Cywilizacja pośpiechu spłyciła zasady flirtu do poziomu klepnięcia w tyłek
Czy w oskarżeniach o molestowanie nie zapędzamy się w kozi róg, gdzie strach otworzyć usta? - To, co jest dopuszczalne w sferze intymnej, razi w sferze publicznej - ocenia dr Adriana Bartnik.
Akcja „#MeToo” otworzyła puszkę Pandory kobiecych pretensji do męskiego świata maczyzmu, seksizmu i niewybrednych propozycji. Gdy hollywoodzkie gwiazdy zaczęły przyznawać się do tego, że były molestowane przez Harveya Weinsteina, wpływowego producenta filmowego, w ślad za nimi ruszyła lawina wyznań Polek. Wiele kobiet przyznało, że molestowanie to polski problem zamiatany pod dywan przez pokolenia. Często przy aprobacie samych kobiet, które z powodu opresyjnego wychowania nie potrafią dostrzec, że mężczyzna przekracza granice.
- Gwiżdżą, gdy idziesz ulicą, patrzą nachalnie w dekolt, komplementują kształt tyłka albo mówią: „Sprzedałaś obraz? Będziesz miała na waciki” - wymienia męskie grzechy Anna Rygiel, studentka II roku malarstwa UMK. - Są też tacy, którzy mówią niby żartem w towarzystwie, że kobiety mają lepiej, bo mają cycki, a to otwiera drzwi do kariery. I dobrze się bawią, rechoczą i brną w seksualne dowcipy.
Sprośne dowcipy, gwizdanie, klepanie po tyłku, komplementowanie za cycki - to norma nawet w kręgach inteligenckich. Więcej w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień