Czują się zakładnikami biednej służby zdrowia
- Mamy katastrofę finansową i kadrową. Jeśli nie będzie radykalnych zmian, to pozostanie tylko modlitwa - mówi Bartosz Fiałek, rezydent z „Biziela”.
Do soboty był jednym z prawie stu lekarzy rezydentów, robiących specjalizację w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy.
- Po telefonie od Jarka Bilińskiego, który stoi na czele protestu w Warszawie, postanowiłem zjednoczyć siły i sprawić, by nasz region też w tej akcji zaistniał - tak Fiałek (trzeci rok specjalizacji z reumatologii) uzasadnia decyzję o włączeniu się do ogólnopolskiego protestu.
Popierają go koledzy z innych klinik i oddziałów w „Bizielu”. - Chcemy jednak uniknąć otwartego protestu. Przede wszystkim myślimy o pacjentach. Porzucenie pracy nie byłoby etyczne - uważa Artur Mieczkowski, rezydent w klinice chorób naczyń.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień