Kto i jak opowiadał o poznańskim zrywie na wielkim ekranie? Co chcieli osiągnąć twórcy komiksu o czerwcu 1956 r.? Sprawdzamy.
Przez sześćdziesiąt lat od czasu poznańskich wydarzeń czerwca 1956 r., ich obecność w świecie kultury była raczej znikoma. Wśród publikacji przeważają w dalszym ciągu książki, których lektura może wprawdzie wydać się ekscytująca dla historyka, lecz dla czytelnika oczekującego przystępnej i atrakcyjnej formy literackiej już niekoniecznie.
Przyglądaliśmy się także muzyce inspirowanej Poznańskim Czerwcem i komponowanej na obchody kolejnych rocznic. Temat zgłębiali bowiem w swej twórczości zarówno laureat Oscara Jan A.P. Kaczmarek, jak i jazzmani, raperzy oraz wykonawcy street punka. Rezultat nieco lepszy, ale o zasięgu wciąż bardziej regionalnym niż ogólnopolskim. A jak często po tematykę antykomunistycznego zrywu robotników sięgali filmowcy? W przypadku trwającego konkursu Poznań56”, to pytanie wydaje się szczególnie zasadne.
[b]Od Kieślowskiego po Bajona
Flagowym dziełem fabularnym, poświęconym wydarzeniom z końca czerwca 1956 r. jest dramat historyczny „Poznań '56” Filipa Bajona. Urodzony w stolicy Wielkopolski reżyser miał dziewięć lat, gdy robotnicy z Zakładów im. Józefa Stalina (obecne Zakłady H. Cegielskiego w Poznaniu) wyszli na ulice.
- To wszystko działo się w mojej dzielnicy. Nagle na ulicach i podwórkach, na których bawiliśmy się w wojnę, zaczęła się wojna naprawdę. Pojawił się czołg, na dachu stał karabin maszynowy, wokół pełno łusek... - wspominał reżyser w swojej biografii.
Zrealizowany w czarno-białej kolorystyce „Poznań '56” to spojrzenie na wydarzenia sprzed 60 lat oczyma dwóch kolegów: Piotrka (Mateusz Hornung) i Darka (Arkadiusz Walkowiak). To właśnie dlatego film Bajona miał pierwotnie nosić tytuł „Szczuny”, co w gwarze poznańskiej oznacza po prostu chłopaków. W pochodzącym z 1996 r. dramacie zobaczymy również m.in. Michała Żebrowskiego w roli robotnika Zenka, mimowolnie stającego na czele protestów, a także Janusza Gajosa, Jana Nowickiego, Daniela Olbrychskiego i Jerzego Radziwiłowicza.
„Poznań '56” to jedyny film fabularny w pełni poświęcony poznańskiemu zrywowi. Echa robotniczej rewolty wybrzmiewają również w „Przypadku” (1981) Krzysztofa Kieślowskiego. W trakcie zrywu rodzi się główny bohater filmu, Witek Długosz (Bogusław Linda). Film Kieślowskiego został nagrodzony za scenariusz i najlepszą rolę męską na 12. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a Martin Scorsese uznał go za arcydzieło polskiej sztuki filmowej i prezentował w 2014 r. na specjalnych pokazach w USA i Kanadzie.
Romek Strzałkowski w fabule i dokumencie
O jednym z bohaterów-symboli Czerwca, Romku Strzałkowskim, opowiada polsko-węgierski film „13 lat, 13 dni, 13 minut”. Z kolei w październiku 2006 r., w poznańskim CK Zamek premierę miała eksperymentalna animacja Grzegorza Grześkowiaka i Mariusza Lisieckiego, zatytułowana po prostu „Czerwiec '56”.
Nie sposób nie wspomnieć o filmach dokumentalnych. Ich poświęcono wydarzeniom czerwcowym znacznie więcej. Dwa z nich wyreżyserował zasłużony dla polskiej dokumentalistyki Marek Drążewski. Zrealizowany w 1981 r. film „Niepokonani” o kryzysie komunistycznego autorytaryzmu widzianego przez pryzmat wypadków poznańskich z miejsca trafił na cenzorskie półki. Debit cenzora otrzymał dopiero w 1988 r. Z kolei w „Jeszcze czekam” (1982), Drążewski bada okoliczności śmierci Romka Strzałkowskiego.
