Coś bydgoskiej policji śmierdziało rybami. Teraz właściciele mają kłopot
4 tony mączki rybnej i prawie 8 ton odpadu rybnego - oto, co znaleźli policjanci w nielegalnym zakładzie działającym w gminie Dobrcz.
Na trop nielegalnej firmy wpadli bydgoscy policjanci zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej. Ustalili, że na terenie gminy Dobrcz znajduje się zakład, który gromadzi odpady rybne i przetwarza je na mączkę rybną. Produkt ten stosowano do karmienia zwierząt hodowlanych. Właściciele firmy prowadzili biznes od 2015 roku.
Policjanci weszli na teren posesji. Zobaczyli linię produkcyjną. Znaleźli około 4 tony mączki rybnej i blisko 8 ton odpadu rybnego. Jak się okazało, właściciele nie mieli zezwoleń na prowadzenie działalności i wprowadzanie produktów na rynek. Powiatowy lekarz weterynarii pobrał próbki do badań. Zakazał dalszej produkcji i handlu. Nakazał też wycofanie z rynku wyprodukowanej mączki rybnej i pasz.
Doszło do naruszenia przepisów z Ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczania chorób zakaźnych zwierząt bez stwierdzenia wymagań weterynaryjnych.
- Za naruszenie tych przepisów grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku - informuje podkom. Przemysław Słomski z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.
O podobnej sprawie, też z wytwórnią mączki rybnej w roli głównej, pisaliśmy w 2009 roku. Wówczas w Jarużynie (gmina Osielsko) sołtys zapraszała na protest okolicznych mieszkańców, którzy mieli dość brzydkich zapachów ulatniających się z firmy produkującej mączkę rybną. Zakład działał legalnie, ale w okolicy miał złą opinię.
- Smród czuć w każdym kącie Jarużyna, nawet w Osielsku, Strzelcach i w Fordonie - opowiadali wtedy mieszkańcy. - Nawet do Bydgoszczy dojdzie. Ludzie myślą, że to śmierdzi ze Świecia, ale tam założono odpowiednie filtry i już nie cuchnie. To smrodzi jarużyński zakład. Śmierdzą nam tapczany i wykładziny. Śmierdzą włosy i ciało.
Inni dodawali: - Nie chcemy żyć w fetorze padliny rybnej.
Gdy pojawił się właściciel, wykrzykiwał: - Mam filtry, mam chłodnie i żreć daję dwunastu rodzinom, więc nie podskakujcie.
Wójt Wojciech Sypniewski mówił: - Cuchnie strasznie, ale nic nie możemy zrobić wbrew prawu.