Czy Dawid Bowie śpiewa: „Maryjo?” Gdzieś już to na Śląsku słyszeliśmy [POSŁUCHAJ, PORÓWNAJ]
W 1977 roku David Bowie ostatecznie porzucił glam rocka, Ziggiego Stardusta, fatałaszki i makijaże na rzecz mrocznych, awangardowych brzmień, z których utkany został chyba jego najwybitniejszy album „Low”. Drugą stronę płyty otwiera utwór „Warszawa”. A w nim… „Maryjo”!? Czy Bowie naprawdę śpiewa: „Maryjo?” I dlaczego wydaje nam się, że gdzieś już to na Śląsku słyszeliśmy?
Żeby zrozumieć, należy cofnąć się o cztery lata. W maju 1973 roku Bowie przyjechał do Warszawy. To znaczy: przejeżdżał przez polską stolicę, bo pociąg, którym podróżował zatrzymał się na kilka godzin na dworcu Warszawa Gdańska (nie było jeszcze Centralnego!). Korzystając z okazji, sir David ruszył na spacer. Wszedł do księgarni i kupił kilka płyt z miejscową, jak wydawało mu się, muzyką. Jednym z winyli, które zdjął z półki był… pewien album Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Jak się potem okazało, był to najważniejszy zakup muzyka podczas tamtego popołudnia. Jaki to album? Najpewniej „Śląsk. The Polish Song and Dance Ensemble vol. 2”. To na nim znalazł utwór „Helokanie”, którego fragment wykorzystał.
Posłuchaj piosenki "Helokanie" zespołu Śląsk
Posłuchaj piosenki "Warszawa" Dawida Bowiego
Bowie wysiada w Warszawie i się boi
W 1973 roku Bowie był już światową gwiazdą pierwszej wielkości. Po premierze albumu „Alladin Sane” i trasie koncertowej zakończonej w Japonii, postanowił sprawdzić, co naprawdę kryje się za żelazną kurtyną. Przepłynął statkiem na kontynent, następnie kupił bilet kolei transsyberyjskiej i tak pokonał 9 tys. km dzielące Chabarowsk i Moskwę. Na przełomie kwietnia i maja zwiedził radziecką stolicę, obejrzał pochód pierwszomajowy i zamierzał wracać do Anglii. Miał lecieć samolotem, ale podczas ostatniej nocy w Moskwie przyśniło mu się, że ginie w katastrofie lotniczej, więc wsiadł do kolejnego pociągu – Ost-West Express relacji Moskwa-Paryż. Ekspres zawsze zatrzymywał się na przerwę techniczną w Warszawie Gdańskiej.
Korzystając z postoju, Bowie najprawdopodobniej dotarł na plac Komuny Paryskiej (dziś Wilsona), gdzie znalazł wspomnianą wcześniej księgarnię. Wycinek miasta, jaki zobaczył, zrobił na nim piorunujące wrażenie - swojej żonie miał później wyznać, że „nigdy wcześniej się tak cholernie nie bał”. Wspominał też, że już z okna pociągu widział wciąż niezagojone ślady wojny: budynki podziurawione przez pociski, zniszczone przez bomby. Koszmar warszawskiej historii – miejsca zrównanego z ziemią, jego ponura atmosfera w dużym stopniu wpłynęły na artystyczną wizję Bowiego zawartą później w refleksyjnych aktach jego berlińskiego tryptyku.
Już po powrocie do Anglii muzyk nagrał album „Diamond Dogs”, wyraźnie zainspirowany niedawną podróżą, podejmujący problem totalitaryzmu i będący wariacją na temat „Roku 1984” Orwella. Do „Warszawy” w formie piosenki wrócił w 1976 roku, podczas sesji nagraniowej z producentem Tonym Viscontim i Brianem Eno. Ten drugi napisał muzykę do utworu. Bowie stworzył i nagrał partie wokalne. Tak, melodia i słowa wyglądają znajomo.
David smakuje wolności od Hadyny
„Helo, Helo, Helenko! Jakoż Ci się pasie? Mnie się dobrze pasie. Ciebie nie wiem jako. Boś jest tak daleko” – śpiewał zespół Śląsk w utworze „Helokanie”. Helokanie to śpiewne nawoływanie w górach, rodzaj przyśpiewki pasterskiej, która kiedyś odbijała się echem na zboczach Czantorii i Równicy. Bowie okazał się wnikliwym słuchaczem Stanisława Hadyny. W „Warszawie” zawodzi w wymyślonym języku, który jednak pobrzmiewa dla nas dość swojsko. Kawałek tekstu spisanego ze słuchu: „Sola mi delenko. Chcieli wenko deho. Maryjo”. Chóralne zaśpiewy sir Davida to niemal kalka z Hadyny i jego Śląska.
Bowie nie wiedział dokładnie z czym ma do czynienia. Melodie Śląska odpowiadały jego wyobrażeniom twórczości ludowej uciskanego narodu polskiego, tymczasem była to zunifikowana odpowiedź Hadyny na regionalny folklor. „Próbowałem wyrazić w tym utworze uczucia, jakie towarzyszą ludziom, gdy pragną wolności, czują jej zapach, leżąc w trawie, ale nie mogą po nią sięgnąć” – tłumaczył po latach swoje intencje podczas pisania „Warszawy”. Zdradzał też, że dzięki pieśniom Hadyny zdał sobie sprawę, jak wielkie znaczenie w muzyce ma samo brzmienie słów, gdy nie jesteśmy w stanie ich zrozumieć, a jedynie odczuwać ładunek emocjonalny płynący z melodii, jaką tworzą.
"Warszawa" okazała się przełomowa
Płyta „Low” okazała się przełomowa dla Bowiego, dziś większość krytyków i opracowań zalicza ją do najwybitniejszych w historii rocka. Już w latach 70. zagraniczna prasa uznała „Warszawę” z fragmentem utworu „Helokanie” za najbardziej poruszający fragment albumu. Dzieło obrosło kultem nawet w środowiskach punkowych, a potem tzw. nowej fali. Grupa Joy Division u progu swojej kariery, nosiła nazwę Warsaw, właśnie na cześć omawianej piosenki Bowiego. „Warszawa” była też wielokrotnie interpretowana na nowo przez innych artystów – kompozytora Philipa Glassa czy Scotta Walkera. A gdy kilka lat temu Red Hot Chili Peppers grali koncert w Polsce, jednym z coverów, jakie usłyszeliśmy ze sceny była epicka pieśń ze śląskim wątkiem.
Bowie spacerował po Warszawie przez kilkadziesiąt minut. Aż strach pomyśleć, co by było, jak wyglądałaby jego twórczość, gdyby chociaż na godzinę wpadł w latach 70. do Katowic.