Czekam na swój idealny mecz
- Myślę, że mam chłodną głowę i nie ma dla mnie znaczenia, czy sędziuję Manchesterowi, czy Realowi. Wszystkich traktuję tak samo. Dla mnie grają koszulki - mówi Szymon Marciniak.
Jak rozpoczęła się pańska przygoda z gwizdkiem?
Po jednym z meczów troszeczkę zwyzywałem arbitra Adama Lyczmańskiego, który pokazał mi czerwoną kartkę i zasugerował, abym sam został sędzią, skoro jestem taki mądry. Założyliśmy się o to, kto będzie lepszy. Od tego się rozpoczęło. Zacząłem sędziować, poza tym cały czas sobie grałem. Później skupiłem się tylko na tym pierwszym i wszystko potoczyło się samo.
Czy wcześniejsza gra dużo pomaga w sędziowaniu?
Oczywiście. Szczególnie w kontakcie z zawodnikami. Znam ich język, niektóre sytuacje postrzegam inaczej. Piłkarze również to widzą i obdarzają mnie przez to kredytem zaufania.
Pamięta pan swój pierwszy mecz?
Było to spotkanie trampkarzy w Płocku. Każdy, kto zaczyna przygodę z gwizdkiem, rozpoczyna od tego. Fajna przygoda, myślałem, że wiem o piłce wszystko, ale poszedłem na mecz dzieciaków i narobiłem pewnie kupę błędów. Podobało mi się to i bardzo wciągało. Zawsze byłem ambitny i dążę do tego, żeby się poprawiać, aby być lepszym.
Jak wyglądają przygotowania do meczu?
Tak jak każdego piłkarza. Mogę nawet powiedzieć, że trenujemy więcej niż oni. Codziennie zajęcia, czasami po dwa razy. Wiemy, jak są rozpisane mecze, im bliżej, tym trening lżejszy. Cały czas trzeba być w rytmie. Przerwa nie wpływa korzystnie na późniejsze decyzje. To jest bardzo ważne. Tak jak piłkarz, który gra co trzy dni i czuje futbolówkę , tak samo jest z nami, sędziami.
Wolę dać pograć, niż gwizdać jakieś pierdoły. Przez to gra staje się bardziej płynna
Czy są dla pana mecze łatwe i trudniejsze?
Zawsze czuję pozytywną adrenalinę, która budzi głowę na to, żeby szybko reagować. Kiedy zaczyna się mecz, nie ma znaczenia, czy jest to okręgówka, czy Liga Mistrzów. Wracając ze spotkań międzynarodowych, muszę w Polsce wszystkim udowadniać, że zasługuję na to, żeby gwizdać w pucharach. Dla mnie nie ma już meczów łatwych, każdy jest o coś. Wszyscy na mnie patrzą.
Na co UEFA kładzie największy nacisk?
Na to, żeby bezbłędnie rozstrzygać. Jednak to nie zawsze się udaje. W tym roku na zgrupowaniu przed fazą playoff głównie przerabialiśmy aspekt zagrania ręką. Jest ona przekleństwem dla sędziów, piłkarzy, dla wszystkich. W Polsce mamy wytyczne takie jak w UEFA, cieszę się, że od dawien dawna nie mieliśmy żadnej dużej kontrowersji z takim zdarzeniem. Co pół roku są egzaminy pisemne, kondycyjne i filmowe, do których musimy się dobrze przygotować. Na tyle już przywykłem, że nie robi to na mnie większego wrażenia.
Co ułatwiłoby pracę sędziego?
Wiele osób mówi o powtórkach. Ja nie do końca wierzę, że by to się sprawdziło. Jest kilka rzeczy, których nie cofniemy. Spalony na pełnej szybkości nie będzie nigdy zatrzymany. Oczywiście sytuacje z przekroczeniem linii bramkowej czy miejscem faulu, jestem za. Znam ludzi, wiem, jacy są trenerzy, piłkarze. Za chwilę będziemy chcieli iść krok dalej, cofać żółte kartki albo oglądać, czy były słuszne. Te rzeczy, które decydują o wyniku: bramka, rzut karny, jestem za, ale musi to być tak, że jest kamera i tylko sędzia widzi kontrowersje.
