Duże wrażenie zrobił na mnie opublikowany parę dni temu w Kijowie raport z badań socjologicznych, przeprowadzonych na całej Ukrainie (rzecz jasna, za wyjątkiem okupowanego Donbasu i Krymu), nad poglądami Ukraińców na politykę zagraniczną ich kraju oraz ukraińskie interesy narodowe.
Badania firmuje Centrum Nowej Europy – wiarygodny kijowski think-tank, założony trzy lata temu przez grupę młodych ukraińskich inteligentów, pasjonujących się polityką europejską i międzynarodową.
Nie dziwi mnie, iż 60% Ukraińców uważa za główny cel dyplomacji swego kraju otwarcie drogi do członkostwa w Unii. Ani to, iż w obliczu przeszkód stawianych ciągle przez Brukselę, wiara w sukces na tym polu słabnie. Ale godzien uwagi jest już fakt, iż 53% chce widzieć Ukrainę w NATO. To przełom myślowy w społeczeństwie, w którym jeszcze nie tak dawno wizja zachodniego paktu wojskowego była jeśli nie wroga, to przynajmniej całkiem obca. Wojna z Rosją zrobiła jednak swoje.
I pewnie największą klęską prezydenta Putina jest to właśnie, iż to on dał impuls owej mentalnej rewolucji Ukraińców, która oddzielenie Ukrainy od Rosji uczyniła faktem historycznie nieodwracalnym. Moją uwagę zwrócił też polityczny realizm Ukraińców. Większość nie wierzy w rychłe odzyskanie Krymu i opowiada się za wznowieniem handlu, wymiany kulturalnej i obecnością mediów ukraińskich na okupowanym półwyspie, jako najlepszą polityką w dzisiejszych okolicznościach. To ważne, bo stoi w sprzeczności z twardą linią oficjalnego Kijowa, zakładającego trwałą blokadę Krymu.
Ale to co mnie zdumiało, to skala mentalnego zwrotu Ukraińców, gdy idzie o Polskę. Pytani o to, z którymi krajami na świecie Ukraina winna przede wszystkim budować „głęboką więź i współpracę”, na pierwszym miejscu wskazują Polskę (aż 92%), przed Niemcami i Kanadą. Od XIX wieku patronem wszystkich niepodległościowych aspiracji Ukrainy były Niemcy, czy to wilhelmińskie, czy habsburskie (nazywające się Austrią), czy w końcu hitlerowskie. Z kolei Kanada - to wielki sentyment Ukraińców, jako kraj-opiekun ukraińskiej diaspory. A Polska? To Orlęta Lwowskie, kara śmierci dla Bandery, rzeź wołyńska i Akcja „Wisła”. Oto mamy więc całkiem nową postać ukraińskiej samoświadomości!
Może się więc Czytelniku już domyślasz, jaki polityk zagraniczny jest dziś godzien najwyższego zaufania ludu ukraińskiego? Tak, tak… to Andrzej Duda, który w tej hierarchii wyprzedza Angelę Merkel i Joe Bidena. Zaś najbardziej niegodni zaufania są Putin, Łukaszenka i… (trzeba przyznać, że Ukraińcy mają niezłą intuicję) – Macron.
Czytając ów raport uświadomiłem sobie, chyba po raz pierwszy tak dobitnie, że w osiem lat po krwawym kijowskim Majdanie, za naszą wschodnią granicą żyje naród, który wykonał wielką zbiorową pracę nad swoją tożsamością. Naród wyzwolony nie tylko z okowów sowieckiej szkoły i propagandy, ale także z własnych głębokich urazów i kompleksów, wynikających z ukraińskiej historii. To oczywiście nie znaczy, że nie spotkamy już na Ukrainie przejawów kompleksu polskiego, zwłaszcza w lwowskich środowiskach nacjonalistycznej inteligencji. Badania są fotografią stanu umysłu i emocji ukraińskiego ludu.
Tak zasadniczego mentalnego zwrotu zwykłych ludzi w stronę Polski nie dopracowaliśmy się w przypadku żadnego z naszych pozostałych sąsiadów. A wobec świeżej i dymiącej jeszcze polsko-ukraińskiej historii, nie waham się uważać tej przemiany za cud nad Dnieprem.