Czy toruński PiS odda marszałka Bydgoszczy?
Bydgoscy politycy PiS już robią przymiarki, aby ktoś z Bydgoszczy był marszałkiem województwa w nowej kadencji. Co na to ich partyjni koledzy z Torunia?
Michał Krzemkowski, przewodniczący klubu PiS w sejmiku i radny reprezentujący w tym gremium Bydgoszcz, stwierdził niedawno, że w przypadku wygranej jego partii marszałek województwa będzie właśnie z Bydgoszczy.
Działacze PiS z Torunia dementują te rewelacje. Jak ognia unikają jednak deklaracji, czy będą zabiegać o toruńskiego marszałka.
- O tym zawsze decydowali radni sejmiku i w pewnym sensie względy polityczne. Będzie się na to składać wiele czynników: wynik kandydata, wynik listy w danym okręgu. Półtora roku przed wyborami wskazywanie kandydatów - czy to z Torunia, czy to z Bydgoszczy - jest przedwczesne
- mówi Jacek Kowalski, szef PiS w Toruniu.
- Dobór marszałka powinien opierać się na jego wiedzy i doświadczeniu. Wiedzy zarówno z zakresu funkcjonowania samorządu terytorialnego, jak i doświadczeniu w zarządzaniu - komentuje Michał Jakubaszek, wiceprzewodniczący toruńskiej Rady Miasta. - Są to dla mnie podstawowe kryteria, a jestem przekonany, że takie osoby znajdą się w jednej i drugiej części województwa. Kryterium związane z tym, skąd ktoś pochodzi, jest sprawą drugorzędną.
Ani z Torunia, ani z Bydgoszczy?
- Istotne jest, żeby marszałek był doświadczonym samorządowcem, był koncyliacyjny i dbał o zrównoważony rozwój całego województwa - przekonuje Przemysław Przybylski, radny sejmiku. - Może być tak, że marszałek nie będzie ani z Torunia, ani z Bydgoszczy. W regionie jest pięć dużych ośrodków.
Przez lata wytworzyła się swoista symbioza. Toruń rządził w Urzędzie Marszałkowskim, a Bydgoszcz w Urzędzie Wojewódzkim. Na woltę zapowiadaną przez bydgoskich polityków Prawa i Sprawiedliwości, choć w okrągłych słowach, nie zgodzą się przedstawiciele partii z Torunia.
- Co do podziału kompetencji między miastami, to najważniejsze pozostaje pytanie, czy dana osoba realizuję politykę zrównoważonego rozwoju województwa, z uwzględnieniem jego wschodniej, jak i zachodniej części - ocenia radny Michał Jakubaszek. - Podział Bydgoszcz-Toruń jest dla mnie problemem drugiej kategorii, choć naturalnym jest oczekiwanie, że dla równowagi wojewoda i marszałek powinni pochodzić z dwóch różnych części województwa.
- W przypadku dwustołecznych województw nie ma podziału, że marszałek lub wojewoda muszą być koniecznie z konkretnego miasta. O tym zawsze decydowali radni sejmiku i w pewnym sensie względy polityczne. Dla przykładu wojewoda jest z Inowrocławia - komentuje Jacek Kowalski, szef struktur PiS w Toruniu. - Na tle innych województw wypadamy bardzo blado pod względem wykorzystania funduszy unijnych. Te środki nie powinny skupiać się na dwóch wielkich ośrodkach: Bydgoszczy i Toruniu, ale być kołem zamachowym zrównoważonego całego województwa, wszystkich miast w regionie.