Niemal każdego dnia przed archeologami pracującymi w Przytoku pojawiają się nowe zagadki. Dlaczego nie było domów, skąd tyle kości zwierzyny płowej...
To, że w okolicy Przytoku znajduje się grodzisko wiadomo od dziesięcioleci, gdy wykonano badania sondażowe. Nie zmienia to faktu, że niewiele o nim wiedziano i snuto przypuszczenia, że mogło być niedokończone. Archeolodzy Bartłomiej Gruszka i Arkadiusz Michalak postanowili zacząć od początku, czyli od niedostępnych poprzednikom badań magnetometrycznych. I na zdjęciu ich oczom ukazał się regularny owal... Dopiero później chwycili za łopatki...
- Znajdujemy się w miejscu, gdzie jest grodzisko, czyli pozostałości grodu z VIII, a co bardziej prawdopodobne z IX wieku - mówi Gruszka pracujący w Instytucie Archeologii i Etnologii PAN w Poznaniu. - Tutaj odkryliśmy relikty spalonego wału, dalej pozostałości po fosie. Do jej stworzenia wykorzystano naturalny ciek, widać, że tutaj płynęła rzeczka. I właśnie w fosie znajdujemy fragmenty naczyń, kości zwierząt...
W ówczesnych czasach fosa pełniła funkcję śmietnika, a śmietnik dla archeologów jest jak skarbiec. Do tego elementy związane z konstrukcją wału. Wyobraźmy to sobie... W tym miejscu znajdowała się jakby wyspa, w jej centrum zabudowania, wał ziemny wzmocniony gliną i konstrukcją drewnianą. - Z tym grodem jest trochę dziwna rzecz - dodaje Michalak, archeolog z Muzeum Archeologicznego Środkowego Nadodrza w Świdnicy. - Badanie magnetometryczne ujawniło, że wewnątrz znajdowało się najwyżej pięć, sześć konstrukcji. Dlatego teraz zastanawiamy się nad funkcją tego grodziska. Zwłaszcza jeśli popatrzymy na okoliczne grody w Smolnie Wielkim, Klenicy, Trzebiechowie. Ten zbudowano sporym wysiłkiem, a jednak wygląda na niezamieszkały. Może to było miejsce kultu religijnego?
Archeolodzy kopią w miejscu, gdzie ślady grodu są najbardziej widoczne, a jednocześnie najmniej jest korzeni drzew. Mimo to nie wiadomo nawet w jaki sposób spłonął gród. Gdyby był to efekt wojny, walk, najprawdopodobniej zostałyby znalezione militaria, szkielety ofiar, ślady wojny. Być może spłonął w sposób naturalny...
A kto tutaj mieszkał? - Te tereny, ogólnie okolice Zielonej Góry, to według niektórych teorii rubież między Dziadoszanami i plemionami łużyckimi, ale po obiektach ubogiej kultury materialnej nie jesteśmy w stanie wychwycić różnicy między nimi - tłumaczy Gruszka. - Nawiasem mówiąc toczy się dyskusja, czy we wczesnym średniowieczu możemy mówić o plemionach...
Zresztą tajemnic jest znacznie więcej. Na pytanie z czego utrzymywali się mieszkańcy okolicy natychmiast myślimy o rolnictwie. Tymczasem podczas badań na pobliskim grodzisku w Zawadzie okazało się, że 40 proc. znalezionych kości to pozostałości po jeleniach, co jest ewenementem na skalę ogólnopolską, gdyż takiego udziału szczątków zwierzyny płowej nie znajduje się na stanowiskach z tego okresu. Równie dziwnie wyglądała analiza znalezionych pyłków roślinnych. Słowem, na zalesionych nadodrzańskich terenach z mnóstwem zwierzyny i ubogimi glebami, ówcześni mieszkańcy trudnili się hodowlą i łowiectwem.
Badania w Przytoku prowadzone są dzięki funduszom Narodowego Centrum Nauki przeznaczonym na opracowanie osadnictwa grodowego w Dolinie Środkowej Odry.