Coraz więcej samorządów dopłaca do sześciolatków, które idą do szkoły. Czy to dobry pomysł?
Samorządy coraz częściej decydują się na dopłatę do sześciolatków, które idą do szkoły. Czy to dobry pomysł? Zapytaliśmy o to Zbigniewa Byszewskiego, naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Sosnowcu oraz Jadwigę Wiśniewską, europosłankę PiS, z wykształcenia dyplomowaną nauczycielkę.
Zbigniew Byszewski, naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Sosnowcu
W tym roku rodzicom 6 i 7-latków oferujecie po 500 zł wyprawki oraz pakiet badań zdrowotnych. Tak chcecie zachęcać do wybierania szkoły?
Wiem, że czas, w którym rodzice przygotowują dzieci do pierwszej klasy jest wyjątkowo ciężkim. Także od strony finansowej. Dlatego zdecydowaliśmy się przyznawać wsparcie finansowe dla rodziców wszystkich dzieci, które po raz pierwszy rozpocznie naukę w szkole.
Dlaczego startujecie z programem akurat w tym roku?
Bo w tym roku mierzymy się z wyjątkowo skomplikowaną sytuacją. Rząd cofnął reformę obniżającą wiek szkolny. Rodzice 6-latków mogą wybrać czy ich dziecko ma powtarzać przedszkole czy rozpocząć naukę w szkole. Pewnie wielu z nich woli odsunąć szkolne wydatki na później. Tymczasem od tej decyzji zależy czy 3 i 4-latki znajdą miejsce w przedszkolu.
Ile będzie kosztował program?
Naukę w szkole może rozpocząć ponad 1700 dzieci. W budżecie na ten cel mamy zarezerwowany 1 mln zł.
Ile dzięki temu zaoszczędzicie?
Szacujemy, że jeśli do szkoły pójdzie tylko 20 proc. 6-latków, w przyszłym roku subwencja oświatowa będzie o ponad 7,5 mln niższa.
MEN uważa, że tego typu wyprawki czy kampanie zachęcające rodziców do wybierania szkoły, są formą przekupstwa.
Ani nie przekupujemy, ani nie namawiamy. Jedynie przedstawiamy rodzicom fakty. A te przemawiają za tym, by wybrać dla 6-latków szkołę.
Za rok przygotowanie dziecka do szkoły również będzie kosztowne. Rodzice będą mogli liczyć na podobne wsparcie?
Mamy nadzieję, że program nie będzie jednoroczny. Czy uda nam się to osiągnąć, zależy od budżetu miasta. Będę robił wszystko, by był kontynuowany.
Jadwiga Wiśniewska, europosłanka PiS, z wykształcenia nauczyciel dyplomowany
Co pani sądzi o pomyśle wypłacania wyprawek przez samorządy?
Intencją obecnych regulacji sejmowych jest pozostawienie wyboru rodzicom dzieci 6-letnich. To oni, znając swoje dziecko, powinni decydować czy może rozpocząć naukę w szkole. Chciałabym wierzyć, że samorządowcom leży na sercu dobro każdego dziecka. Zarówno 6, jak i 7-latka. Jeśli samorządy będą wypłacać wyprawki zarówno starszym, jak i młodszym dzieciom, to inicjatywa jest dobra. Jednak skupienie się wyłącznie na pomocy rodzicom 6-latków jest wywieraniem swego rodzaju presji finansowej. Tym bardziej, że niektóre rodziny mogą być w trudnej sytuacji finansowej. Dla nich takie wsparcie może mieć ogromne znaczenie przy podjęciu decyzji. A co jeśli ich dziecko nie jest gotowe na rozpoczęcie obowiązku szkolnego? Wywieranie presji finansowej uważam za nieetyczne.
Dla samorządów jest to ogromna oszczędność. Sosnowiec wyda na wsparcie ok. 1 mln zł, zaś jeśli 6-latki zostaną w przedszkolach straci ponad 7,5 mln zł subwencji.
Nie ma lepszej inwestycji niż inwestycja w edukację. Kariera szkolna ucznia to inwestycja na całe życie. Nie możemy patrzeć na nią przez pryzmat finansowych zysków lub strat. Dobry start w edukację szkolną zapobiega późniejszym niepowodzeniom szkolnym.
Miasta alarmują też, że jeśli dzieci 6-letnie zostaną w przedszkolach, dla 3 i 4-latków miejsc nie będzie. Ich obawy są uzasadnione?
Samorządy, które naprawdę chcą rozwiązać ten problem szukają sposobów. Mogą np. przekazać dotacje przedszkolom niepublicznym na prowadzenie edukacji przedszkolnej. Niestety, samorządy czasem wpisują się w bieżący spór polityczny. To nie najlepsza droga do rozwiązywania problemów. Powinny przede wszystkim wesprzeć rodziców specjalistyczną pomocą - badaniem gotowości dziecka do podjęcia edukacji szkolnej.