Córki Zachary, jak on sam je nazywa, wróciły z medalem
- Mistrzostwa świata w portugalskim Montemor o Velho, które odbyły się w ostatni weekend sierpnia, zakończyły się dla nas sukcesem - mówił na powitaniu w Gorzowie zawodników AZS AWF ich trener Marek Zachara.
Szkoleniowiec akademików, mówiąc o sukcesie, miał na myśli przede wszystkim brązowy medal w K-4 500 m Karoliny Nai oraz Anny Puławskiej. Ten krążek cieszy tym bardziej, że ta pierwsza wróciła do uprawiania sportu po urodzeniu dziecka, a ta druga była najmłodszą z tej czwórki.
- Bardzo cieszę się, że wróciłam do formy, a jeszcze bardziej, że udało mi się wrócić z mistrzostw świata z medalem w konkurencji olimpijskiej. Medalem, który wywalczyłam z nowymi dziewczynami. Dla mnie jest to też bardzo ważne, bo wiem, że jest z kim budować drużyną oraz walczyć o marzeniami, jakimi są medale na igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2020 roku - powiedziała Naja, która popłynęła w finale jako szlakowa.
Tuż za nią siedziała Puławska. - Wiedziałam, że Karolina jest bardzo doświadczoną zawodniczką, przez co my, jako młode dziewczyny, mogliśmy jej w pełni zaufać. Wiedziałyśmy, że ona dobrze nas poprowadzi. Faktycznie, tak też stało się. Po finiszu wyszarpałyśmy te trzecie miejsce. Jesteśmy bardzo zadowolone, bo to był dla nas bardzo udany sezon. Teraz wiemy, ile przed nami ciężkiej pracy. Będzie jeszcze trudniej, bo przed nami kwalifikacje olimpijskiej, a w nich wszystkie dziewczyny z całą pewnością będą przygotowane perfekcyjnie. Ale my jesteśmy coraz bliżej tej czołówki i nadal będziemy chciały wdrapywać się na szczyt. Chcemy wypadać jak najlepiej i zostać wśród najlepszych - mówiła Puławska.
Ona sama startowała też w K-1 500 m, gdzie była tuż za podium. - To był dla mnie debiut w mistrzostwach świata seniorów w indywidualnej konkurencji. Niestety, nie udało mi się zdobyć medalu, ale był to bardzo dobry wyścig - dodała akademiczka, co potwierdził jej szkoleniowiec klubowy Zachara.
Opiekun gorzowian zwracał uwagę, że każdy z jego podopiecznych płynął w konkurencjach olimpijskich (poza Pawłem Kaczmarkiem w K-2, w której był piąty), a więc każdy z nich jest kandydatem do wyjazdu na igrzyska olimpijskie do Japonii.
Wspomniany tu Kaczmarek w olimpijskiej konkurencji K-1 200 m był siódmy. - Z tych startów jestem bardzo zadowolony. Miałem dwa trudne sezony, w których trzeba było szybko uczyć się na błędach. Plan na ten rok został jak najbardziej wykonany, bowiem wróciłem do światowej czołówki. W kolejnym roku chcę rywalizować o kwalifikację olimpijską - nie krył gorzowianin.
O nią będzie chciał też po-walczyć Wiktor Głazunow, ale z samych mistrzostw świata nie może być zadowolony. - Ten rok był dla mnie różny. Mistrzostwa Europy były dla mnie udane, ale mistrzostwa świata już nie. Wiedziałem, że jestem do nich dobrze przygotowany. Z trenerem klubowym Markiem Zacharą i trenerem kadry narodowej Michałem Śliwińskim wykonaliśmy kawał dobrej roboty.
Próbowałem walczyć o wyższe lokaty, ale to nie udało się. Miejmy nadzieję, że przyszłe lata przyniosą lepsze wyniki. Błąd leżał po mojej stronie. Czułem się bardzo mocno i myślałem, że dam radę poprowadzić ten bieg bardzo szybko. To mnie zgubiło - nie owijał w bawełnę Głazunow, który w C-1 1.000 m nie wszedł do finału A.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Wszyscy ci są naszą nadzieją olimpijską.