Jaka jest recepta na dobre sędziowanie?
Poza boiskiem znamy się z wieloma piłkarzami, razem jeszcze graliśmy, ale jeżeli bym podejmował złe decyzje, to sympatia będzie coraz mniejsza. Bardzo ważne jest szybkie podejmowanie dobrych decyzji. Można kogoś lubić, ale dwa, trzy złe gwizdki i od razu zaczynają się problemy. Staram się być perfekcjonistą. Wiadomo, że jest to do końca niemożliwe. Zdaję sobie sprawę, że jest to zawód błędów i zdarzają się one cały czas. Najważniejsze, żeby były małe, np. nieodgwizdany rzut wolny na środku boiska, aut nie w tę stronę. Są to pomyłki, które jest łatwiej zaakceptować.
Jaki jest pana cel związany z mistrzostwami Europy?
Fajnie się pokazać, lecz zdaję sobie sprawę z tego, że jestem najmłodszy z ekipy. Stąpam twardo po ziemi. To jednak niewdzięczne zajęcie. Nikt za chwilę nie będzie pamiętał 30 dobrych meczów, tylko zapamięta błąd z ostatniego spotkania. Tak to jest, pogodziłem się i to akceptuję. Po prostu trzeba robić swoje. Na pewno nie jadę tam jako statysta, nie mam zamiaru wpisać sobie w CV, że byłem na Euro i posędziowałem tam jeden czy dwa mecze.
Nie lubię płaczków i maruderów na boisku. Zawodnicy mają skupić się na grze
Kto na arenie międzynarodowej zrobił na panu największe wrażenie?
Ciężko powiedzieć. Nie przyglądam się pojedynczym graczom. Bardziej zwracam uwagę na ich taktykę i na to, co może mi sprawić kłopot. Sędziowałem mecz Japonia - Urugwaj i szczególne wrażenie wywarł na mnie Luis Suarez. Goście wygrali 4:1. To był jego niesamowity mecz. Miał udział przy wszystkich czterech bramkach. Świetny piłkarz, jednak sprawiał najwięcej problemów na boisku. Może nie bezpośrednio mnie, ale innym zawodnikom. Tacy gracze powodują, że sędzia maksymalnie się koncentruje i jest na najwyższych obrotach. Cały czas wie, że może zdarzyć się coś nieoczekiwanego. Żelazna zasada UEFA: cokolwiek się może wydarzyć, zawsze w najmniej spodziewanej chwili.
Najlepszy sędzia na świecie?
Do światowej czołówki zaliczają się z pewnością Nicola Rizzoli i Cunet Cakir. Skończył już karierę mój ulubiony sędzia - Howard Webb. Cieszę się bardzo, że wielu ekspertów mnie też zalicza do tej europejskiej czołówki. Od dwóch-trzech lat dostaję coraz lepsze mecze. Cieszy to, że nie zdarzył mi się jeszcze poważny błąd i planuję podtrzymać tę udaną serię. Mówi się u nas, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Ja do dzisiaj nie miałem spotkania idealnego, w którym nie miałbym chociaż jednego małego błędu.
Wspomnienie z wizyty na Ziemi Lubuskiej?
Miło było w Gorzowie. To był mecz decydujący o utrzymaniu w pierwszej lidze. GKP grał u siebie baraż ze Ślęzą Wrocław. Adam Topolski trenował gorzowian, a wcześniej prowadził mnie w Wiśle Płock. Trener cieszył się kiedy mnie zobaczył, tak jakby miało to znaczenie, że już na pewno wygra. Oczywiście tak pół-żartem, pół-serio. Gospodarze zwyciężyli wtedy 1:0. Był to taki mały epizod. W Gorzowie byłem tylko dwa razy, dużo meczów się nie zdarzyło.
Reprezentacja Polski w finale EURO, czy Szymon Marciniak sędziujący ten mecz?
Nie miałbym nic przeciwko, żeby to reprezentacja grała w finale. Myślę, że w moim przypadku faza play off jest jak najbardziej możliwa do spełnienia i taki jest cel na mistrzostwa.