Czołowy balsamista zwłok w Polsce: Zmarły czasami otwiera powieki i zaciska rękę
Nie widać oznak śmierci, trupiej bladości, zapadania się oczu, powiek, zanikania warg... - o swojej pracy opowiada nam Adam Ragiel, czołowy balsamista w Polsce.
Balsamowanie zwłok praktykowano już w starożytnym Egipcie. Jak rozwijała się tanatopraksja na przestrzeni wieków?
Współczesne metody balsamowania zwłok nie mają już nic wspólnego z tymi z czasów egipskich. Niezmienny pozostał sens balsamacji – czyli dezynfekcja i zachowanie struktury ciała w odpowiednim stanie. Przełom w balsamacji nastąpił w czasach wojny secesyjnej, kiedy Amerykanie mierzyli się z problemem sprowadzenia ciał swoich żołnierzy z pola walki. One podlegały rozkładowi, a transport był na duże odległości, więc należało opracować metodę, która spowodowałaby, że ciało dłużej nie będzie podlegało rozkładowi. Tak powstała prowizoryczna technika balsamacji, czyli wpuszczanie do układu krwionośnego płynów konserwujących. To ma zastosowanie również obecnie, jednak dziś techniki balsamacji są o wiele bardziej rozwinięte, posiadamy też do niej odpowiedni sprzęt.
Jest pan czołowym balsamistą w Polsce. Takich osób jak pan jest w naszym kraju niewiele, bo tylko około sześćdziesięciu. Kiedy pojawił się u pana pomysł na tak nietypowe zajęcie?
Tak naprawdę on rozwijał się w trakcie całej mojej zawodowej kariery. Motywem, dla którego pogłębiałem swoją wiedzę i umiejętności w tym zakresie, dochodząc do coraz to wyższych poziomów przygotowania zwłok, była wyraźna potrzeba rodzin zmarłych. Chciałem, by żegnając osobę zmarłą, jej bliscy widzieli ją taką, jaką zapamiętali za jej życia, bez tzw. „trupiego” wyglądu. Chciałem, by rodzina, kiedy już podejdzie do trumny, naprawdę zobaczyła tam swojego bliskiego, którego widziała żywego jeszcze te kilka czy kilkanaście dni temu. Chciałem zatrzeć im ten obraz śmierci, cierpienia czy choroby, która towarzyszyła bliskiej im osobie w ostatnich dniach jej życia. Z psychologicznego punktu widzenia to łagodzi stratę, pomaga w pożegnaniu się ze zmarłym. Uświadomiłem sobie, że ta potrzeba jest duża, a nikt z tym nic nie robi, dlatego podjąłem decyzję, że sam się tym zajmę i będę to zmieniał.
Jak najczęściej reaguje rodzina, kiedy podchodzi do trumny, w której znajduje się przygotowane do pożegnania ciało jej bliskiego?
Przez pewien czas obserwowałem zachowania ludzi przy pożegnaniu zmarłego, kiedy jego ciało było przygotowane jedynie w podstawowym zakresie (obmycie, ubranie i jakaś kosmetyka), bez wykonania balsamacji, bo na przykład bliscy sobie tego nie życzyli. Takie pożegnanie trwało krótko, po czym trumna była szybko zamykana, bo wygląd ciała był dla nich trudny do zniesienia. Było widać to niepogodzenie się rodziny, że można było zrobić coś więcej... Zwykle te pożegnania wyglądają zupełnie inaczej, kiedy ciało zmarłego zostało poddane balsamacji. On wówczas wygląda jakby po prostu usnął – nie widać po nim żadnych oznak śmierci, tej trupiej bladości, zapadania się oczu, powiek, zanikania warg, występowania plam opadowych... Zauważyłem, że z tak przygotowanym do pochówku zmarłym rodzina żegna się ze znacznie większym spokojem, ulgą. Wtedy bliscy częściej dotykają jego ciała, głaszczą, zachęcają innych członków rodziny, by podeszli i zobaczyli jak dobrze wygląda, że nie ma się czego bać. Mimo że przecież i wtedy ludzie bardzo przeżywają stratę bliskiej osoby, to jednak łatwiej im pogodzić się z jej odejściem.
Jak czytamy w pracy zbiorowej „Kultura śmierci, kultura umierania” Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, „.zakres czynności upiększających zwłoki powinien być zawsze ustalany z jego rodziną i uwzględniać aspekt religii zmarłego”. Jak ten proces wygląda w praktyce? I czy w niektórych funkcjonujących dziś religiach balsamowanie zwłok jest zakazane?
