Czy mniej kontroli w firmach da większe wpływy podatkowe
Biznes. „Zjeść ciastko i mieć ciastko” - tak wielu przedsiębiorców widzi misję wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
Z jednej strony wicepremier, jako minister rozwoju, ma rozkręcić gospodarkę, a ściślej - odwrócić niebezpieczne spowolnienie. Z drugiej, jako minister finansów, ma zapewnić olbrzymie środki na ambitne programy socjalne rządu, z 500+ na czele.
Pierwszego nie da się zrobić bez uwolnienia firm z prawnych i biurokratycznych pęt. Drugie jest niemożliwe bez wyraźnej poprawy ściągalności podatków. Cele te wydają się wzajemnie sprzeczne. Wicepremier zapewnia, że - niekoniecznie.
Urzędnicy mają wszczynać kontrole tylko tam, gdzie istnieje prawdopodobieństwo wykrycia nieprawidłowości. W innych przypadkach mają dać przedsiębiorcy spokój
Poprawie ściągalności podatków służyć mają nowe zasady rozliczeń i komunikowania się przedsiębiorców z fiskusem, zwłaszcza opisywany przez nas szeroko Jednolity Plik Kontrolny - JPK (do tego - obniżenie limitu transakcji gotówkowych, stworzenie centralnej bazy rachunków itp.).
Jednocześnie PiS rewolucjonizuje służby fiskusa: już 1 marca rozpocznie działalność Krajowa Administracja Skarbowa (KAS), integrująca administrację podatkową, kontrolę skarbową i służbę celną, wyposażona w zupełnie nowe uprawnienia, w tym - niespotykane dotąd możliwości kontrolowania firm. M.in. w miejsce urzędów kontroli skarbowej i urzędów celnych pojawią się urzędy celno-skarbowe (UCS).
Szef KAS Marian Banaś przyznaje otwarcie, że głównym celem nowej supersłużby ma być poprawa ściągalności podatków. Jednocześnie uchwalając ustawę o KAS posłowie PiS przekonywali, że dzięki niej przedsiębiorcy będą mieli zdecydowanie mniej kontroli niż dotąd. Niemożliwe?
Urząd oceni ryzyko
Kluczem do zrozumienia tej pozornej sprzeczności jest analiza ryzyka. Urzędnicy mają się jej poświęcić bez reszty, by wszczynać kontrole tylko tam, gdzie istnieje prawdopodobieństwo wykrycia nieprawidłowości. W innych przypadkach mają dać przedsiębiorcy spokój. W efekcie mniejsza liczba kontroli ma przynieść państwu wyraźnie wyższe wpływy, a jednocześnie uwolnić potencjał uczciwych firm. Utopia? Niekoniecznie. W 2016 r., przy identycznej liczbie kontroli jak w 2015 r., fiskus wycisnął z firm blisko dwa razy więcej pieniędzy.
Co biorą pod uwagę urzędnicy przy „analizie ryzyka szkodliwych praktyk podatników”? Baczniej przyglądają się m.in. firmom nie składającym terminowo wymaganych deklaracji, wystawiającym puste faktury, zawieszającym działalność. Wychwytywanie potencjalnych nieprawidłowości i podmiotów podejrzanych zdecydowanie ułatwi JPK.
Wiele uczciwych firm obawia się przy tym przypadkowego uwikłania w jakąś aferę, zwłaszcza karuzelę VAT (co już dziś często się zdarza i kończy niezasłużonymi represjami); „uwikłanym” urzędy potrafią miesiącami wstrzymywać zwrot VAT, co wywołuje lawinę finansowych problemów. Takie działania skłaniają przedsiębiorców do większej ostrożności, co z jednej strony ma pozytywny wpływ na rynek (wykluczamy oszustów), ale z drugiej - może działać na gospodarkę paraliżująco lub co najmniej - studząco.
Identyczny skutek odniosą zapewne inne regulacje, jak możliwość wszczęcia kontroli bez uprzedniego powiadomienia podatnika o takim zamiarze, nawet „na legitymację” (gdy - zdaniem urzędnika - jest to konieczne). Przedsiębiorca w ciągu 14 dni będzie mógł skorygować kontrolowaną (podważaną ) deklarację - bez skutków prawnych (kary), za to nie będzie miał czasu na przygotowanie się do kontroli.
Pierwsza instancja. I ostatnia?
Przedsiębiorca może być kontrolowany dosłownie wszędzie, gdzie KAS uzna za stosowne („w każdym miejscu związanym z prowadzoną przez kontrolowanego działalnością, w tym w lokalu mieszkalnym lub w miejscach, w których mogą się znajdować urządzenia, towary lub dokumenty dotyczące tych urządzeń, towarów lub czynności podlegających kontroli”), a urzędnicy zyskają nowe, szerokie uprawnienia, z natychmiastowym przeszukaniem firmy i mieszkania przedsiębiorcy włącznie (oczywiście w sytuacjach, które urzędnik uzna za konieczne).
Decyzje wyda naczelnik urzędu celno-skarbowego, a odwołania od tej decyzji rozpatrywał będzie… naczelnik urzędu celno-skarbowego (dopiero wtedy można odwołać się do sądu). Według analiz firmy konsultingowej EY - to rozwiązanie niezwykle rzadkie w świecie, oznaczające de facto zniesienie obowiązującej dotąd dwuinstancyjności.
zbigniew.bartus@dziennik.krakow.pl