Czy na pewno chcecie, żeby straż i karetka do Was nie dojechały?!
Ratownicy czy strażacy powinni nam pomagać. Tymczasem coraz częściej użerają się ze szlabanami i bramkami.
Pod koniec kwietnia o Gorzowie było głośno w całej Polsce: stacje telewizyjne pokazały to, co my opisaliśmy wcześniej - bramkę, która przy ul. Bogusławskiego zatrzymała karetkę jadącą do dziecka z drgawkami. Ratownicy musieli biec ze sprzętem po dziecko piechotą, a potem z dzieckiem - z powrotem do karetki. Jej kierowca Przemysław Fluder, który odważnie nagłośnił sprawę, mówił nam wówczas: - Takie przeszkody na dojazdach opóźniają nadejście pomocy!
A ludzie komentowali: - Jaja. Nowobogackim zamarzyły się bramy jak w „Dynastii”! - napisał Wacław. - Głupota. Widać ludzie nie pójdą po rozum do głowy, dopóki im się chata nie spali - oceniła Lora.
Przykładów nie brakuje
Przykład? Podczas pożaru mieszkania przy ul. Legionów Polskich straż pożarna nie miała jak wjechać przed zastawiony szlabanami i blokadami blok. By ugasić pożar na poddaszu, ciężki wóz wjechał więc na parking pobliskiego marketu, ale wcześniej… trzeba było wyciąć metalową bramę. Identyczną jak ta przy ul._Bogusławskiego. I co? I nic. Bramkę już obudowano. Czyli pożar nie jest żadną nauczką.
Można załamywać ręce, pomstować na głupotę, odpytywać administratorów osiedli i bloków, jednak problem w tym, że słupki, szlabany, bramki i inne blokady są… legalne. A dokładnie: nie ma jaki ich zakazać. - Ludzie wprost pytają, czy nowy budynek ma wydzielony dojazd i strefę zamkniętą, którą użytkują tylko mieszkańcy. Szlaban dodaje prestiżu. No i jest lekarstwem na brak miejsc parkingowych, bo „niemieszkaniec” nie zastawi miejsca za szlabanem - mówi nam handlowiec w jednej z firm deweloperskich.
Powtarzamy: to legalne. Wjazdy na osiedla są poza urzędowym nadzorem. Szef wydziału urbanistyki Małgorzata Stróżewska mówi: - W planach przestrzennych nie ma jak zakazać stawiania szlabanów. A miejski inżynier ruchu Rafał Krajczyński dodaje, że nie ma możliwości wpływać na montowanie dojazdowych przeszkód, bo nie są na drogach miasta.
Ul. Legionów. Spotykamy tu Stanisława Liszkowiaka. - Nie wiem, po co te szlabany. Serio. Wracam od wnuczki. Synowa zawsze wychodzi na balkon i mi szlaban otwiera pilotem. Ale jak raz przyjechałem z niespodzianką i nikogo nie było, to cofałem sprzed szlabanu - wspomina ze śmiechem.
Ludzie, którzy mieszkają na takich osiedlach, nie widzą w szlabanach nic złego. Stąd tyle ich na ul. Witosa, Grabskiego, Legionów Polskich, 9 Maja, Ogińskiego, Bogusławskiego… - Dzięki temu nie wjeżdża nam nikt na dziko i nie zastawia parkingów - mówi mi na ul. Witosa matka z maluchem w wózku. - Ale straż do was nie dojedzie, pogotowie! - tłumaczę. - Dojedzie, wytnie sobie, ktoś otworzy. Poza tym pożar wybucha raz na kilka lat. A z kierowcami z innych bloków użeralibyśmy się codziennie - odpowiada mieszkanka ul. Witosa.
Brakuje słów
Kierowca karetki Przemysław Fluder nie ma siły na takie gadanie. - Ktoś otworzy? A o 4.00 rano jak mamy zwrócić na siebie uwagę, stojąc przed szlabanem? Włączyć trąby, żeby ludzie nas zjedli? - pyta. I dodaje: - Szlabanów jest coraz więcej. Mają je niemal wszystkie nowe osiedla. Takim samym problemem są zastawione pobocza i parkingi. Raz jedna pani zaczęła trąbić, jak byliśmy po pacjenta. Wychodzimy z bloku już z chorym, a pani do nas: Panowie, takich rzeczy się nie robi, ja się spóźnię do pracy. No tak. My tylko ratowaliśmy zdrowie i życie - dodaje Fluder.
Identyczne ma straż pożarna. Jak to jest manewrować ciężkim wozem na osiedlu? To proste: wyobraźcie sobie, że między waszymi blokami musi się zmieścić wóz szerszy od tira. Każde zaparkowane auto na zakazie, każde zwężenie, bramka czy blokada to utrudniony przejazd. Dlatego Bartłomiej Mądry z komendy miejskiej straży przyznaje: - Szlabany i bramki są utrapieniem. Prosimy więc wszystkich, od których to zależy, nie montujcie ich!
Czasami nawet nie trzeba szlabanu. Wystarczy byle jak parkujący kierowca. Jak przy ulicach: Kochanowskiego, Reja i Dąbrowskiej. Dwie osobówki ledwie się miną. Barbara Kwiecińska, która mieszka tu od czterech lat, mówi: - Gdyby doszło do tragedii, dojazd służb ratunkowych byłby kłopotliwy.
Jak bardzo? Bartłomiej Mądry zaprasza nas do komendy i prowadzi do garażu. Pokazuje wielkie wozy. Największe są szerokie jak półtora osobówki. Niektóre wymagają stabilizacji za pomocą specjalnych „nóg” na bokach, więc potrzebują jeszcze więcej miejsca…
Kraków próbuje
Pierwszym miastem w Polsce, które szuka sposobu na szlabanową samowolę jest Kraków. Urzędnicy prowadzą tam konsultacje w sprawie uchwały krajobrazowej, w ramach której planują ograniczyć „szlabanozę”. Czy w Gorzowie to możliwe?
Marta Bejnar - Bejnarowicz, architektka i radna, mówi ostrożnie, że miasto faktycznie „może pokazać mieszkańcom zalety płynące z otwartych przestrzeni i uczyć korzystania z dobra wspólnego”. Przyznaje, że uchwała krajobrazowa daje możliwości ograniczenia „szlabanozy”. - Mam nadzieję, że kwestie szlabanów uda się tam wpisać - dodaje jeszcze radna.
Konsultacje w sprawie uchwały za miesiąc.