Czy można poważnie traktować opozycję, która zamiast pracować nad programem, odcina się od historii własnego państwa?
Rocznicę powołania pierwszego dwuizbowego Sejmu, który zebrał się w Piotrkowie w 1648 roku, obchodziliśmy w zeszłym tygodniu.
Media na ogół przeoczyły, że w uroczystościach, razem z Polakami, uczestniczyli przewodniczący parlamentów z Europy Środkowej i Wschodniej (m.in. z Albanii, Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Bułgarii, Chorwacji, Czech, Grecji, Gruzji, Macedonii, Malty, Mołdawii, Kazachstanu, Litwy, Rumunii, Serbii, Słowacji, Węgier), którzy dzień wcześniej spotkali się na szczycie parlamentarnym, po raz trzeci zorganizowanym w Warszawie.
Obchody, w archikatedrze św. Jana i na Zamku Królewskim, gdzie wielokrotnie zbierały się sejmy I Rzeczypospolitej, wypadły bardzo okazale. Zgromadzenie Narodowe wysłuchało orędzia prezydenta RP poświęconego wielkiemu świętu polskiej demokracji, a goście zagraniczni byli pod wrażeniem organizacji zarówno szczytu parlamentarnego, jak i obchodów 550-lecia polskiego parlamentaryzmu.
Czy ktoś z obecnych na uroczystościach gości zauważył, że opozycja zbojkotowała tak ważną dla Polski rocznicę? Podobno grupka posłów Nowoczesnej i PSL opuściła Zgromadzenie Narodowe w nadziei, że przejdzie do historii jak niegdysiejsi posłowie, którzy zrywali szlacheckie sejmy.
Media nie odnotowały też szarży jednego z mało rozgarniętych posłów Nowoczesnej, który rzucił się zakłócać uroczystość w chwili, gdy już się kończyła i wszyscy udawali się na obiad. Za to medialne tuby opozycyjnej propagandy bardzo przejęły się alternatywnym zgromadzeniem zwołanym przez Platformę w jakiejś wynajętej salce.
Pokazywano drzemiącego byłego prezydenta, wyliczano byłych ministrów byłego rządu, cytowano przemówienia znużonych byłych liderów. Czy można poważnie traktować opozycję, która zamiast pracować nad programem, którego nie ma, odcina się od historii własnego państwa? Czy można poważnie traktować polityków, którzy mentalnie przyspawali się do swoich minionych już funkcji i zaszczytów, za przeproszeniem jak emerytowani sędziowie do swoich byłych gabinetów i przywilejów?
Co nas jeszcze czeka w wydaniu opozycyjnych marzycieli? Może alternatywny Sejm, gdzie we własnym gronie będą obradować w jakimś pubie (knajpy „Sowa i Przyjaciele” już nie ma)? Może ich rząd „cieni” przeniesie się na emigrację, do Berlina albo Brukseli? A może zbojkotują powszechne wybory i wybiorą się sami - w końcu stać ich na wynajęcie sali w którejś ze „sprywatyzowanych” kamienic i ulokowanie tam własnej komisji wyborczej; przecież nie tylko emerytowani sędziowie Sądu Najwyższego zgromadzili fortuny, od których kręci się w głowie.
Transmisję obrad zapewni TVN, a druk stenogramów „Wyborcza”. Jest tylko jeden problem: alternatywną rzeczywistość łatwo zbudować, za to trudno później z niej wrócić.