Czekają nas inwestycje na kredyt, jak za Gierka
Każdy rząd lubi się chwalić, opowiadać jak to fajnie będzie nam się żyło pod ich rządami, jaki potężny kraj nam zbudują, którego będzie zazdrościł cały świat. Nie inaczej jest z obecnym rządem.
Licytację rozpoczął wicepremier Mateusz Morawiecki. Obiecał, że staniemy się potęgą w produkcji aut elektrycznych. Za pięć lat będzie jeździć u nas 1000 autobusów na prąd, obecnie jest 40, a w 2025 r. będziemy mieli milion samochodów elektrycznych, więcej niż dotąd wyprodukowano na świecie! Jako, że z prądem u nas krucho, to wybudujemy nie jedną, ale dwie lub trzy elektrownie atomowe. Wicepremier zapowiedział też budowę Centralnego Portu Lotniczego. Choć Okęcie przyjmuje obecnie rocznie 12,8 mln pasażerów, a może ponad 20 mln, a jest jeszcze lotnisko w Modlinie.
W tym wyścigu nikt nie chce zostać z tyłu. Jarosław Kaczyński zapewnił, że rząd przekopie Mierzeję Wiślaną i połączy zalew z Zatoką Gdańską, by Elbląg stał się portem morskim. Choć w samym mieście poza jedną większą firmą, nie ma przemysłu, a do Gdańska jest 60 km.
Pani premier nie chciała być gorsza. Jej priorytetem jest odbudowa państwowego przemysłu stoczniowego - fundamentu naszej gospodarki. Firm prywatnych nie darzy zaufaniem. To w państwowych będą powstawały jednostki dla Marynarki Wojennej. Tyle, że Stocznia Marynarki Wojennej, od 14 lat buduje okręt i nie może go skończyć. W tym czasie miało powstać 7 korwet najeżonych nowoczesnym uzbrojeniem. Jest szkielet fregaty z jednym muzealnym działkiem. Za to szef MON obiecał, że załatwi nam okręty podwodne, z których będą startowały samoloty. Jako, że nikt takich nie buduje, a ostatni zwodowali Japończycy pod koniec II wojny światowej, powstać one muszą w państwowych stoczniach.
Rząd obiecuje stworzyć nam rzeczne autostrady. Nie tylko wybetonuje i pogłębi koryta Odry i Wisły. Połączy kanałami Odrę z Dunajem, Wisłę z Dnieprem, a dzięki kanałom łączącym Wartę, Noteć z Kanałem Bydgoskim będzie można pływać od Rotterdamu do Kłajpedy. Nie pytajcie ile będzie to kosztować. Tu pieniądze i sens nie mają znaczenia. Przy takich planach bledną dokonania Edwarda Gierka, który wziął kredyty zaledwie na budowę jednej fabryki aut i pralek, huty oraz dwupasmówki, a i tak spłacaliśmy je przez pół wieku.
Dla prezesa PiS Gierek jest wzorem, co sam przyznał, więc niedługo może zapytać nas czy mu w tym pomożemy. Zapewne zebrani na sali, przywiezieni autokarami, partyjni aktywiści odkrzykną z entuzjazmem. Pomożemy! Tak jak wtedy, nikt nie spyta ile to będzie kosztowało i kto zapłaci.
Wierzę, że w tym wszystkim nie chodzi o to, by dogonić króliczka, czyli zrealizować obietnice. Rządzący nie są kretynami, taką mam przynajmniej nadzieję, wiedzą, że nas na to nie stać, a prywatne firmy nie wyrzucą pieniędzy w kanał. Oni muszą się chwalić, wszak wybory się zbliżają. A jeżeli się mylę to mamy przekichane.