Czar zabawek z PRL-u w muzeum pogranicza
Rozmowa z Katarzyną Krasowską, pracownicą Muzeum Pogranicza Śląsko-Łużyckiego w Żarach, o wystawie zabawek sprzed epoki komputerowej.
Skąd pomysł na wystawę zabawek właśnie z okresu PRL-u?
Mamy teraz okres przedświąteczny, więc postanowiliśmy pokazać dzieciom, w jaki sposób bawili się nasi rodzicie, jak myśmy się bawili w dawniejszych czasach. W czasach dzieciństwa, kiedy jeszcze nie było komputerów ani żadnych zabawek multimedialnych. Mamy tutaj przykładowo właśnie takie typowe pluszaki. Muszę powiedzieć, że kilka z nich pochodzi z moich prywatnych zbiorów i zamiast kurzyć się na półkach, można zaprezentować je najmłodszym. Nie brakuje również zabawek plastikowych, gumowych, starych kolejek, które niegdyś dostawaliśmy pod choinkę, a teraz stają się coraz mniej popularne.
A więc cała wystawa ma na celu zapoznanie najmłodszych z czasami, które mogą się im wydawać prehistorią, a tak naprawdę sięgają tylko 40, 50 lat wstecz?
Dokładnie, ale również i dla starszych zwiedzających może być to powrót do lat dzieciństwa. Czasami miło powspominać sobie młode lata. Przychodzą do nas nie tylko zorganizowane wycieczki szkolne, ale również osoby prywatne. Po prostu rodziny z dziećmi. Pokazują swoim pociechom, jak spędzali wolny czas.
Domyślam się, że dla dzieci może to być spore zaskoczenie w dzisiejszej, skomputeryzowanej rzeczywistości…
Rzeczywiście tak jest. Teraz wszyscy mają głównie tablety i nawet sześciolatki mówią, że gry planszowe to dla nich zupełna nowość. Telefony i nowoczesna technologia wypierają rzemiosło ręczne.
Czasami mam smutne wrażenie, że moje pokolenie było ostatnim, które po prostu wychodziło na dwór z rówieśnikami i szukało przygód…
Tak, nie wspominając już o projektorach na bajki, z których odtwarzało się „Rumcajsa”, „Bolka i Lolka”, „Koziołka Matołka”. My nie spędzaliśmy czasu w domu, przed ekranem komputera, tylko wychodziliśmy się na podwórko, graliśmy w gumę, klasy, skakaliśmy na skakance i cieszyliśmy własnym towarzystwem. Dzisiaj się o tym zapomina.
A co uznałaby Pani za „perełkę” wystawy, która najlepiej oddaje ducha epoki?
Bardzo dużym zainteresowaniem cieszy się kolejka z lat 60-tych, sama mam do niej duży sentyment. Teraz takie zabawki dotyczą raczej poszczególnych pasjonatów, bo nabycie kawałku plastiku w supermarkecie to już nie to samo.
PRL wielu osobom kojarzy się z szarymi ulicami, wystawaniem w kolejkach, kartkami żywnościowymi… A takie ręcznie malowane samochodziki na pewno dodawały mu trochę kolorów.
W tej wystawie widać taką prawdziwość. Można powiedzieć, że każdy z eksponatów ma swoją duszę i historię. Dzieci bawiły się wspólnie, brak dostępu do ekskluzywnych produktów pobudzał wyobraźnię. To zintegrowanie było bardzo pozytywne. Dzisiaj była u nas klasa pierwsza ze Szkoły Społecznej i widać było, że na chwilę przenieśli się w zupełnie inną epokę. Wycieczka n apewno zapadła im w pamięci i pokazała alternatywy sposób spędzania wolnego czasu. Cała wystawa potrwa do 10 stycznia. Zapraszamy!