Czerwiec kreślony ołówkiem
Do znacznie młodszego i często mniej uświadomionego odbiorcy kierowany był komiks „1956: Poznański Czerwiec”, który swoją premierę miał dekadę temu, dokładnie w 50. rocznicę zrywu.
- Naszą ideą od początku było przybliżenie wydarzeń Czerwca młodszemu odbiorcy w możliwie najbardziej atrakcyjny wizualnie sposób. Chciałbym, aby ludzie ci byli w stanie choćby ogólnie skojarzyć, co działo się w Poznaniu pod koniec czerwca 1956 r. To był przede wszystkim robotniczy bunt przeciwko ówczesnej władzy, która mimo iż Stalin zmarł trzy lata wcześniej, nadal rządziła Polską w stalinowskim stylu – mówi autor scenariusza i wydawca zeszytu, Witold Tkaczyk.
Czy komiks może być dobrym środkiem przekazywania wiedzy historycznej? W 2006 r., kiedy ukazywał się „Poznański Czerwiec”, odpowiedź wcale nie była oczywista.
- To był czas, gdy wielu ludzi wciąż nie traktowało komiksu poważnie, ale zainaugurowany wtedy program „Patriotyzm jutra” stwarzał sprzyjające warunki do tego, by historię promować w popularnych formach – tłumaczy Tkaczyk.
Liczący 80 stron „1956: Poznański Czerwiec” to pierwszy i – jak dotąd jedyny – komiks poświęcony strajkowi robotników sprzed 60 lat. A przy tym - jeden z najobszerniejszych komiksów historycznych, jakie w ogóle powstały w Polsce.
- Wśród pojawiających się po jego premierze opinii, zdarzały się i takie, że „Poznański Czerwiec” zbyt mocno trzyma się faktów. Jestem tego świadomy, ale była to pierwsza tego typu publikacja poświęcona Czerwcowi i stąd nasza decyzja o tym, by opowiedzieć tę historię z reporterskim wręcz zacięciem – mówi W. Tkaczyk, nie wykluczając kolejnych publikacji na temat zdarzeń z 1956 r.
Filmowcy, do dzieła!
Konkurs filmowy Poznań56'” to znakomita okazja, by swoje refleksje na temat wydarzeń czerwca 1956 r. zaprezentowali twórcy z kolejnego pokolenia. Pomysł i formę pozostawiamy uczestnikom. Do nakręcenia filmu często wystarczy tylko smartfon. Jest jeden warunek: filmy muszą trwać dokładnie 56 sekund.
- Cały potencjał drzemie w inwencji twórczej autorów. Jestem bardzo ciekaw, co im wyjdzie. Konkurs przewiduje bardzo skondensowaną, błyskawiczną formę, która narzuca konkretne ograniczenia. Z drugiej strony, protesty robotników w czerwcu 1956 r. też kojarzą się z czymś bardzo dynamicznym i rebelianckim. Wydaje mi się zatem, że uczestnicy konkursu stoją przed nie lada wyzwaniem, choć na pewno nie jest to zadanie z gatunku niewykonalnych – mówi Szymon Stemplewski, dyrektor zakończonego niedawno, poznańskiego Festiwalu Short Waves.
Regulamin oraz wskazówki, jak krok po kroku realizować filmy konkursowe, znaleźć można na stronie internetowej poznan56.pl.
- Przedsięwzięcia takie jak konkurs Poznań 56” zarzucają solidny pomost między wydarzeniami historycznymi a współczesnym odbiorcą, uruchamiają wyobraźnię twórców, a sam format 56 sekund jest czymś, co bardzo stymuluje kreatywność – mówi Arthur Rinehart, operator filmowy i jeden z jurorów konkursu. Termin zgłaszania filmów mija 10 czerwca. Zatem – do dzieła!