Każda kwestia związana z przygotowaniem ciała zmarłego powinna być ustalana z rodziną. Firma pogrzebowa musi przedstawić cały zakres usług, jakie może wykonać. Może też zasugerować konkretny ubiór, który jej zdaniem byłby w danym przypadku najbardziej odpowiedni. Mam tu na myśli sytuację, kiedy na przykład ciało jest po sekcji, są na nim szwy. Wówczas omawia się, jaki strój je zakryje. Jeśli zaś chodzi o względy religijne, to one oczywiście również są bardzo istotne. Dla przykładu, według muzułmanów ciało nie może być naruszane po śmierci. W tej sytuacji zabiegu balsamacji nie można przeprowadzić. Jednak istnieją od tego odstępstwa – kiedy wymaga tego prawo, na przykład, jeśli ciało muzułmanina będzie transportowane drogą lotniczą do jego ojczystego kraju. Ono nakazuje zabezpieczenie i zakonserwowanie zwłok na czas transportu, i w takim przypadku religia takie odstępstwo akceptuje. Jednak w innych przypadkach należy zachować wszelkie standardy związane z daną kulturą.
Przejdźmy do procesu samej balsamacji. Jak on zazwyczaj przebiega?
W procesie balsamacji wykorzystujemy układ krwionośny ludzkiego ciała. Jak wiemy, ono po śmierci przechodzi w etap rozkładu, gnicia. To jak szybko on postępuje zależy od warunków, w jakich to ciało się znajduje. Głównym celem balsamacji jest zatrzymać ten proces rozkładu. W tym celu wykorzystuje się specjalne płyny, czyli tzw. chemię pogrzebową, którą podaje się przez układ krwionośny, wypierając krew, która również powoduje gnicie. Za pomocą mechanicznych pomp podajemy przez układ tętniczy płyn, a krew odprowadzamy przez układ żylny. Ogólnie mówiąc, krew zastąpiona zostaje płynem konserwującym, tym samym proces rozkładu zostaje zatrzymany.
Co dalej?
Następnie zablokowujemy naturalne otwory w ciele, by nie dochodziło do żadnych wycieków. Później myjemy i dezynfekujemy ciało, wykonujemy czynności pielęgnacyjne, nakładamy odzież, którą przygotowała rodzina, a na koniec układamy fryzurę oraz makijaż, jeśli rodzina sobie tego życzy. Balsamacja ma to do siebie, że w jej trakcie nie trzeba już wykonywać kosmetyki pośmiertnej, czyli zabiegu zakrywania pośmiertnych przemian, ponieważ balsamacja już sama w sobie doprowadza do naturalnego wyglądu. Znikają zasinienia i oznaki odwodnienia, czyli marszczenie się skóry. Tak przygotowany zmarły jest gotowy do złożenia w trumnie. Proces przygotowania ciała zajmuje od 2 do 4 godzin. Koszt takiej usługi waha się od 600 do 1200 zł, wszystko zależy od danego przypadku.
Głównym celem balsamacji jest przywrócenie ciała zmarłego do estetycznej formy. W tej kwestii z jakim największym wyzwaniem musiał zmierzyć się pan w swojej pracy?
Najtrudniejsze przypadki to takie, kiedy ciało zostaje rozczłonkowane w wyniku wypadku komunikacyjnego. Wówczas balsamacja jest bardziej skomplikowana – również dlatego, że co za tym idzie naczynia krwionośne są pourywane, a zanim zostanie podany płyn konserwujący, najpierw należy znaleźć wszystkie uszkodzone i odpowiednio je zabezpieczyć. Tymczasem odłączone części ciała trzeba balsamować osobno, a później je połączyć, by te nabrało anatomicznego kształtu. Kolejne ciała, które trudniej jest poddać balsamacji, to te w stanie rozkładu, na przykład, kiedy zmarły został znaleziony po kilkunastu dniach lub kiedy zwłoki zostały wyłowione z wody. W takich przypadkach zabieg balsamacji powoduje zatrzymanie procesu rozkładu i maskuje nieprzyjemny zapach, co pozwala na wystawienie ciała w kaplicy w zamkniętej trumnie.
Jakie mity krążą wokół martwego ciała?
Zdarza się, że moi kursanci pytają mnie na szkoleniach, czy po śmierci dochodzi do mimowolnych ruchów ciała, albo czy zmarły może zacisnąć rękę. Kiedy weźmiemy dłoń zmarłego, a potem podniesiemy jego rękę, to wówczas rzeczywiście pojawia się efekt zaciśnięcia. Dzieje się tak, ponieważ ciało jest sztywne, a ścięgna ściągają palce. Z kolei, jeśli zamkniemy zmarłemu powieki, to one z powrotem mogą się lekko otwierać.
A łamanie kości?
Często rodzina prosi, by ubierać zmarłego na tyle delikatnie, by nie łamać mu kości. Oczywiście czegoś takiego nie ma. Tzw. sztywnienie ciała niweluje się poprzez przełamanie stężenia pośmiertnego, jednak to absolutnie nie ma nic wspólnego z łamaniem kości. Tu chodzi o rozprostowanie kończyn, aby rozciągnąć mięśnie i ścięgna. To są proste ruchy, polegające na zginaniu i prostowaniu stawów, dzięki którym ciało staje się wiotkie i można je łatwo ubrać. Kolejnym mitem jest to, że ciało zmarłego wydaje „ostatnie tchnienie”. Takie przypadki się zdarzają, ale i one mają uzasadnienie. Zdarza się, że z płuc, na przykład podczas obracania ciała, przez usta uwolnią się gazy – wówczas można usłyszeć takie jakby warknięcie, spowodowane zmianami pośmiertnymi. Włosy po śmierci też nie rosną. Tu trzeba pamiętać o wysychaniu pośmiertnym – tkanka skórna się obkurcza, dlatego jeśli zmarły był ogolony, to może wydawać się, że ten zarost jest u niego troszeczkę dłuższy.
