Dzisiaj będzie o płatnościach zbliżeniowych i mitach, które przez lata powstały wokół tej technologii. Na początek trochę kwestii technicznych.
Istnieją dwie metody płatności zbliżeniowych. Pierwsza za pomocą karty zbliżeniowej, czyli plastikowej karty elektronicznej wyglądającej jak karta płatnicza z wbudowanym niewielkim mikroprocesorem, pamięcią i anteną. Takie karty pojawiły się w naszym kraju ok. 10 lat temu i obecnie stały się standardem. Odczyt informacji z karty odbywa się bezprzewodowo przez indukcję elektromagnetyczną, bez potrzeby wsuwania karty do czytnika.
Terminal płatniczy w sklepie wzbudza cewkę karty, co zasila układ elektroniczny karty oraz pozwala się połączyć z mikroprocesorem takiej karty. Zasięg tego rozwiązania to ok. 4 centymetry. Na rynku znajdują się obecnie dwa konkurujące ze sobą systemy kart bezstykowych. Technologia ta pozwala na zamieszczanie funkcji karty płatniczej nie tylko na plastikowych kartach, ale także np. w zegarkach, breloczkach czy telefonach komórkowych.
Tutaj pojawia się druga metoda płatności zbliżeniowych poprzez smartfony lub inne urządzenia wyposażone w moduł NFC (od ang. near-field communication) - krótkozasięgowy, radiowy standard komunikacji pozwalający na bezprzewodową wymianę danych na odległość do 20 centymetrów. Urządzenia NFC mogą komunikować się zarówno z istniejącymi urządzeniami do kart zbliżeniowych, jak terminale płatnicze w sklepach oraz samymi kartami zbliżeniowymi, ale również z innymi urządzeniami NFC. To tyle, co do spraw technicznych. Pora na zagrożenia.
Jak zapewne Państwo wiecie, kartą zbliżeniową można płacić przykładając ją do terminala bez podawania kodu PIN, jeśli kwota nie przekroczy 50 zł. Może Państwo słyszeli o metodzie oszustwa polegającego na przystawieniu mobilnego terminala do kieszeni, w której trzymamy portfel - w ten sposób złodziej kradnie 50 zł z naszego konta. Taka kradzież może wydarzyć się w autobusie miejskim lub np. w tłumie. Ja słyszałem tę historię wielokrotnie. Ale ta historia to kłamstwo.
Jest sporo materiałów w internecie na ten temat, nawet powstało kilka filmów opowiadających o skali oszustw tą metodą, które sięgają nawet ponad 200 tys. zł dziennie. Jednak to również wymyślone zdarzenia. Czy z karty zbliżeniowej można ukraść pieniądze? Oczywiście! Jeśli najpierw się taką kartę komuś ukradnie!
Materiały w internecie opisują budowę przeróżnych urządzeń wzmacniających sygnał z karty, ale problem dla oszusta nie leży po stronie technicznej, a raczej proceduralnej, która jest po stronie banku i pośrednika. Aby oszust mógł ukraść z konta Państwa pieniądze, musi najpierw założyć działalność gospodarczą i prowadzić firmę.
Następnie musi przejść proces weryfikacji i podpisać umowę z firmą pośredniczącą w płatnościach, przygotować zmyślne urządzenia do wzmocnienia sygnału karty, zbliżyć się do ofiar, dokonać ataku, czyli obciążyć Państwa konto, poczekać kilka dni, aż bank przeleje pieniądze na konto oszusta i już może świętować, bo właśnie ukradł 50 złotych. Zysk niewielki, a koszt i ryzyko spore.
Podsumowując, większość aplikacji bankowych informuje swoich właścicieli o każdej, nawet najmniejszej płatności, więc takie oszustwo zostałoby ujawnione zanim bank przelałby pierwsze pieniądze oszustowi. Nie słyszałem nigdy o żadnym udanym i zgłoszonym przypadku kradzieży pieniędzy z konta tą metodą. Jeśli tylko taki przypadek się pojawi, niezwłocznie Państwa o tym poinformuję.