Cwaniakom mówimy stop
Do skarbówki, inspekcji pracy, straży miejskiej, na policję - liczba donosów, jakie składają Polacy rośnie z każdym rokiem i zaczynamy doganiać już Szwajcarów.
U nas to ciągle temat tabu, dlatego najczęściej anonimowo dzielimy się swoimi podejrzeniami z różnymi służbami. A to, że była żona jeździ nowym autem, choć jej na to nie stać, że sąsiad wynajmuje lokal bez umowy, a pani z zieleniaka nie wydaje paragonów.
Te donosicielskie zapędy sprytnie wykorzystała policja tworząc kilka lat temu akcję „Stop agresji na drogach” i to był strzał w dziesiątkę.
Okazało się, że nic tak bardzo nie wkurza polskiego kierowcy, jak drugi kierowca. A że fantazję mamy ułańską i cwaniaków pod dostatkiem, to większość zgłoszeń pozwala na karanie sprawcy. Mnożą się więc nie tylko filmiki z piratami drogowymi w roli głównej, ale też mandaty. I dobrze, niech będzie ich jeszcze więcej, żeby już żaden zniecierpliwiony korkiem Niki Lauda w BMW nie pędził po chodniku, czego ostatnio byłam świadkiem w centrum Łodzi.