczymi. O jakich szkodach mowa? O obniżeniu się poziomu wód gruntowych, osuszeniu terenu i ogólnym pogorszeniu jakości wody. - Ponosiliśmy wysokie koszty, aby wybudować studnie głębinowe, naprawić ujęcia wody - wylicza Ryszard Kowalczuk, wójt Brodów. To właśnie ta gmina walczy o największą sumę - 1,06 miliona złotych. Gubin domaga się zwrotu 108 tysięcy złotych.
- Nasze rolnictwo i nasze gminy od lat ponoszą szkody i zmuszone są wydawać dodatkowe pieniądze z powodu zanieczyszczenia wody i osuszania terenu, które są powodowane przez kopalnie odkrywkowe węgla brunatnego działające po stronie niemieckiej, takie jak Jänschwalde. Dlatego korzystając z dostępnych narzędzi prawnych, gmina Gubin domaga się od spółki Vattenfall rekompensaty finansowej związanej z poniesionymi kosztami. Będziemy także wspierać mieszkańców, którzy zdecydują się wystąpić o rekompensatę kosztów poniesionych z powodu osuszenia lub zanieczyszczenia terenu przez kopalnie odkrywkowe działające w Niemczech - powiedział wójt Zbigniew Barski.
Złoża węgla są nie tylko pod polami, ale także pod podwórkiem. Pod moim domem. I wszystko dzierżawię
Historia lubi się powtarzać. Gmina Gubin już wcześniej starała się o odszkodowanie ze strony niemieckiej kopalni. - Wówczas nie był to koncern Vattenfall. Było to już dawno temu - przyznaje wójt Barski.
Zapytaliśmy o to w urzędzie marszałkowskim. - Likwidowano wtedy województwo zielonogórskie i powstawało lubuskie - wspomina Jerzy Tonder, zastępca dyrektora w departamencie rolnictwa, środowiska i rozwoju wsi. - Również chodziło o wody gruntowe. Gmina uzyskała odszkodowanie. Do urzędu wpłynęło kilkadziesiąt tysięcy marek niemieckich.
Dowiadujemy się jednak, że kolejną inwestycję koncern wykonał tak, by sytuacja się nie powtórzyła. - W ramach porozumień polsko-niemieckich została wybudowana ścianka, która miała sprawić, że kopalnia przestanie oddziaływać na sąsiednie tereny - dodaje wicedyrektor Tonder. - Dlatego nie wiem, skąd nagle straty. Musiałby to ocenić instytut geologiczny.
Wójt Barski ceni sobie współpracę ze stroną niemiecką. - Wymieniamy się informacjami od dawna. Często korzystaliśmy z ich wiedzy przy okazji rozmów na temat kopalni Gubin - Brody. Do tej pory jednak nie ingerowali oni w budowę kompleksu po polskiej stronie. Pierwszy raz zabrali głos właśnie po tym, jak dostali raport środowiskowy - wyjaśnia. Dlaczego gmina nie oceniła tego raportu? - Nie odnieśliśmy się do tego, ponieważ był to raport transgraniczny. Wnioski ze strony gmin Gubin i Brody pojawią się później - odpowiada wójt Barski.
Ponad 20 lat pracy na marne?
Wracamy do Niemiec. Zatrzymujemy się w Taubendorf, przed przedszkolem. Stoi tam starszy mężczyzna wpatrzony w okna budynku. Czeka na wnuczka. To sołtys Jürgen Handreck. Zapytany o planowaną kopalnię w pobliżu wsi, kręci głową. - Jesteśmy zdecydowanie przeciw - ucina. Wskazuje na przedszkole i mówi, że między innymi ze względu na dzieci. - Gdyby powstała tu kopalnia, maluchy miałyby dziurę po jednej i po drugiej stronie. To bardzo złe dla zdrowia - uważa.
Nie ma żadnych oficjalnych badań, które potwierdzałyby, że kopalnia wpływa na zdrowie. Handreck twierdzi jednak, że w ciągu ostatnich 40 lat liczba zachorowań wśród mieszkańców wzrosła. - Chodzi głównie o choroby płuc, również raka. Przez ostatnie dwie dekady powodem większości zgonów w okolicy były właśnie nowotwory. Sam miałem problem z tarczycą i przeszedłem operację - wspomina.