W literaturze fachowej duży nacisk kładzie się na fakt, by balsamista dbał o to, by podczas swojej pracy zachowywać zmarłemu należny szacunek. W tym momencie pojawia się pytanie o predyspozycje do tego zawodu – nie tyle te manualne, ale psychiczne. Wrażliwość i empatia to przydatne cechy w tym zawodzie?
Tak, wrażliwość i empatia przede wszystkim. Bo dzięki nim obchodzimy się ze zmarłym z wielkim szacunkiem. Będziemy czuli, że pomagamy tej rodzinie i będziemy traktować zmarłego w sposób, w jaki sami chcielibyśmy być potraktowani po śmierci. Względy psychiczne też są istotne, ale akurat to jest do wypracowania. Na moje szkolenia przychodzą osoby, które nigdy wcześniej nie miały kontaktu ze zmarłym i zachodzi obawa, jak zareagują w chwili, kiedy już tego zmarłego zobaczą. Często wcześniej oglądają jakieś filmiki, czy słuchają różnych opinii, a potem okazuje się, że na szkoleniu czują się zupełnie inaczej. Wszystko jest kwestią przełamania wewnętrznych barier, które temu towarzyszą.
Śmierć towarzyszy panu na co dzień. Ta praca zmienia myślenie o śmierci?
Praca jest pracą, ale ten zawód zdecydowanie zmienia twoją postawę wobec życia. On uczula nas na fakt, że nasz czas na ziemi jest tu i teraz. I albo wykorzystamy go w odpowiedni sposób, przeżyjemy życie zgodnie z naszymi wartościami, albo go zmarnujemy. Życie jest zbyt krótkie, by tracić czas. Trzeba żyć i z tego życia korzystać, bo ani się obejrzymy, a zostanie po nas tylko ciało. Oczywiście pozostaje też kwestia wartości duchowych, czy religijnych, które człowiek wyznaje lub nie. Pokora – na pewno tego uczy ta praca.
Siedem lat temu ukazała się książka „Bez strachu. Jak umiera człowiek”, będąca wywiadem-rzeką, jaką przeprowadziła z panem Magdalena Rigamonti. Powiedział pan w nim, że „ludzie, którzy zaczynają pracować przy ciałach dostają kopa, czują, że mogą góry przenosić”. Dlaczego tak się dzieje?
Dlatego, że wtedy ludzie właśnie zaczynają doceniać życie, zaczynają widzieć, że ono jest kruche i że nie będzie trwało wiecznie. Wystarczy chwila i już może nas na tym świecie nie być. To „dostawanie kopa” jest niczym innym jak zaczęciem korzystania z życia na maksa, cieszeniem się z każdego przeżytego dnia, a także uświadomieniem sobie, że złość, nienawiść i brak szacunku do innych ludzi nie przyniesie nam nic dobrego.
Porozmawiajmy o przyszłości współczesnej techniki balsamacji – jak rozwija się obecnie i jak może rozwijać się dalej ta dziedzina?
Tu trzeba zauważyć, że od dłuższego czasu na świecie zaczyna brakować miejsc na cmentarzach, niedługo to będzie naprawdę poważny problem. Możliwe, że z czasem trzeba będzie kremować zmarłych wbrew woli osoby zmarłej lub jej rodziny. Jednak w rozwiązaniu problemu może też pomóc właśnie balsamowanie. Zabalsamowane ciało w ciągu 10 lat od jego pochowania ulegnie mineralizacji, co oznacza, że po tym czasie grób będzie można udostępnić do złożenia innej trumny, a nie czekając na to 20 lat, jak obecnie przewidują to przepisy. Balsamacja to również rozwiązanie gwarantujące bezpieczeństwo. W dobie pandemii ludziom odebrano możliwość ostatniego pożegnania zmarłego, dla wielu rodzin to był traumatyczny moment. Bywało tak, że chorzy byli zabierani z domów do szpitali, w których spędzali tygodnie, a nawet miesiące bez kontaktu z bliskimi, jeśli ich stan był naprawdę ciężki. I w momencie, kiedy ten pacjent umierał, to rodzina bardzo to przeżywała również dlatego, że nie mogła pożegnać się z bliskim, chwycić go za rękę przed pochowaniem. Tymczasem zabalsamowane ciało całkowicie je dezynfekuje, pozbawiając wszelkich wirusów i bakterii. To daje możliwość pożegnania, a ten ostatni kontakt jest bardzo ważny, on może bardzo pomóc w przeżyciu żałoby... Zwłaszcza, kiedy czasem za życia nie jesteśmy w stanie powiedzieć pewnych rzeczy, przeprosić czy wybaczyć. Ostatnie pożegnanie pozwala nam to wyrazić.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień