Czy czekają nas kolejne katastrofy ekologiczne, jak ta na Odrze?
Katastrofa stała się pretekstem do politycznej walki opozycji z rządem. Donald Tusk podsumował katastrofę lapidarnie: „PiS jest jak rtęć”. Czy tego rodzaju stwierdzenie pokazuje wyjście z sytuacji kryzysowej? Czy rozwiązuje problem zatrucia Odry i uspokaja obywateli szukających wytchnienia nad polskimi rzekami?
Uważam, że rząd za późno przystąpił do ograniczania skali tej katastrofy. Nie zainicjował też w porę merytorycznego przekazu informacji.
Wymieniane były tylko medialne ciosy z co bardziej napastliwymi przedstawicielami opozycji i mediów. Polskie piekło w czystej formie…
Przyczyny katastrofy (najbardziej prawdopodobne)
Prześledźmy hipotezy o przyczynach odrzańskiej katastrofy ekologicznej. Pierwsze informacje o masowym śnięciu ryb w Odrze pomiędzy Brzegiem a Oławą pojawiły się 26 lipca 2022. Na początku sierpnia martwe ryby odławiano na ponad 500-kilometrowym odcinku rzeki, pomiędzy Oławą a Gryfinem. Łącznie zebrano ich ponad sto ton.
Początkowo katastrofę wiązano z obecnością w wodzie toksycznych chemikaliów (m.in. mezytylenu). Następnie marszałek województwa lubuskiego, Elżbieta Polak zakomunikowała, że przyczyną zatrucia rzeki jest rtęć. Jej wypowiedź wprawiła media i opozycyjnych polityków w stan histerii.
Wyniki najnowszych badań hydrobiologicznych i hydrochemicznych wskazują, że najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy ekologicznej był zakwit jednokomórkowych glonów - wiciowców z gatunku Prymnesium parvum, zwanych potocznie „złotymi algami”. Glony te wydzielają ichtiotoksyny, zabójcze dla ryb i wodnych bezkręgowców oddychających skrzelami. „Złote algi” preferują wody słonawe i namnażają się szybko w wysokich temperaturach wody. Mamy wyjątkowo upalne lato, ale skąd wzięły się w słodkowodnej rzece te glony? Niestety, do rzeki od dziesięcioleci odprowadzane są duże ilości zasolonych wód z kopalni węgla na Górnym Śląsku oraz z kopalni miedzi w LGOMie. Dodatkowym czynnikiem krytycznym jest mała ilość wody w Odrze, poniżej 20 proc. średniego rocznego przepływu w rzece. Cud, że ta straszna katastrofa wydarzyła się dopiero w 2022 roku…
H2O
Woda to życie. Ta sentencja jest dziś powodem gorzkiej refleksji. Rzeka wyrzuciła na swoje brzegi ponad 100 ton martwych ryb i inne organizmy wodne: bezkręgowce i małże. Medialne tytuły opisujące przyczyny katastrofy ekologicznej nie uwzględniały stanu polskich rzek w przeszłości. Jeszcze 20-30 lat temu były odbiornikami ścieków komunalnych i przemysłowych spływających nimi do Bałtyku. Były źródłem wody pitnej cuchnącej chlorem, a dekady wcześniej, za gierkowskiego boomu gospodarczego PRL-u, także fenolem. Polskie rzeki były wtedy ekosystemami o znacznie bardziej zdegradowanej bioróżnorodności.
Woda to żywioł, przypominający o sobie w czasie susz i powodzi. Podczas skrajnie niskich przepływów i katastrofalnych wezbrań. 25 lat temu wezbrane wody Odry i jej dopływów, zniszczyły miasta i wioski, pochłaniając życie ponad 50 osób. Niestety, ostatnie kilka lat to systematycznie pogłębiający się deficyt wody. Latem, na drugą stronę Odry na wysokości Lubiąża, można przejść bez zmoczenia głowy… Tak dramatycznie płytka jest druga co do wielkości polska rzeka.
Woda jest kluczowym zasobem potrzebnym dla harmonijnej egzystencji człowieka w środowisku naturalnym. Zasób ten jako niezwykle cenny musimy rozumnie chronić. Powinniśmy dążyć do równowagi, uwzględniając ograniczenia naturalne i narastającą antropopresję. Musimy ponownie przemyśleć dotychczasowe koncepcje zagospodarowania wód. Trzeba porzucić pomysły najbardziej kosztowne i szkodliwe dla środowiska. Potrzebne są nowe inicjatywy wykraczające ponad podziały polityczne. Jakość środowiska, w którym żyjemy, ma przecież wpływ na naszą indywidualną, jak i zbiorową egzystencję.
Politycy muszą podjąć dialog ze społeczeństwem. Technokraci muszą zrewidować swoje podejście do środowiska, uwzględniając wartości nie tylko wyrażane w złotówkach czy megawatach. Muszą spojrzeć na rzeczywistość w innym wymiarze - dbałości o jakość życia oraz szacunku dla różnorodności biologicznej. Gwarantem ochrony wód i rzek powinny być instytucje o silnym mandacie społecznym, niezależne od doraźnej koniunktury politycznej.
Terapia holistyczna
Woda jest źródłem życia, kluczowym na naszej planecie zasobem naturalnym. Nasz dostęp do wody jest coraz bardziej ograniczony z powodu globalnych zmian klimatycznych. Rzeki, strumienie, potoki czy jeziora traktuje się przede wszystkim funkcjonalnie. Winne temu jest niewłaściwe podejście do zarządzania środowiskiem naturalnym oraz jego zasobami. Wynika to ze źle zdefiniowanego nadzoru nad wodami, prowadzonego przez Ministerstwo Infrastruktury. Dlatego nadzór należy przenieść do Ministerstwa Środowiska.
Z kwestią zarządzania wiąże się problem zlewni ponadnarodowych, takich właśnie jak dorzecze Odry. Powołana ponad 20 lat temu Międzynarodowa Komisja Ochrony Odry przed Zanieczyszczeniami powinna być skuteczną platformą współpracy czesko-polsko-niemieckiej. W istocie rzeczy monitorowanie i zapobieganie takim zagrożeniom, jak ostatnia katastrofa, jest jednym z głównych celów jej działalności.
Uważam, że integracja zarządzania wodami na poziomach krajowym i wojewódzkim w 2017 r. była dobrym krokiem. Rozwiązała problem podziału odpowiedzialności za stan i utrzymanie wód. Teraz ważne jest usprawnienie nadzoru nad pozwoleniami wodnoprawnymi regulującymi m.in. legalne zrzuty ścieków przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie.
Trzeba zrewidować dotychczasowe koncepcje gospodarki wodnej. Należy porzucić slogan rozwoju żeglugi śródlądowej. Ustawicznie dąży się do kanalizacji rzeki i budowy kolejnych stopni wodnych. Planowane dostosowanie Odry do IV klasy żeglowności ma pozwolić na pływanie po niej zestawami barek o nośności 2000 ton. To wyjątkowo kontrowersyjne przedsięwzięcie. Wymaga budowy co najmniej kilkunastu stopni wodnych pomiędzy Lubiążem a ujściem Nysy Łużyckiej. Zajmie ono co najmniej kilkadziesiąt lat.
Argumenty lobby hydrotechnicznego o niskich kosztach jednostkowych transportu wodnego, nie uwzględniają złożonych i trudnych do oszacowania kosztów środowiskowych. Politycy zapominają, że koszty i terminy realizacji inwestycji hydrotechnicznych są zwykle niedoszacowane. Ponad 20-letnia budowa ostatniego stopnia wodnego na Odrze „Malczyce” zamiast 200 mln zł pochłonęła już ponad 1,1 mld zł. I pozostaje wciąż nieukończona.
Doliny rzeczne są jednymi z najcenniejszych obszarów pod względem przyrodniczym. Należy traktować je priorytetowo, gdyż wiąże się to nie tylko z ochroną terenów retencyjnych, ale także z ochroną różnorodności biologicznej. Ochrona środowiska wymaga holistycznego podejścia do rzek oraz ich dolin, do ekosystemów wodnych oraz ekosystemów od wód zależnych, takich jak np. lasy łęgowe.
Lasy łęgowe dolin rzecznych to najbogatsze gatunkowo ekosystemy naszej części Europy. Chronione są siecią licznych obszarów Natura 2000. Tereny te są siedliskiem naszego herbowego ptaka - bielika. Czy zatem przekształcanie rzek oraz ich dolin ma związek z postawą patriotyczną czy raczej z eksploatacją i dewastacją środowiska?
Społeczeństwo obywatelskie
Kompromis i konsensus w kwestii środowiska naturalnego można osiągnąć szybko nawet w sytuacji silnej polaryzacji politycznej. Są na to pewne recepty i sposoby.
Wiarygodna informacja publiczna to podstawa zaufania każdego obywatela do państwa. Społeczeństwo obywatelskie powinno mieć łatwy i szybki dostęp do informacji z monitoringu hydrologicznego i hydrochemicznego. Pierwsze są dostępne internetowo na portalu Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej już od kilku lat. Z kolei dane hydrochemiczne mierzone są na bieżąco tylko po stronie niemieckiej. Najwyższy czas wdrożyć w Polsce sieć monitoringu jakości wód analogiczną do niemieckiej.
Efektywna ochrona wód i siedlisk od wód zależnych wymaga dobrej organizacji i wsparcia instytucjonalnego. Musimy odpolitycznić instytucje odpowiedzialne za ochronę wód i środowiska. Stwórzmy prawdziwą platformę konsultacyjno-doradczą. Niech bazuje na ekspertach, uwzględnia problemy społeczne, gospodarcze i środowiskowe. Niech zadba o szybki przepływ informacji pomiędzy instytucjami i obywatelami. Niechaj stoi na straży prawa. Uświadamia sprawcom powagę i nieuchronność konsekwencji za spowodowanie umyślnych strat w środowisku.
Siła natury
Jestem wciąż niepoprawnym optymistą. Środowisko rzeki mierzyło się w swojej historii ze znacznie większymi zaburzeniami niż ta katastrofa. Życie w Odrze odrodzi się bardzo szybko. Znacznie, znacznie szybciej niż zregenerują się ostatnio wycięte buczyny na Pogórzu Przemyskim, bądź wyrosną nowe pokolenia drzew na zamarłych sudeckich świerczynach.
Niestety, istnieje gatunek, którego ekspansywnej i niszczycielskiej naturze przyroda nie daje rady - człowiek zaborczy Homo possessivum. Kontemplując płynącą wodę, podziwiając jej żywe srebro, zastanówmy się, jak można okiełznać jego nienasyconą żądzę konsumpcji i posiadania. Co można zrobić już dziś, by nasze dzieci i wnuki mogły cieszyć się rzeką czy widokiem krążącego nad głowami dzikiego bielika, naszego herbowego ptaka.
*Autor tekstu to doktor nauk biologicznych, niezależny ekspert w dziedzinie ochrony przyrody i środowiska, w latach 1995-2011 adiunkt na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Współautor „Atlasu terenów zalewowych Odry” (WWF 1999). W latach 1985-89 uczestnik opozycyjnego Ruchu Wolność i Pokój, współzałożyciel Fundacji Wolność i Pokój.