Krzysztof Ogiolda

Czego się w dzień Bożego Ciała można od młodych nauczyć

Czego się w dzień Bożego Ciała można od młodych nauczyć
Krzysztof Ogiolda

Jestem już w tym wieku, że młodzi ludzie rzadko podnoszą mnie na duchu. Bo albo im zazdroszczę świetnej sylwetki, której nie musieli pracowicie wybiegać, albo świetnego angielskiego. A czasem zwyczajnie mnie drażnią, podejściem do życia tak luźnym, że mnie na podobne nie stać.

A w czwartek mnie podnieśli. Widziałem ich pewnie dwa razy w życiu - pierwszy i ostatni - na Koncercie Uwielbienia w Opolu. Przyjechali z dwójką dzieci z Rydułtów niedaleko Rybnika. Zapytałem ich, za co będą na koncercie Boga wielbić. Powiedzieli, że za to, co mają, i za to, gdzie na co dzień żyją.

To nie jest tak, że młodych nie dotyka rów społecznego podziału, ale oni jakoś łatwiej niż moje pokolenie biorą go w nawias

Pozazdrościłem im silnej wiary, a przynajmniej optymizmu, bo ja bym chyba za mieszkanie w Rydułtowach, które nawet na Wikipedii reklamują się zdjęciem hałdy, dziękować nie umiał. Ale ucieszyli mnie bardzo, bo zobaczyłem w nich siebie z dość już dawno minionej młodości. Wtedy się mówiło, że wszyscy jadą. Jechało się do RFN, czyli Richtig Fajnych Niymiec. Uznaliśmy wtedy z żoną, że nie chcemy być jak wszyscy. Zostajemy.

Przez całe lata byłem przekonany, że wybraliśmy dobrze. Wątpliwości naszły mnie ostatnio. (Poniewczasie, bo na emigrację za późno). Bo trudno żyć w społeczeństwie podzielonym ostrzej niż w PRL-u (wtedy też byli oni i my, ale oni stanowili, przynajmniej liczbowo, margines). Dziś przestrzeń podziału biegnie niemal przez środek społeczeństwa. I obie strony nie biorą jeńców. Często jest się zmuszonym deklarować: jesteś z nimi czy z nami? I nie daj Boże mieć wątpliwości, próbować dzielić włos na czworo. Bo wtedy łatwo oberwać z obu stron.

A młodzi? Na błoniach pod opolskim kościołem (nomen omen) Przemienienia przeprowadziłem kilkanaście rozmów. Słyszałem o pracy, o miłości, o modlitwie, o dzieciach (jak fantastyczny kontakt z dziećmi mają młodzi ojcowie i pomyśleć, że jeszcze pokolenie moich dziadków nie dotykało wózka) i ani słowa o polityce, brzydkim Kaczorze i nie ładniejszym Donaldzie.

Nie jestem tak naiwny, by sądzić, że ich rów totalnego podziału społecznego nie dotyka. Ale miałem wrażenie, że lepiej niż moje pokolenie potrafią brać go w nawias. Może dlatego, że mniej oglądają telewizji? Gdyby na koncert przyszli politycy i z ludźmi pogadali o tym, co naprawdę ważne, dużo by się nauczyli. Obawiam się, że w takie miejsca nie chodzą. Oni wiedzą lepiej.

Krzysztof Ogiolda

Jestem dziennikarzem i publicystą działu społecznego w "Nowej Trybunie Opolskiej". Pracuję w zawodzie od 22 lat. Piszę m.in. o Kościele i szeroko rozumianej tematyce religijnej, a także o mniejszości niemieckiej i relacjach polsko-niemieckich. Jestem autorem książek: Arcybiskup Nossol. Miałem szczęście w miłości, Opole 2007 (współautor). Arcybiskup Nossol. Radość jednania, Opole 2012 (współautor). Rozmowy na 10-lecie Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych, Gliwice-Opole 2015. Sławni niemieccy Ślązacy, Opole 2018. Tajemnice opolskiej katedry, Opole 2018.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.