Coś zaczęło szwankować w machinie PiS
Poczynania PiS oraz jego propagandowego aparatu sprawiały dotąd wrażenie rozpędzonej i dobrze naoliwionej maszyny. Ale ostatnio coś zaczęło w niej zgrzytać, drgać, pojawiły się błędy, nietrafne i często improwizowane decyzje, nieprzemyślane wypowiedzi oraz mało przekonujące tłumaczenia. W wystąpieniach polityków PiS zniknęła gdzieś charakterystyczna jeszcze kilka miesięcy temu pewność, a widoczna stała się nerwowość. Tak jakby coś się posypało, zniknęła gdzieś koordynacja, zimna krew, plan działania i jakaś naczelna wizja - komentuje Bogusław Mrukot.
Wszystko zaczęło od projektu zaostrzenia ustawy aborcyjnej, który PiS poparł nie wiadomo po co, a potem się z niego wycofał. Potem była konferencja podkomisji smoleńskiej, która miała przynieść sensację, a skończyła się niewypałem, fatalnie rozegrana sprawa caracali, kompromitacja z mistralami za dolara, wywołujące złe emocje występy pani minister od reformy szkół, a teraz niezrozumiały upór w przeprowadzeniu ekshumacji wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej, od czego wyraźnie dystansuje się nawet Kościół.
Może to nie przypadek, że za większość tych wpadek odpowiada Antoni Macierewicz, być może w PiS trwa walka o władzę w drugim szeregu (pierwszy jest jednoosobowy i przypisany dożywotnio prezesowi), czego efektem jest chaos i PR-owskie błędy. Być może jest to w końcu rachunek za wielość nieautonomicznych ośrodków decyzyjnych (rząd, partia, prezydent), nad którymi nie jest w stanie zapanować jeden człowiek - w tym przypadku Jarosław Kaczyński.
Swoje przyniósł też spadek poparcia w sondażach, który w PiS zrodził nerwowość i pokusę zrobienia błyskawicznie czegoś, co poprawi notowania. A wiadomo: jak szybko, to często źle. I zamiast po jednej złej decyzji dać sobie czas na zastanowienie, podejmuje się kolejną. Tak robi się błędne koło, które wirując coraz szybciej, wyrzuci PiS z foteli władzy. Opozycja nic nie musi robić.