Niemieccy mieszkańcy wskazują, że nie tylko o zdrowie chodzi. W niektórych miejscach zapada się grunt, zdarzyło się, że w jednej miejscowości pękła jezdnia. Niszczeją niektóre budynki. - Dlatego nie chcemy kopalni pod Gubinem. Mamy nadzieję wytrzymać do 2025 roku. Wtedy zakończy się wydobycie w Jänschwalde - informuje Handreck.
Dodaje, że samo planowanie rozbudowy kompleksu kopalnianego już wyrządziło szkody. - Znacznie zmniejszyła się populacja pobliskich miejscowości. Młodzi ludzie wyjechali, zabrali swoje dzieci. Kiedyś działała tu szkoła podstawowa, ale trzeba było ją zlikwidować. Przedszkole też nie radzi sobie najlepiej. Kiedyś było więcej dzieci. Teraz uczęszcza tu około 40 uczniów z pięciu pobliskich miejscowości - wylicza sołtys Taubendorf.
Podobnie jest po stronie polskiej. Planowanie kopalni Gubin - Brody mocno odczuwa Henryk Sadowski, rolnik z Grabic. Od lat żyje w strachu. Dlaczego? - Od 20 lat staram się o wykupienie ziemi z Agencji Rynku Rolnego. Nieskutecznie. Agencja nie chce oddać tych terenów. Obecnie nie jest nawet prowadzona sprzedaż. Dlatego że planowana jest tu kopalnia. Złoża węgla znajdują się nie tylko pod polami, ale także pod podwórkiem. Pod moim domem. I wszystko dzierżawię. Jeśli w końcu zdecydują się na wysiedlenia, to zostanę z niczym. Stracę cały dobytek, ponad 20-letnia praca pójdzie na marne - opowiada pan Henryk.
Decyzja nie tak szybko
Jak na uwagi niemieckich gmin reaguje PGE? „Regionalny dyrektor ochrony środowiska, jako organ wydający decyzję środowiskową na podstawie raportu oddziaływania na środowisko, dotychczas nie wystąpił do spółki z zaleceniem uzupełnienia bądź korekty raportu. Zgodnie z obowiązującą procedurą jedynym organem posiadającym uprawnienia do ewentualnego odrzucenia raportu jest właśnie RDOŚ. Nadmieniam, że w przypadku otrzymania zastrzeżeń co do treści raportu spółka będzie procedować zgodnie z obowiązującym prawem” - informuje Iwona Paziak, rzeczniczka PGE GiEK.
- Zanim wydamy decyzję środowiskową, poddamy gruntownej analizie uwagi, które zgłosili Niemcy - mówi Jan Rydzanicz, dyrektor RDOŚ. W środę ich treści jeszcze nie znał, bo najpierw muszą zostać przetłumaczone. Na razie nie wiadomo, kiedy decyzja zostanie wydana. Zanim do tego dojdzie, mają się odbyć konsultacje społeczne. - Wydamy najlepszą możliwą decyzję dla przyrody i dla ludzi - zapewnia dyrektor Rydzanicz.
Co dalej z kopalnią Gubin - Brody?
„PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna SA obecnie prowadzi działania zmierzające do spełnienia wymogów oraz uzyskania niezbędnych decyzji i opracowań koniecznych do otrzymania koncesji na wydobywanie węgla ze złoża pod Gubinem. Aby uzyskać koncesję, niezbędne są również odpowiednie zapisy w dokumentach planistycznych gmin, w których planowane jest prowadzenie działalności górniczej. Realizacja inwestycji jest możliwa tylko wtedy, jeśli otrzymamy wspomnianą koncesję. Spółka planuje złożyć wniosek z końcem bieżącego roku. Zakładamy, że koncesję eksploatacyjną uzyskamy w pierwszym kwartale 2017 roku” - wyjaśnia rzeczniczka Paziak.
Wygląda na to, że w planach PGE nic się nie zmienia. Ale przeciwnicy inwestycji nie dają za wygraną. Niewykluczone, że znów się zmobilizują, jak półtora roku temu, kiedy mieszkańcy z pomocą Greenpeace utworzyli łańcuch ludzi. Miał osiem kilometrów i połączył polskie Grabice i niemiecką miejscowość Kerkwitz.