Czy ktoś tu widział rasistę?
Są tu jacyś kanibale? - Nie, ostatniego zjedliśmy wczoraj. To taki dowcip.

Druga sytuacja, spod sklepu w Ozorkowie, nie jest już dowcipem. - Czy wy przypadkiem nie jesteście rasistami, skoro pobiliście Pakistańczyka za to, że jest Pakistańczykiem? - Nie, no skąd. Wypiliśmy i jakoś tak samo to wyszło.
Pakistańczyk ma złamany nos i stracił trzy zęby, przed sądem jednak żaden z trzech oskarżonych nie przyznaje się do rasizmu. Jeden w ogóle się nie przyznaje, że bił, a na dowód, że nie jest rasistą przytacza, że kiedyś na balu gimnazjalnym tańczył z Murzynką. Pozostali dwaj nie mają tak obezwładniających argumentów.
Mimo to z rasizmem występuje jednak pewien kłopot. To zjawisko nietrwałe, ulotne, pojawia się na chwilę pod sklepem w Ozorkowie albo gdzie indziej, potem znika przed sądem i w ogóle nie wiadomo, czy ten rasizm to jest, czy go nie ma i co w ogóle o nim myśleć. Państwo widzieli gdzieś rasizm?