Człowiek XXI wieku to model czynny 24 godziny na dobę
Siłownie, pralnie, przedszkola, a nawet konfesjonały czynne są już całą dobę. Czas pędzi coraz szybciej - grzmią eksperci.
Do niedawna szyld 24/h widniał jedynie na niektórych sklepach (głównie monopolowych) czy barach-bistrach, gdzie po zabawie w klubie ludzie przychodzą się „dopić”.
Dziś całodobowo i to przez siedem dni w tygodniu funkcjonuje coraz więcej przybytków.
W połowie lutego sieć siłowni Fitness24Seven otworzy swój obiekt w Lublinie, przy ul. Jana Pawła II. Według naszej wiedzy, będzie to już trzecia całodobowa siłownia w Lublinie.
Firma nie chce mówić o tym, co sprawiło, że zdecydowała się na taki model biznesowy, ale gdy rok temu taką samą siłownię otwierała w Lublinie CityFit, Piotr Szczepanek, dyrektor marketingu tej firmy, tłumaczył, że całodobowe punkty usługowe po prostu sprawdzają się w dużych miastach. Tam, gdzie są potężne biura, a w nich tysiące pracowników spędzających w pracy długie godziny, żeby wspiąć się po drabinie awansu zawodowego.
- Średnio 17 proc. naszych klientów przychodzi w nocy. W dni robocze te liczby są jeszcze wyższe i sięgają 20 procent - tłumaczył Szczepanek i opierał się na danych z CityFit w Rzeszowie: - Proszę mi wierzyć, że rzeszowski klub jest wypełniony od godziny piątej rano do północy - mówił.
Takie siłownie powstają, bo tego chcą ludzie. Pracują całymi dniami, i czas na ćwiczenie mają dopiero późnym wieczorem lub nocą.
Czwartek. Jestem w CityFit do godziny 23. Wychodzę, ale muszę stać w kolejce do drzwi, bo ciągle ktoś wchodzi, kto właśnie rozpocznie ćwiczenia. Jest już późna godzina, a siłownia jest pełna. Ludzi będzie jeszcze przybywać.
Jednym z ćwiczących do późna jest Marcin, świeżo po studiach architektonicznych. - Pracę zaczynam około godziny dziesiątej rano. Nie muszę w niej siedzieć ośmiu godzin, mogę mniej, ale zazwyczaj to jedenaście, dwanaście godzin. Rysuję projekty na desce kreślarskiej albo pracuję przy komputerze. Cały dzień na siedząco. Muszę się w końcu poruszać, a okazję mam tylko w nocy - opowiada.
Pan Krzysztof, handlowiec z branży medycznej, czas na ćwiczenia też ma tylko w nocy. - W pracy jestem od godziny 6 rano. Właściwie to dzień zaczynam wcześniej, bo o 6 jestem już w drodze do hurtowni, sklepów i aptek. Nie mam normowanych godzin pracy. Często kończę ją około godziny 22. Żeby poćwiczyć, mogę wygospodarować dwie godziny w ciągu dnia albo przyjść na siłownię koło północy - mówi.
Lublinowi daleko jeszcze do np. Warszawy, która tętni życiem całą dobę. To tam funkcjonują całodobowe pralnie, kliniki stomatologiczne, zakłady wulkanizacyjne, przychodnie weterynaryjne, lombardy czy kwiaciarnie gotowe na nieprzewidzianą okoliczność o każdej porze.
Są nawet przedszkola. I myli się ten, kto sądzi, że dzieci w nich zostawiają robotnicy pracujący w fabrykach na zmiany.
- Nasi klienci to pracownicy mediów, biznesmeni. Ludzie, którzy nie mają normowanego czasu pracy - mówił niedawno w mediach właściciel całodobowego, prywatnego przedszkola w modnym i renomowanym osiedlu w Warszawie.
W Lublinie też funkcjonuje przedszkole z odziałem tygodniowym, w którym dzieci też nocują, ale tam swoje pociechy oddają zupełnie inni ludzie niż ci w Warszawie. - To rodzice wymagający wsparcia. Ojcowie i matki pracujący w trzyzmianowym systemie. To też pielęgniarki, które pracując w nocy, mają pewność, że ich dziecko jest pod dobrą opieką - wyjaśnia Dorota Pietryka-Stępniak, wicedyrektor przedszkola nr 9 w Lublinie.
Od lat w niektórych polskich kościołach funkcjonują też stałe konfesjonały. Działają jak pogotowie - wystarczy zadzwonić pod podany numer telefonu, a spowiednik o każdej porze nocy wysłucha wiernego.
Dr Kateryna Novikova, doktor socjologii społeczeństw współczesnych z Wyższej Szkoły Gospodarki Euroregionalnej, fenomen człowieka funkcjonującego 24 godziny na dobę tłumaczy tak: - Żyjemy w XXI wieku, wieku informacji, już niestety nie przemysłu. Zatem ludzie jako pracownicy nie muszą już być bezwzględnie w pracy od ósmej do szesnastej jako części wielkiej organizacji, śrubki w wielkiej maszynie.
Powstawanie całodobowych siłowni nie dziwi prof. Ryszarda Radzika, kierownika zakładu mikrostruktur społecznych UMCS.
- Po prostu świat się zmienia. Lata temu ludzie szli spać z kurami, a do późna bawiła się tylko klasa najbogatsza. Tymczasem społeczeństwo się bogaci i szuka sposobu na wydawanie tych pieniędzy. Zawsze się znajdzie ktoś, kto odpowie na te potrzeby i stworzy okazję do wydania pieniędzy. Tak funkcjonują dziś świat i rynek - komentuje.
Całodobowemu stylowi życia sprzyjają też konsumpcyjny model społeczny i mody.
- Wydajemy coraz więcej i ulegamy modom. A teraz modne jest, żeby być szczupłym, ładnym, wysportowanym. Właśnie na te potrzeby odpowiadają całodobowe siłownie - mówi prof. Radzik i zaznacza, że takie przybytki pełnią jeszcze kolejne funkcje: - To miejsca spotkań towarzyskich. Ludzie mają czas na takie spotkania dopiero po pracy, a skoro pracują do późna, to noc jest dla nich jedyną porą na rozmowy. Dlatego nietrudno przewidzieć, jak np. siłownie się rozwiną. Powstaną przy nich jakieś całodobowe kawiarnie, gdzie po treningu będzie można napić się herbaty, piwa, zjeść ciastko - przewiduje.
Siłownie to też miejsca, gdzie rozładowuje się całodzienne stresy. - Dobrze, że są takie miejsca, ale z drugiej strony nie byłyby potrzebne, gdyby tryb życia nie powodował takiego stresu - zaznacza profesor.
Dr Kateryna Novikova dostrzega zagrożenia, które niesie za sobą całodobowy tryb życia. Jest to nadmierne obciążenie pracowników.
- Szczególnie pod względem konkurencyjności. Współczesne sposoby pracy z naciskiem na zadaniowość dają bardzo wielu ludziom możliwość wyboru. Zmusza to pracownika do pracowania dłużej i intensywniej i jedynym wyjściem z tej sytuacji powinna być odpowiednia ochrona praw pracowniczych nie tylko ludzi na etacie, ale również podwykonawców i mikroprzedsiębiorców, w zgodzie oczywiście z elastycznością gospodarki informacyjnej - uważa. - Wtedy nie grozi nam społeczeństwo „całodobowe” bez szacunku do potrzeb odpoczynku i poświęcania czasu rodzinie każdej osoby - dodaje.
Sławomir Skomra