Czas na "basta!" [FELIETON]
Nadzieja na koniec pandemii rozgrzewa radością. Szczepienia, a właściwie zaszczepienie ponad 70 proc. populacji, ma otworzyć drogę do normalności. Ale osiągnięcie normalności to też „niestety” czas trudnych wyborów moralnych.
Teraz mamy nienormalny czas. Władza nie ogłosiła stanu wyjątkowego, a jednak ogranicza wolności obywatelskie tak, jakby stan wyjątkowy został wprowadzony. Jako obywatele reagujemy na kilka sposobów na ten „bezprawny” proceder zawieszania praw obywateli poprzez zarządzenia. Jedni obchodzą je, jak się da, zwłaszcza gdy nie wierzą w "zjadliwość" wirusa. Inni stosują się do zarządzeń, bo boją się kar. Jeszcze inni, aby nie zrujnować siebie ani rodziny, ryzykują i wobec zarządzeń lawirują w starym swojskim stylu.
Są i tacy, którzy z otwartą przyłbicą protestują przeciw bezprawiu i wręcz ostentacyjnie odmawiają stosowania się do ograniczeń. I w końcu jest całkiem pokaźna grupa obywateli, którzy sami sobie narzucili „stan wyjątkowy”. Państwo tego nie zrobiło, więc oni sami go wprowadzili, tzn. postępują tak, jakby rząd miał prawo do ograniczania naszych praw w imię dobra wspólnego. Stosują się do zarządzeń, starają się brać udział we wspólnej walce z epidemią (bo osobno nie poradzimy sobie).
Wykazaliśmy się odpowiedzialnością w czasie nienormalności. Wyzwaniem jest teraz to, jak i kiedy powiedzieć "basta!"
Ta część społeczeństwa stoi teraz przed trudnymi decyzjami. Kiedy znieść ten osobisty "stan wyjątkowy"? Jak długo godzić się na ograniczanie wolności obywatelskich?
A potem: czy rozliczać rząd ze skuteczności/nieskuteczności walki o życie Polaków? Czy pytać w imię czego nie wprowadzono oficjalnie przewidzianej w Konstytucji sytuacji nadzwyczajnej uprawniającej do tego, czego normalnie władzy czynić nie wolno?
Trzeba położyć kres czynieniu przez rząd tego, czego normalnie czynić nie wolno. Skoro władza tego nie zrobi (bo nie ogłosi zniesienia stanu, którego nie wprowadziła), to my obywatele musimy to zrobić. Czyli jak sobie sami "wprowadziliśmy stan wyjątkowy", tak teraz musimy go sami zakończyć. I trzeba powiedzieć jasno, kiedy nadejdzie czas na koniec ograniczania naszych praw.
To nie jest łatwe. Tym bardziej że by było skuteczne, musi mieć powszechny charakter. Kto ogłosi koniec "stanu wyjątkowego"? Władza odebrała sobie tę możliwość, bo go nie wprowadziła. Obywatele, którzy go sobie sami wprowadzili, chyba muszą się jakoś zorganizować, by zrobić to wspólnie. Inaczej grozi nam takie pełzające rozluźnianie obostrzeń, które może przerodzić się w permanentne zawieszanie wolności bez umocowania prawnego, a nawet wbrew prawu.
Wykazaliśmy się odpowiedzialnością w czasie nienormalności. Moralnym wyzwaniem jest teraz to, jak i kiedy powiedzieć nienormalności "basta!".